Hej :)
Pamiętacie jeszcze tego bloga? Czy ktokolwiek jeszcze odwiedza go ;)?
Co u Was słychać? Wciąż pamiętam ile radości przynosił mi on, dlatego postanowiłam sie odezwać tu jak i na swoim pierwszym blogu.
U mnie wszystko w porządku, skończyłam szkołę średnią, a nawet teraz już jestem po pierwszym roku studiów, 21 lat na karku- czas strasznie szybko leci.
Odezwijcie się jeśli ktoś tu jeszcze zagląda :)
Pozdrawiam Was i czekam na Waszą odpowiedz
Maria Lilianna x
niedziela, 3 lipca 2016
poniedziałek, 24 marca 2014
Heej
Wielkiego come back tu co prawda nie będzie, ale chciałabym zaprosić Was do mojego nowego bloga, którego pisze z przyjacielem. Nie jest to blog o żadnym z chłopaków z 1D, jest to cos w rodzaju pamiętnika. Wszystko co dzieje się na tamtym blogu pochodzi z mojego życia i mojego kolegi.
Zapraszam :) Licze, że wciąż o mnie pamiętacie i może będziemy widzieć się na tamtym blogu :)
http://heartbroken-love4.blogspot.com/
Zapraszam :) Licze, że wciąż o mnie pamiętacie i może będziemy widzieć się na tamtym blogu :)
czwartek, 29 sierpnia 2013
Premiera TIU w Londynie
Na moim drugim blogu chciałabym podzielić się z Wami moimi wrażeniami z premiery TIU z Londynu
Jeśli jesteście zainteresowani to zapraszam
http://www.youonlyliveonce2509.blogspot.com
:)
Jeśli jesteście zainteresowani to zapraszam
http://www.youonlyliveonce2509.blogspot.com
:)
sobota, 10 sierpnia 2013
Jeszcze nie dziś.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że minęło więcej czasu niż planowałam nic nie pisać. Pytacie czy tu wrócę. W chwili obecnej nie wiem. W wakacje jak na złość straciłam ten zapał do pisania, który towarzyszył mi podczas roku szkolnego. Może i tym razem, po powrocie do szkoły znów zapragnę pisać dalej tego bloga. Jednak, nie oszukujmy się - przyszły rok szkolny nie będzie fundował mi dużo wolnego czasu, a przynajmniej nie tyle ile miałam, kiedy pisałam pierwszy blog.
Nie pisałam nic wcześniej tutaj także z pewnego prywatnego powodu, który wydawał mi się nadrzędny i nie byłabym w stanie ciągnąć opowiadania w sposób jaki chciałam wcześniej.
Przepraszam, jeśli Was zawiodłam. Nie potrafię wyjaśnić dlaczego to wszystko nagle się tak potoczyło.
Nie pisałam nic wcześniej tutaj także z pewnego prywatnego powodu, który wydawał mi się nadrzędny i nie byłabym w stanie ciągnąć opowiadania w sposób jaki chciałam wcześniej.
Przepraszam, jeśli Was zawiodłam. Nie potrafię wyjaśnić dlaczego to wszystko nagle się tak potoczyło.
czwartek, 20 czerwca 2013
Pewna(nie wesoła) informacja
Długo zastanawiałam się czy to napisać czy nie....
Ale jednak postanowiłam już.
Od pewnego czasu zastanawiam się czy to co robię ma w ogóle jakiś sens.... Nie to, że nie lubię pisać - bo wręcz przeciwnie, bardzo to lubię, jednak tu chodzi o to czy pisanie o własnym idolu jest ciągle tym o czym chce pisać. Potrzebuję przerwy, jestem zmęczona ciągłym zastanawianiem się " trzeba napisać rozdział bo już to raz odkładałam", dlatego zawieszam bloga. Na razie na niecały miesiąc. Inna sprawa... zauważyłam, że coraz mniej osób komentuje. To też dało mi do myślenia czy może nie zakończyć tego co robię.
Może to kwestia monotonii życia, a po tej przerwie wrócę tutaj i dokończę tą historię. Czas pokaże. Może Wy zmotywujecie mnie jakoś do kontynuacji.
Przepraszam Was bardzo.
Wrócę tu.
Mam nadzieję.
Ale jednak postanowiłam już.
Od pewnego czasu zastanawiam się czy to co robię ma w ogóle jakiś sens.... Nie to, że nie lubię pisać - bo wręcz przeciwnie, bardzo to lubię, jednak tu chodzi o to czy pisanie o własnym idolu jest ciągle tym o czym chce pisać. Potrzebuję przerwy, jestem zmęczona ciągłym zastanawianiem się " trzeba napisać rozdział bo już to raz odkładałam", dlatego zawieszam bloga. Na razie na niecały miesiąc. Inna sprawa... zauważyłam, że coraz mniej osób komentuje. To też dało mi do myślenia czy może nie zakończyć tego co robię.
Może to kwestia monotonii życia, a po tej przerwie wrócę tutaj i dokończę tą historię. Czas pokaże. Może Wy zmotywujecie mnie jakoś do kontynuacji.
Przepraszam Was bardzo.
Wrócę tu.
Mam nadzieję.
niedziela, 16 czerwca 2013
Rozdział XI
No wiec, ten tego... Ten kolor już chyba mówi sam za siebie. ;-)
Z dedykacją dla Karoliny :)
Deszcz głucho uderzał o parapet mojego okna. Siedziałam na rozścielonym łóżku, niechętna do czegokolwiek.
Było wtorkowe późne popołudnie. Mój telefon wciąż odbierał to nowe wiadomości, głownie od Erin i Rachel. Kilkakrotnie korciło mnie, aby napisać do Louisa, jednak w końcu rzeczy, nie robiłam tego.
Rodziców jak zwykle nie było w domu, nawet po ostatniej wymianie zdań praktycznie nic się nie zmieniło. Grace wyszła gdzieś, mówiąc, że nie wróci zbyt szybko. Nie powiedziałam jej u kogo spałam. Wywinęłam się kilkoma sprytnymi argumentami. Wiedziałam, że w końcu wszystko wyjdzie na jaw, a do szkoły wrócić trzeba będzie prędzej czy później, jednak nie chciałam na razie o tym myśleć.
Coś cicho uderzyło o moje okno. Zamarłam na moment, zastanawiając się czy to nie deszcz. Nie minęło kilka minut, kiedy ponownie usłyszałam uderzenie w szybę.
Może to ktoś do Grace, znów pomylił pokoje, pomyślałam.
Westchnęłam cicho, wstając z łóżka. Odsłoniłam zasłonkę, otwierając okno. Czułam jak wilgoć osiada na mojej twarzy.
Spodziewałam się zobaczyć kogoś ze znajomych Grace, jednak pod masywnym dębem stał Louis.
Moje serce skoczyło w piersiach. Chłopak pomachał mi, śmiejąc się, najwidoczniej z mojej głupiej miny. Gestem głowy wskazał na wejście domu. Automatycznie pokiwałam twierdząco głową, znikając za zamkniętym oknem. Szybko ogarnęłam wzrokiem pokój, chowając pod łóżko rzeczy, które walały się chwilę temu po całej jego powierzchni.
Biegnąc po schodach, zawiązałam włosy w wysokiego kucyka. Ostrożnie otworzyłam drzwi, wpuszczając do środka chłopaka.
-Cześć- przywitał się, przekraczając próg domu, aby po chwili pocałować mnie w policzek.
Odkąd go poznałam mocne bicie serca stało się nieodłącznym elementem mojego życia.
Zamknęłam drzwi, zastanawiając się co powiedzieć.
-Ładny dom-pochwalił rozglądając się wokół.
Z krótkich, ciemnych włosów skapywały pojedyncze krople wody. Gestem głowy poprosiłam, aby szedł za mną.
-Wytrzyj się -poleciłam, podając mu czysty ręcznik, gdy tylko znaleźliśmy się w moim pokoju.
Głowa Louisa na moment znikła pod ręcznikiem, wyłaniając się po chwili z nieschodzącym uśmiechem.
Klapnęłam na łóżko, nie odrywając od niego oczu.
-Co tutaj robiłeś?-zapytałam przerywając grobową ciszę
Louis usiadł obok mnie, kładąc na kolanach mokry ręcznik.
-Pomyślałem, że wpadnę - po chwili dodał - Byłem wczoraj pod twoją szkołą, ale nigdzie cię nie widziałem
Spuściłam wzrok, bawiąc się palcami. Nie musiałam tłumaczyć się dlaczego nie było mnie w szkole. To nie była jego sprawa.
Louis widząc, że nie odpowiadam zmienił temat.
-Grasz na pianinie?-zapytał cicho
Podnosiłam głowę, widząc jego zaciekawione spojrzenie. Delikatnie się uśmiechnęłam.
-Mama kiedyś próbowała mnie nauczyć. Długo namawiała, twierdząc, że szybko załapię grę...
Z dedykacją dla Karoliny :)
Deszcz głucho uderzał o parapet mojego okna. Siedziałam na rozścielonym łóżku, niechętna do czegokolwiek.
Było wtorkowe późne popołudnie. Mój telefon wciąż odbierał to nowe wiadomości, głownie od Erin i Rachel. Kilkakrotnie korciło mnie, aby napisać do Louisa, jednak w końcu rzeczy, nie robiłam tego.
Rodziców jak zwykle nie było w domu, nawet po ostatniej wymianie zdań praktycznie nic się nie zmieniło. Grace wyszła gdzieś, mówiąc, że nie wróci zbyt szybko. Nie powiedziałam jej u kogo spałam. Wywinęłam się kilkoma sprytnymi argumentami. Wiedziałam, że w końcu wszystko wyjdzie na jaw, a do szkoły wrócić trzeba będzie prędzej czy później, jednak nie chciałam na razie o tym myśleć.
Coś cicho uderzyło o moje okno. Zamarłam na moment, zastanawiając się czy to nie deszcz. Nie minęło kilka minut, kiedy ponownie usłyszałam uderzenie w szybę.
Może to ktoś do Grace, znów pomylił pokoje, pomyślałam.
Westchnęłam cicho, wstając z łóżka. Odsłoniłam zasłonkę, otwierając okno. Czułam jak wilgoć osiada na mojej twarzy.
Spodziewałam się zobaczyć kogoś ze znajomych Grace, jednak pod masywnym dębem stał Louis.
Moje serce skoczyło w piersiach. Chłopak pomachał mi, śmiejąc się, najwidoczniej z mojej głupiej miny. Gestem głowy wskazał na wejście domu. Automatycznie pokiwałam twierdząco głową, znikając za zamkniętym oknem. Szybko ogarnęłam wzrokiem pokój, chowając pod łóżko rzeczy, które walały się chwilę temu po całej jego powierzchni.
Biegnąc po schodach, zawiązałam włosy w wysokiego kucyka. Ostrożnie otworzyłam drzwi, wpuszczając do środka chłopaka.
-Cześć- przywitał się, przekraczając próg domu, aby po chwili pocałować mnie w policzek.
Odkąd go poznałam mocne bicie serca stało się nieodłącznym elementem mojego życia.
Zamknęłam drzwi, zastanawiając się co powiedzieć.
-Ładny dom-pochwalił rozglądając się wokół.
Z krótkich, ciemnych włosów skapywały pojedyncze krople wody. Gestem głowy poprosiłam, aby szedł za mną.
-Wytrzyj się -poleciłam, podając mu czysty ręcznik, gdy tylko znaleźliśmy się w moim pokoju.
Głowa Louisa na moment znikła pod ręcznikiem, wyłaniając się po chwili z nieschodzącym uśmiechem.
Klapnęłam na łóżko, nie odrywając od niego oczu.
-Co tutaj robiłeś?-zapytałam przerywając grobową ciszę
Louis usiadł obok mnie, kładąc na kolanach mokry ręcznik.
-Pomyślałem, że wpadnę - po chwili dodał - Byłem wczoraj pod twoją szkołą, ale nigdzie cię nie widziałem
Spuściłam wzrok, bawiąc się palcami. Nie musiałam tłumaczyć się dlaczego nie było mnie w szkole. To nie była jego sprawa.
Louis widząc, że nie odpowiadam zmienił temat.
-Grasz na pianinie?-zapytał cicho
Podnosiłam głowę, widząc jego zaciekawione spojrzenie. Delikatnie się uśmiechnęłam.
-Mama kiedyś próbowała mnie nauczyć. Długo namawiała, twierdząc, że szybko załapię grę...
-Ale ty tego nie chciałaś?-zapytał łagodnie.
Pokiwałam głowa, łapiąc z nim kontakt wzrokowy.
-Kiedyś usłyszałam przypadkiem jak tata mówi do mamy, że
pianino to nie mój żywioł. Że powinnam poszukać innego instrumentu...
Louis nie spuszczał ze mnie wzroku, słuchając każdego słowa.
-I znalazłaś?-zapytał
-Nie, jeszcze nie-przyznałam, czując wstyd. Tu mogło chodzić
bardziej o lenistwo niż o instrumenty.
-Masz na to cale życie, Venus
Podziękowałam mu za to uśmiechem.
Zamilkliśmy, pogrążeni w potoku własnych myśli.
-Jesteś sama w domu?-zapytał po kilku minutach
-Tak, Grace gdzieś wyszła, prawdopodobnie na noc, tata nie
mam pojęcia gdzie jest, a mama...-przerwałam na chwile zastanawiając się po co właściwie mówię mu to z takimi szczegółami-... znów gra
-Będzie miała występ?
Silniejsze uderzenia deszczu o parapet na moment przykuło
moją uwagę.
-Tak, to znaczy...- zaczęłam, niepewna jak jest na prawdę- Ma
próbę przed występem, który niedługo ma się odbyć.
Louis z zaciekawieniem podniósł jedną brew.
-Chciałbyś jej posłuchać?-zapytałam wpadając na pewien
pomysł.
Chłopak zmierzwił swoje włosy, wahając się chwile.
-Nie będziemy jej przeszkadzać?-
Dawno w jego głosie nie
słyszałam tyle niepewnosci co teraz
-Oczywiście ze nie! Nawet nie będzie wiedzieć, że tam
jesteśmy. To będzie jak Vipowska wejściówka, tylko, że za darmo.
Louis wybuchł śmiechem. Jego oczy zwęziły się do dwóch
niewielkich kresek.
Kochałam patrzeć jak się śmieje.
-No dobra, w takim razie prowadź!
***
W wielkim budynku sali kongresowej panowała cisza. Przy
wejściu stał ochroniarz, witający nas skinięciem głowy. Poprzednio byłam tu
jedynie trzy razy. Było to kiedy mama dopiero zaczynała swoja karierę, jednak doskonale pamiętałam jak dostać się no górne piętro i przy okazji być niezauważonym.
Gestem głowy wskazałam Louisowi drewniane drzwi.
-Myślisz, że nas nie zauważy?-zapytał, z ręka na klamce gotowy otworzyć
drzwi.
Popatrzyłam w jego lazurowe oczy.
-Zaufaj mi.
Louis przez chwilę patrzył się na mnie badawczo. Zastanawiałam się
czy nie odebrał tych słów dwuznacznie, czy nie chodzi o zaufanie do wszystkich
rzeczy, które robię.
Drzwi cicho zatrzeszczały, a z dolnej części sali dobiegała spokojna melodia. Podeszłam
do barierki, widząc mamę w niewielkim świetle rzucanym na scenę.
-To twoja mama?-szepnął
Pokiwałam głową nie odrywając od niej wzroku.
Przykucnęłam, po chwili siadając na drewnianej podłodze.
Louis uczynił to samo.
Mama nie przestawała grać.
-Często tu przychodzisz?- zapytał
Przy mroku jaki panował, dostrzegłam tylko niewielkie
fragmenty jego twarzy.
-Prawie w ogóle- przyznałam
Mama grała dynamiczny utwór, skupiona jedynie na
klawiszach pianina. Znałam ją, nie było tygodnia, w którym nie grałaby jej w
domu.
-Czasami tez gram- wyznał Louis, oblizując spierzchłe wargi.
Jego słowa zdziwiły mnie.
Spojrzałam na niego.
-Czemu mi nic nie mówiłeś?
Chłopak rzucil obojętne spojrzenie
-Nie pytałaś.
Nagle poczułam się winna, zwykłą egoistką. Spuściłam głowę widząc, iż mama wstaje od pianina. Po chwili zniknęła za kulisami. Światła całkowicie
zgasły, pozostawiając nas w przerażającej ciemności. Oprócz chodzącego
klimatyzatora panowała grobowa cisza.
-Chyba twoja mama skończyła- powiedział szeptem Louis.- Spóźniliśmy się.
Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł. Energicznie wstałam,
robiąc pogłos na wielkiej sali.
-Chodź ze mną.
Ruszyłam żwawym krokiem, wychodząc z górnego piętra, aby po paru minutach
znaleźć się u jej dołu. Szybko odnalazłam włącznik, rozświetlając kawałek
sceny.
-Venus, co chcesz zrobić?- w głosie Louisa wyczułam
zmieszanie.
Nie zastanawiając się, starając nie wywrócić zeszłam po
schodach dochodząc od samej sceny. Louis dotrzymał mi kroku.
-Mówiłeś, że grasz- uśmiechnęłam się, zachęcając do wejścia
za mną na scenę.
Chłopak zatrzymał się, patrząc na mnie oniemiałym wzrokiem.
-A jak ktoś nas zobaczy?Przecież usłyszą, że ktoś gra!
Przeszłam kilka kroków po drewnianym parkiecie sceny,
zatrzymując się na samem jej środku, tak aby stać naprzeciw Louisa.
-Spokojnie, nic zlego się nie stanie-zacheciłam.
Louis przez chwile zastanawiał się, patrząc na mnie niepewnie
-No dalej!-poskoczyłam wciąż zachęcając chłopaka. – No
chyba, że oszukałeś mnie i wcale nie umiesz grac- powiedziałam chcąc go trochę
rozdrażnić. Skrzyżowałam ręce na piersiach udając zasmuconą.
Louis zareagował natychmiast i już po chwili stal obok mnie.
Chłopka niepewnie podszedł do pianina. Aby dodać mu otuchy, usiadłam tam gdzie
przed chwila siedziała moja mama.
-No dobra- powiedział w końcu
Wzdychając ruszył, siadając tuż obok mnie.
Louis przejechał placami po klawiszach. Po chwili całą sale
przepełniła spokojna melodia. Louis nie odrywał od instrumentu wzroku. Jego
place co rusz dotykały to innych klawiszy. Wstrzymałam oddech siedząc jak
zahipnotyzowana. Nie słyszałam nigdy tego utworu, jednak byłam pewna, że na
długo będzie w mojej pamięci.
Przy przygaszonym świetle czułam się jakbym
siedziała u boku sławnego muzyka, a cała aura przepełniona była milionem
słuchaczy.
Nim się obejrzałam chłopak przestał grać. Z początku nie potrafiłam
wydusić z siebie żadnego słowa.
Louis z poważnym wyrazem twarzy popatrzył w moją stronę. Przełknęłam głośno ślinę próbując dobrać odpowiednie słowa.
-Podobało ci się?-zapytał, a lekki uśmiech pojawił się na
jego twarzy.
-Śpiewasz, grasz, masz jeszcze jakieś ukryte
talenty?-zapytałam próbując trochę go udobruchać.
Louis wzruszając ramionami, uśmiechając się, patrzył na
instrument.
***
Bez szwanku i większych problemów dotarliśmy pod mój dom. Deszcz przestał już padać, a powietrze przepełnione było wilgocią. Chłopak
zgasił silnik auta.
Nie wiedząc co zrobić, otworzyłam drzwi od strony pasażera.
Louis zrobił ze swoimi to samo. Wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę drzwi do
mojego domu. Z uciechą spostrzegłam, że w żadnym z okien nie pali się światło.
-Więc…-Louis zaczął mówić, gdy tylko zatrzymaliśmy się przy
drzwiach - Chciałbym ci podziękować za ten wieczór- mówił uśmiechając się
szczerze.
Oparłam się plecami o drzwi, nie mogąc spuścić z niego
wzroku. Jego oczy były radosne i jak zwykle piękne.
-To ja powinnam ci za to podziękować- odparłam, nie
przestając się uśmiechać.
Louis spuścł wzrok , rozpromieniając się niewinnie. W końcu
spojrzał prosto w moje oczy.
-To dla mnie przyjemność.
Moje serce podskoczyło. Louis zbliżyli się do mnie,
zostawiając na mym policzku pocałunek. Kiedy się odsunął na moment zamarłam,
chcąc ponownie poczuć jego skórę .
-Dobranoc Venus- wyszeptał.
Przez mój mózg przeszła chwila
euforii, a adrenalina przepełniła moje ciało dodając odwagi.
Louis zrobił krok w tył, jednak złapałam go za nadgarstek.
Chłopak odwrócił się w moja stronę, ze zdziwieniem patrząc w moje oczy.
Przeciągnęłam go mocno do siebie, szepcząc do ucha;
-Gdzie stąd pójdziesz?
Oczy Louisa błądziły po mojej twarzy szukając jakiejś
podpowiedz
-Planowałem do domu-odpowiedział po chwili
Wolno przeczesałam palcami jego włosy. Louis nie spodziewał
się takiego obrotu sprawy, jednak z każdą sekundą jego zdziwienie przeradzało
się w pożądanie.
Przejechałam dłonią po jego policzku, ciesząc się każdą
chwilą.
-A może zmienisz plany?-zapytałam uśmiechając się znacząco.
***
Gdy tylko wpadliśmy do mojego pokoju oparłam się o jedną ze
ścian. Drzwi głośno trzasnęły, zatrzaskując się za nami. Louis oparł dłonie o
ścianę, zamykając mnie w uścisku. Nie mogłam przestać patrzeć w jego oczy.
Delikatnie przejechałam palcami po jego klatce piersiowej, czując ciepło jego
skóry. Mój oddech stal się nieregularny, a ja sama nie do końca wiedziałam co
się dzieje. Louis ostrożnie podniósł mój podbródek kierując mój wzrok na jego.
Po chwili nasze usta się spotkały. Złapałam Louisa za koszulkę, przyciągając
najbliżej jak się da. Z początku chłopak całował mnie delikatnie, jakby bał
się mnie zranić. Przywarłam ustami
mocno do niego, instynktownie mówiąc mu, że chcę więcej. Nasze języki się
spotkały, splatając w tylko im znany sposób. Louis cicho stęknął, kładąc dłonie
na moich plecach. Jego palce czule wędrowały wzdłuż linii mojego kręgosłupa, wywołując u mnie falę podniecenia. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej
żarliwe. Po każdym dotyku chcieliśmy jeszcze więcej. Wciąż było mało.
Poczułam
jak ręka Louisa powoli zbliża się do linii moich spodni, aż w końcu po omacku próbuje odpiąć pasek. Louis odpiął
go, mocując się następnie z guzikiem. Na moment przestałam odwzajemniać
pocałunki, kładąc dłonie na jego nadgarstkach.
Louis posłał mi niedowierzające spojrzenie. Wiedziałam, że myśli że znów chce to wszystko przerwać.
-Nie myślisz, że idziemy z tym zbyt szybko?-zapytałam cicho
nie odrywając od niego oczu.
Louis nachylił się nade mną, szepcząc do ucha;
-A co jeśli jutra nie będzie?
Po moim ciele znów przeszła fala dreszczy. Pocałowałam go w szyję, ssać jego
ciepłą skórę.
-Zaufaj mi, Venus- powiedział, próbując oswobodzić moje włosy
z kucyka, który ledwo już się sam trzymał.
Pomogłam mu w tym, roztrzepując włosy.
Chłopak posłała mi
zadowolone spojrzenie.
-Od razu lepiej.
Louis objął moją twarz obiema dłońmi, mocno przywierając do
swoich ust. Składał pocałunki na mojej twarzy, zjeżdżając później do
szyi, aby po kilki sekundach zrobić na niej malinkę.
Zjechałam dłońmi pod jego bluzkę, ściągając ją przez jego głowę.
Po chwili i ja zostałam w samym staniku.
Nagle zauważyłam ze Louis z niepokojem obmacuje swoje
kieszenie.
-Nie mam jak się zabezpieczyć- powiedział.
W jego glosie
słyszałam zdenerwowanie.
Szybko posłałam mu uśmiech, odszukując w torebce leżącej tuz
obok mnie, prezerwatywę. Po chwili podałam mu ją chłopakowi.
Louis wybałuszył oczy.
-Nie pytaj –poleciłam przyciągając go z powrotem do siebie.
Teraz to ja po omacku próbowałam poradzić sobie z jego
jeansami. Nie minęło kilka minut, a Louis stał przede mną w samych bokserkach.
Chłopak ukucnął składając pocałunki na moim brzuchu. Zadrżałam mierzwiąc jego
włosy. Louis pociągnął w dół moje spodnie. Przez moment czułam się skrępowana
stojąc przed nim w samej bieliźnie, jednak wkrótce wstyd odszedł w niepamięć.
Nim się obejrzałam chłopak nałożył prezerwatywę. Pocałowałam go w usta, jego
dłonie wodziły po mojej pupie. Szybko odnalazłam je, pomagając mu ściągnąć moja bieliznę.
Poczułam zimną ścianę za swoimi plecami. Chłopak wciąż
trzymał dłonie na moich pośladkach. Zdecydowanie oplotłam nogami jego talię. Chwilę
później Louis we mnie wszedł. Głośno sapnęłam, zwracając jego uwagę.
-Jesteś piękna- wyszeptał stłumionym głosem.
Ledwo dosłyszała ostatnie słowo, bo nagle Louis powoli
zaczął się poruszać. Wbiłam paznokcie w jego plecy, nie potrafiąc inaczej
zareagować. Poczułam jak Louis mocniej mnie do siebie przyciąga, aby po chwili przenieść na
łózko.
Opadłam na nie, czując na sobie ciężar chłopaka. Louis przez moment gładził mój policzek uśmiechając ciepło. Po chwili nachylił się
składając pocałunek na mojej piersi.
-Louis...- wyszeptałam czując że znów się porusza,
przyspieszając z każda sekundą.
Wygięłam się do tyłu, nie oporna na fale
ekstazy.
Nasze klatki piersiowe unosiły się nierytmicznie, szybko
opadając, aby po chwili skóra drugiego ponownie zetknęła się z pierwszą.
Moje ciało ogarnęła euforia. Pragnęłam aby ta chwila
trwała wiecznie. Pożądałam Louisa, jak nikogo innego na tym świecie.
Powoli nie wytrzymywałam, czułam jakby moje ciało
miało eksplodować . Louis znów przyspieszył.
Zacisnęłam dłonie na jego plecach. Chłopak jęknął. Nasze
ciała rytmicznie unosiły się współpracując ze sobą. Nagle Louis spowolnił, całując mnie
w moje usta. Nim się zorientowałam oboje doszliśmy.
Louis spod kurtyny włosów odsłonił moje ucho, szepcząc
cicho;
-Nie chcę cię stracić, Venus.
Dziwnie czułam się pisząc TAKI rozdział. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Jeśli tak, pokażcie to, komentując. Chciałabym zobaczyć ile z Was czyta ten blog :) .
Przepraszam za ewentualnie błędy, ale niestety trudno ich nie przeoczyć.
+ Nowa notka na www.youonlyliveonce2509.blogspot.com
piątek, 31 maja 2013
Rozdział X
Obudziłam się od razu spostrzegając, iż dochodzi dwunasta.
Mój kark bolał od złej pozycji jaką przybrałam w czasie snu. Z oporem przekręciłam
się na drugi bok, próbując ponownie zasnąć. Jednak sen nie przychodził. Pokój
przepełniał przyjemny zapach jedzenia. Niezgrabnie usiadłam na łóżku,
zaczerpując powietrza do płuc. Mój brzuch szybko przypomniał mi, że nie jadłam
już długi czas. Szybko wyczołgałam się z łóżka, idąc wolnym krokiem w stronę
drzwi. Chwilę wahałam się czy je otworzyć. Ich otwarcie było niczym, jak skrzynia, która kryła w swoim wnętrzu odpowiedź na ważne pytanie.
Z
obawa nacisnęłam klamkę, wychodząc na przedpokój. Woń, zalała całe
pomieszczenie i z każdym moim krokiem przybierała na swojej intensywności.
Dyskretnie stanęłam w progu kuchni, widząc odwróconego plecami Louisa. Chłopak instynktownie odwrócił się w moja stronę, posyłając
przyjacielski uśmiech.
-Hej, dobrze, że wstałaś. Właśnie robiłem zapiekanki-
przywitał się zapraszając mnie do wnętrza .
Jego reakcja zdziwiła mnie, sprawiając, że nie wiedziałam co
myśleć. Oczekiwałam, że będzie zły, z dystansem podejdzie do mojej osoby.
-Siadaj, zaraz podam nam śniadanie- poprosił nakładając na
duży talerz zapiekani z serem i kawałkami kiełbasy- Proszę.
Louis podszedł do mnie z talerzem.
Szybko wzięłam jedną
zapiekane, czując jak niesamowicie pachnie.
-Mmmm, co za zapach- pochwaliłam oddając uśmiech, który nie
schodził chłopakowi z twarzy.
Louis był wciąż w tej samej czarnej bokserce, która miał na
sobie wczorajszego wieczoru.
-To sekret dobrych przypraw- mrugnął, gryząc kęs.
Podążyłam za jego przykładem, gryząc zapiekankę. Musiałam
przyznać, że Louis był dobrym kucharzem.
-Smakuje Ci?- Zapytał nie odrywając ode mnie wzroku.
Szybko
przytaknęłam głową, zastanawiając się czy wczorajszy wieczór nie był
przypadkiem jakimś moim urojeniem. Oblizałam brudne palce, popijając następnie
wodą.
-Jakie masz plany na dziś?-zapytał po chwili milczenia
Na sama myśl co powinnam dzisiaj zrobić poczułam ból brzucha
-Musze wrócić po swoje rzeczy do klubu- wytłumaczyłam kręcąc z niezadowoleniem
oczami.
-Mogę cię tam zawieść- zaproponował, nakładając sobie na talerz
kolejną zapiekankę.
Przez chwile milczałam, zastanawiając się jakie mogą
wyniknąć z tego konsekwencję
-Nie musisz, wiem jak tam trafić.
Czułam, że robi dla mnie zbyt wiele, a ja go wykorzystuje.
Louis odłożył serwetkę, opierając obie ręce na blacie
stołu.
-Venus, pozwól mi
Jego słowa zrobiły niezłe, zamieszanie w moim brzuchu. Było w nich coś takiego.... magnetycznego.
Westchnęłam spuszczając wzrok, na
podłogę. Jeśli pozwolę mu na to, a ktoś z moich znajomych zobaczy nas razem
wszyscy pomyślą, że zwariowałam. Jednak czy to jest naprawdę istotne, co oni
myślą? Przecież prędzej czy później ktoś i tak zorientuję się ile czasu spędzamy
ze sobą.
Czy ja własnie nie potwierdziłam sobie samej, że Louis nie jest mi
obojętny?
Odważniej spojrzałam prosto w oczy chłopaka, uśmiechając się
przy tym wdzięcznie.
-Zgoda
***
Louis zatrzymał samochód tuż przed wejściem do klubu. Przed
jego drzwiami wciąż leżały porozrzucane butelki. Denerwowałam się, nie wiedząc
co zrobię gdy ktoś zapyta mnie o wczoraj. Serce waliło mi, nie pozwalając myśleć logicznie. Zaczerpnęłam głęboki oddech, otwierając drzwi samochodu.
Nagle Louis złapał mnie za rękę. Zdezorientowana spojrzałam
w jego poważne oczy.
-Venus, mogę cię o coś zapytać?
Automatycznie przełknęłam rosnąca gulę w gardle, próbując
określić o czym myśli.
-Jasne- powiedziałam w końcu
Byłam pewna, że Louis wyczul moje zdenerwowanie
-Żałujesz?-zapytał cicho, patrząc na kierownicę samochodu.
Osłupiała nie byłam pewna o co mnie pyta
-Czego?
Louis podniósł głowę, przenosząc wzrok na mnie. Nasze oczy
spotkały się. Żadne z nas nie przerwało kontaktu wzrokowego.
-Wiesz czego- powiedział
Grając na zwłokę odpowiedziałam pytaniem na pytanie
-A ty?
Po minie Louisa stwierdziłam, że nie spodziewał się takiego
obrotu sprawy. Wstrzymałam oddech.
-Nie, a ty?
Uśmiechnęłam się do niego. Louis był zdezorientowany.
Otworzyłam drzwi stając tuż przy samochodzie. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
Nachyliłam się do wnętrza auta patrząc na chłopaka.
-Nie- odpowiedziałam w końcu.
Nie czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony,
zamknęłam za sobą drzwi i szybkim krokiem przeszłam dzieląca mnie odległość,
prowadzącą do drzwi klubu.
Chwilę wahałam się, jednak po paru sekundach, popchnęłam
masywne drzwi wchodząc do pomieszczenia. Stukot obcasów, odbił się pogłosem o ściany klubu. Nigdy nie widziałam tego miejsca tak wyludnionego.
Gdzieś z mojej lewej strony usłyszałam ciche odchrząkanie.
Szybko przeniosłam wzrok, widząc starszego nieco chłopaka.
-Klub jest zamknięty- powiedział ostro
Zjechałam go wzrokiem, próbując uświadomić mu, że nie jestem
na tyle głupia, żeby tego nie zauważyć.
-Zostawiłam tu wczoraj torebkę- wytłumaczyłam, krzyżując
ręce na piersiach
-Cierpisz na sklerozę?- zakpił, kręcąc głową.
Szczotka, którą
chwile wcześniej zamiatał, upadla na podłogę. Chłopak nie spuszczając ze mnie
wzroku nachylił się po nią.
-A ty chcesz stracić pracę?
Nieznajomy zrobił minę świadczą, że jest pod wrażenie mojej odpowiedzi, zaśmiał się donośnie.
Posłałam mu wrogie spojrzenie.
-Dexter!-zawołał, odwracając się w stronę baru
Po chwili z zaplecza wyłonił się niski blondyn. Przynajmniej
on wydawał się robić lepsze wrażenie.
-Ta dziewczyna szuka torebki, którą wczoraj tu zostawiła.
Blondyn pokwiał głową ze zrozumieniem i
bez jakichkolwiek zbędnych pytań, znikł ponownie po paru minutach wracając
ku mojej radości z torebka
-To ona?-zapytał uśmiechając się
Pokwialam glową biorąc od niego swoja zgubę
-Dzięki
Gdy wyszłam z klubu nadzieja, że może Louis wciąż czeka
całkowicie mnie opuściła. Szybko odszukałam w torebce komórkę, która na
szczęście nie zginęła, jak i inne rzeczy, które w niej zostawiłam. Szybko
spostrzegłam, że mam dwie wiadomości. Jedna od Grace, druga od Erin.
Podejrzewalam, że żadna z nich nie jest dobra. Westchnęłam otwierając pierwszą
„Wracaj do domu gdziekolwiek jesteś. Rodzice wiedzą G x”
Serce skoczyło mi niebezpiecznie. Jeśli oni naprawdę się
dowiedzieli, nie będzie z tego nic dobrego.
Otworzyłam drugą
„O co ci chodzi? Odezwij się!”
Tą ostatnią zignorowałam, wrzucając komórkę z powrotem do
torebki.
***
Gdy tylko dotarłam pod drzwi domu już wyczuwałam ta ciężką
atmosferę, która wisiała w powietrzu.
W domu panowala pozorna cisza, która choć na chwile mnie uspokoila. Przeszłam długi hol zatrzymując się przy wejściu do kuchni.
Przy stole siedzieli rodzice i Grace. Ta ostatnia patrzyła na mnie
przepraszająco
-Venus, czy do reszty zwariowałaś?- krzyknęła mama, nie
spuszczając ze mnie wzroku.- Myśleliśmy, że ktoś ci coś zrobił
-To nie było mądre- dopowiedział tata,krzyżując ręce na blacie stołu, na którym najwyraźniej stal niedokończony obiad.
-Jestem już dorosła, mogę robić co chcę!- wybuchłam
-Dorosła może tak, ale nie odpowiedzialna.
Dawno nie
widziałam mamy patrzącej na mnie taki sposób. Dopiero teraz powoli rozumiałam jak wiele nas od siebie dzieli.
-A czy wy jestescie odpowiedzialni?-zaczelam krzycząc, nie
potrafiąc wytrzymac w spokoju - Ile razy interesowaliście się tym gdzie i
z kim się zadaje?-posłałam rodzicom pytające spojrzenie
Żadne z nich nic nie powiedziało
-No własnie
Wybiegłam z kuchni, zatrzymując się
dopiero w swoim pokoju. Sfrustrowana padłam na łóżko. Nie minęło nawet kilka
minut kiedy drzwi pokoju się otworzyły.
Nie patrząc na gościa wyrzuciłam z siebie tylko jedno słowo;
-Wyjdź
W pokoju zapanowała, cisza, przerwana dopiero przez trzask
zamykanych drzwi. Z nadzieja, że jestem sama odwróciłam się widząc
zdezorientowaną Grace
-Dlaczego nie wyszłaś?-zapytałam
Dziewczyna podeszła do łóżka siadając na jego krawędzi.
-Gdzie
byłaś?-zapytała cicho
Przez chwilę wahałam się co jej powiedzieć. Nie chciałam,
aby wiedziała za dużo. Tym bardziej u kogo spalam.
-Byłam na imprezie
Powiedziałam grzebiąc w torebce, chcąc aby Grace zrozumiała, że nie chce gadać.
-Cała noc?-parsknęła głośno, odwracając głowę w drugą
stronę- Jest grubo po piętnastej. Gdzie spałaś?
Irytowałam się coraz bardziej. Zacinełam zęby szybkując
dobrej odpowiedzi
-U znajomego...
Grace wstrzymała oddech, po chwili nachylając się na łóżku.
Podniosłam głowę łapiąc z nia kontakt wzrokowy
-Spałaś z kimś?-zapytała szeptem
-Nie nie spalam! Zajmij się sobą- krzyknęłam, urażona
zarzutami jakie postawiła mi siostra.
Coś w głębi mnie nagle przypomniało mi, że tak nie do końca mogłaby się mylić,
gdyby spraw potoczyła się trochę inaczej.
Grace bez słowa, wstała z łóżka wychodząc z pokoju, jednak zbyt dobrze ją znałam, żeby nie
wiedzieć, że prawdopodobnie zaraz znów wróci.
Tym razem znów się nie pomyliłam.
Ległam na łóżku, poduszką zakrywając twarz. Jakaś cząstka mnie pragnęła
zadzwonić do Louisa, usłyszeć jego głos. Tylko co miałabym mu powiedzieć?
-Venus…- usłyszałam stłumiony głos siostry- Przepraszam cie-
mówiła
Grace westchela. Łożko ugięło się pod jej ciężarem. Poczulam jak siostra mnie obejmuje. Odłożyłam poduszkę na bok, patrząc jej prosto
w oczy
-Byłam u znajomego-
zaczełam obliuzując usta, jak na złość przypominając sobie pocałunek Louisa - Do
niczego nie doszło- zapewniłam, myśląc, że chyba okłamuję samą siebie
Grace zmarszczyła czoło
-Znam go?-zapytała cicho
Westchnęłam, odgarniając włosy z czoła, tym samym zbierając się na
odwagę, aby popatrzeć jej w oczy.
-Tak, znasz go Grace.
Przepraszam, że jest krótki, ale wkrótce wynagrodzę Wam to, kiedy szkoła wreszcie przestanie wymagać podciągnięcia niektórych ocen -.-
Subskrybuj:
Posty (Atom)