Nie zapomniałam o blogu ! Przepraszam, ale nie mam kompletnie czasu na napisanie rozdziału. Jak tylko znajdę czas obiecuję, że opublikuje. Tylko proszę cierpliwości. Nie mam żadnego wpływu na nawał prac/klasówek i innych rzeczy w szkole. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie.
Przepraszam.
czwartek, 28 lutego 2013
wtorek, 19 lutego 2013
Mała pomoc i kilka ważnych informacji :)
Widzę, że niektórzy mają problem z połapaniem się w imionach kto jest kim. Wiem, trochę ich tutaj nazbierałam, ale z czasem coraz rzadziej będą się pojawiać. Na razie napiszę Wam tutaj kto jest kim, a w przyszłości wstawię również zdjęcia jak ich sobie wyobrażam :). No to zaczynamy;
Venus Kissley - główna bohaterka opowiadania.
Grace Kissley - młodsza o rok siostra Venus
Rachel Solen - najbliższa przyjaciółka Venus, zaszła w ciążę
Erin Green- druga przyjaciółka Venus
Ian Duker - przyjaciel Venus
Sebastian Crowe - "pusty" przystojniak, znajomy ze szkoły
Sophie - przyjaciółka Grace
Louis Tomlinson - tego pana to chyba nie trzeba nikomu przedstawiać
i to chyba tyle jeśli chodzi o te najistotniejsze postacie :-)
Jeszcze jedna informacja - blog najprawdopodobniej będę pisać tylko z perspektywy Venus. Chcę dodać Louisowi tajemniczości i charakteru, to na razie główne założenie. Z czasem pewnie jeszcze zobaczę jak to wyjdzie wszystko.
W razie pytań : http://ask.fm/Mary102666 ;)
niedziela, 17 lutego 2013
Rozdział II
Ten rozdział chciałabym zadedykować czterem dziewczynom: mojej kochanej przyjaciółce Anicie oraz Karolinie K, Adzie Z i Dominice - nawet nie wiecie jak ciesze się, że Was poznałam.
Kocham Was <33
-Gotowa?
Za drzwiami mojej sypialni pojawiła się Grace. Dziewczyna
miała spięte wysoko włosy, mocno podkreślone oczy i jak się mogłam spodziewać
sukienkę równie dobrze mogącą nazwać tuniką.
-Tak- potwierdziłam ostatni raz patrząc w lustro.
W przeciwieństwie do mojej siostry nie miałam aż tak bardzo
ostrego make- up’u. Nie rozumiałam dlaczego Grace maluje się w taki sposób.
Miała wystarczająco ładną cerę i bez tego całego sztucznego badziewia.
-Zostaw zapalone światło- upomniała gestem głowy wskazując
na lampkę stojącą na biurku.
-Jasne pamiętam.
Zawsze zostawiałyśmy
zapalone światło, gdy gdzieś razem wychodziłyśmy. To gwarantowało nam, że gdy
tylko tata wróci do domu nie będzie zaglądał do naszych sypialni bo już z
podjazdu samochodu zauważy, że jesteśmy w domu. To był nasz niezawodny sposób,
wypraktykowany na tyle często, iż byłyśmy pewne, że żaden szlaban nam nie
grozi.
-Myślisz, że te buty pasują do sukienki?- Grace wskazała na
wysokie szpiki, gdy tylko znalazłyśmy się na przedpokoju. Spojrzałam na nią
pytającym wzrokiem.
-Myślisz, że długo w nich wytrzymasz?
Grace zmarszczyła czoło najwyraźniej próbując znaleźć
rozsądną odpowiedź i oceniając swoje zdolności chodzenia w szpilkach.
-Masz rację pewnie nie dam, ale trudno. Najwyżej odpadną mi stopy- z pewnym
siebie wyrazem twarzy nałożyła na nogi szpilki. Parsknęłam cicho śmiechem już
wyobrażając sobie jej gadaninę jak bardzo to ja nogi nie bolą.
-Jak chcesz.
Chwilkę później wyszłyśmy na dwór. Od razu zostałyśmy otulone ciepłym
powietrzem. Na dworze robiło się ciemno, ale od paru dni panowała dobra, ciepła pogoda.
Jeśli Sebastian zaplanował imprezę na dworze, na pewno tego nie pożałuje.
-Kiedy oni przyjadą?- zapytała sfrustrowana Grace patrząc na wyświetlacz swojego telefonu - Mieli być
już dwadzieścia minut temu...
Dziewczyna była czasami naprawdę denerwująca.
Pomimo tego, że ją kochałam to tym razem chciałam jej przywalić.
-Dwadzieścia minut temu stałaś niemalowana przed lustrem –
przypomniałam złośliwie.
Grace przeniosła na mnie wzrok, szybko mrużąc oczy. W świetlne
latarni w jej oczach pojawiały się małe błyszczące punkciki.
W tej samej chwili
na horyzoncie pojawił się samochód. Gdy był zaledwie kilka metrów od nas
natychmiast zwolnił, aż w końcu zatrzymał się przy krawężniku. Bez trudu
rozpoznałam auto. Za szyby od strony kierowcy ukazała się głowa Iana. Z wnętrza
auta dobiegała głośna muzyka.
-Wsiadacie?- zapytał mierząc wzrokiem najpierw mnie później
Grace.
Pokiwałam twierdząco głową ruszając w stronę drzwi. Zanim
jeszcze wsiadłam ostatni raz odwróciłam się w stronę domu. W oknie na pierwszym
piętrze paliło się światło. Wszystko wyglądało tak, jakbyśmy zostały w swoich sypialniach.
Uśmiechnęłam się do siebie, sadowiąc wygodnie na tylnym siedzeniu.
Samochód zatrzymał się pół godziny później. Znajdowaliśmy się na obrzeżach zachodniego Londynu. Wyjrzałam przez okno próbując zobaczyć dom Sebastiana.
-Jesteś pewien, że to tu?- Erin rozglądała się wokół.
Siedzący obok Ian zerkał co rusz na mały skrawek papieru, który trzymał w
dłoni.
-Tak tu jest napisane- odparł podając dziewczynie karteczkę.
Erin przygryzła wargę pełnych ust.
-No dobra to zostawmy gdzieś samochód i ruszajmy.
Ponownie powiodłam wzrokiem na krajobraz za oknem. Nie rozpoznawałam
okolic bo wcześniej nigdy nie byłam u Sebastiana w domu, do którego sprowadził
się parę lat temu.
Nawet gdyby mnie wtedy zaprosił zapewne bym nie poszła. Co u
licha w takim razie teraz tutaj robiłam?
-Rachel naprawdę nie mogę uwierzyć, że chciało ci się
przyjechać- Grace pomagała blondynce wygramolić się z samochodu.
-Spokojnie nie będę szaleć -zapewniła głaszcząc okrągły
brzuch, który wielkością z dnia na dzień przerażał mnie coraz bardziej.
-Sebastian chyba śpi na forcie - zaśmiał się Ian- Kto w
dzisiejszych czasach w Londynie robi sobie takie ogrodzenie?
Ian miał rację. Prowadząca na podwórko brama przed, którą
teraz się znaleźliśmy przywoływała na myśl gotycyzm, ale mimo
wszystko zauważalne było to, że była staranie dobrana do całego ogrodzenia.
-Nieźle się zapowiada- dopowiedziała Grace.
Erin nacisnęła klamkę furtki. Ta natomiast wydała niski odgłos
ocierających się o siebie zawiasów. Po plecach przeszły mnie ciarki. Na początku
trudno było w pełni zauważyć dom. Długi chodnik prowadził przez aleję otoczoną
jałowcami i innymi zielonymi krzakami. Gdzieś w oddali usłyszałam śmiechy.
Impreza najwyraźniej już się zaczęła.
Nagle z na przeciwka ukazały się dwie
ciemne sylwetki bez wątpienia zmierzające w nasza stronę.
-Venus!!- głos z oddali wypowiedział moje imię.
Z początku nie
rozpoznałam jego posiadacza, jednak gdy ponownie wypowiedział moje imię, nie miałam wątpliwości
kto to jest.
-Witaj Tom- przywitałam się ze sztuczną radością. Chłopak
zbliżył się do mnie całując w policzek. Śmierdziało od niego alkoholem.
-Fajnie, że przyszłaś. –zaśmiał się mierzwiąc długie do
ramion włosy. Tom przeniósł ze mnie wzrok kierując go na dziewczynę stojąca obok- To Tina
Dziewczyna wyciągnęła do mnie swoją dłoń. Nie oddałam jej uścisku. Tina
zmieszana cofnęła rękę.
-Wychodzicie już?- wtrąciła Grace stają tuż obok mnie
Tom wykonując jakieś dziwne ruchy głowa wodził wzrokiem po
moich nogach. Poczułam się niezręcznie.
-Dla niego będzie lepiej jak już pójdziemy-odpowiedziała
piskliwym głosem brunetka, prawdopodobnie będąca teraz dziewczyną Toma.
-Co ty gadasz jestem trzeźwy- oburzył się
-Jasne, jasne- Tina pociągnęła chłopaka za rękę mijając nas
bez słowa pożegnania.
Tom zaśmiał się donoście gdzieś w oddali. Ruszyłam przed
siebie pewnym krokiem. Dom Sebastiana stawał się coraz bardziej wyraźny. Z
zewnątrz przypominał pałac, a lampy ustawione tak, aby podświetlały od dołu
ściany budynku, podkreślały, że mieszka tutaj ktoś wpływowy. Rodzice Sebastian
byli producentami muzycznymi. Wiele sławnych dzisiaj gwiazd zaistniało dzięki
nim na rynku muzycznym.
Z budynku wychodziła właśnie jakaś para, której nie znałam. Oni również
byli już mocno wstawieni. Najwidoczniej Sebastian postanowił przyspieszyć
rozpoczęcie imprezy. Otworzyłam masywne drewniane drzwi wślizgując się do
środka.
Wszędzie panował hałas spowodowany przez gadających ludzi i głośna
muzykę. Czekając aż całe moje towarzystwo wejdzie do środka, zaczęłam rozglądać
się po pomieszczeniu. Większość z ludzi rozpoznałam od razu, bo wszyscy chodziliśmy
do jednej szkoły. Cześć z nich paliła papierosy zadymiając tym samym już i tak
wystarczająco śmierdzące pomieszczenie,górne światła zostały zgaszone co
utrudniało odnalezienie pojedynczej jednostki spośród tłumu ludzi.
-Kogo mu tu mamy!- ktoś wysyczał mi od tyłu do ucha.
Odwróciłam się natychmiast widzą przed sobą Sebastiana.
Chłopak uśmiechał się szeroko odsłaniając rząd zębów. Przełknęłam ślinę szykując
się do odpowiedzi, jednak Erin mnie ubiegła
-Sebastian, niezła chata!- zaświergotała przytulając
chłopaka.
Było widać, że na niego leci i nie oszukujmy się, ma na niego ochotę.
Sebastian objął ją, klepiąc dwukrotnie po plecach.
Jednak wciąż nie spuszczał
ze mnie wzroku.
-A ty się ze mną nie przywitasz?- zapytał z udawanym żalem.
Czułam jak w głębi mnie buzowała wściekłość i coraz bardziej żałowałam, że
przyszłam tutaj.
Sebastian podszedł do mnie bliżej, zamykając w uścisku. W
pewnym momencie poczułam jak jego dłoń wędruje po moim udzie. Natychmiast
odsunęłam się od niego, rzucając ostrzegawcze spojrzenie.
-Nie rób tego więcej- powiedziałam nie odrywając od niego
oczu. Sebastian uśmiechnął się nadając swojemu podbródkowi kwadratowego
kształtu.
-Przecież nic się nie stało- udawał niewinnego.
Miałam ochotę wygarnąć mu, że nie jestem pierwsza lepszą,
która wskoczy takiemu kretynowi do łózka, jednak to mogłoby wywołać falę kłótni.
Odpuściłam, wzrokiem zachęcając Rachel aby poszła za mną w głąb mieszkania. Przebiłyśmy się przez
tłum ludzi po chwili znajdując się w jeszcze większym pomieszczeniu niż
poprzednio. Sebastian nie żartował mówiąc, że zaprosił całą szkołę. Gdziekolwiek by się nie spojrzało wszędzie byli ludzie. Zauważając, że jedna z
kilku kanap w ogromnym salonie jest wolna, ruszyłyśmy ku niej.
-No dobra powoli żałuję, że tutaj jestem- przyznała Rachel
gdy wygodnie usadowiła się na kanapie.
Obie kochałyśmy imprezy, jednak teraz żadna z nas nie
była z tej zadowolona. Po spojrzeniu dziewczyny zauważyłam, że boi się o swoje dziecko. To nie będzie udany wieczór.
W pewnej chwili drobny blondyn wyglądem przypominający Sebastiana podszedł do
nas z kartką papieru.
-Słuchajcie piszecie się na zawody w picu na czas? Cztery rundy
już co prawda za nami, ale jeszcze jest dużo chętnych- mówił z przejęciem w
głosie. To wyjaśniało dlaczego niektórzy ledwo trzymali się już na nogach.
-Ona jest w ciąży idioto- rzuciłam śmiejąc się z jego
głupoty. Chłopak był najprawdopodobniej bratem Sebastiana, ostatecznie kuzynem.
Mój wewnętrzny głos podpowiadał mi, żeby z góry traktować go tak samo, jak
gospodarza domu.
-A ty?- zapytał zawstydzony
-Nie dzięki
-A karaoke?- drążył dalej
-A chcesz pozbyć się wszystkich gości?
W czym jak w czym, ale w
śpiewaniu byłam cienka. Chłopak powoli zaczynał porządnie działać mi na nerwy.
-No dobra- odparł wyciągając z tylnej kieszeni stosik
karteczek, po czym wręczył mi jedną. Rzuciłam mu pytające spojrzenie.
-Po co mi to?
-Wybieramy najładniejsza dziewczynę i przystojniaka imprezy.
Wiesz, takie coś jak królowa i król balu- wyjaśnił spokojnie następnie podając mi
długopis - Trzymaj
Przez chwilę zastanawiałam się po co ten cały cyrk. Ale
trudno. Otworzyłam długopis i wpisałam imię Rachel i Iana.
-Już – podałam mu z powrotem długopis, a karteczkę zgięłam
na kilka części.
Chłopak zabrał je również od Rachel po czym oddalił się w
stronę kolejnej grupki osób.
-Coś mi się wydaje, że Erin i Ian zgodzili się na uczestnictwo
w picu- krzyknęła blondynka próbując przebić się przez hałas, który teraz
stawał się coraz bardziej uciążliwy.
Zaczęłam obserwować ludzi. Każdy wydawał się być zadowolony
mogąc tutaj być. W końcu rzadko kiedy zdarzało się, aby Sebastian, albo ktoś
inny ze szkolnej elity zapraszał na domówkę ofiary losu z naszej szkoły. Tym
razem w tym domu było ich dosyć sporo.
-Chcesz coś do picia?-zapytałam czując suchość w gardle
Rachel pokiwała twierdząco głową. Wstałam rozglądając się za
jakimś bufetem, czy co tam Sebastian przygotował. W końcu wypatrzyłam miejsce,
w którym wynajęty barman przygotowywał drinki.
-Krwawą Mary i wodę z lodem- zamówiłam siadając na wysokim krześle przy
kontuarze. W ramach czekania zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu Grace. Odkąd
tutaj przyszłam ani razu jej nie widziałam. Zastanawiałam się gdzie się podziewa.
W pewnej chwili mój wzrok padł na szatyna stojącego po drugiej stronie pomieszczenia.
Uważnie przyglądał się temu co robię. Coś w jego wyglądzie bardzo mnie
zaintrygowało. Miał na sobie ciemne spodnie, lekko podwinięte, ukazując kostki i
biała bluzkę polo. Gdy spostrzegł, że się na niego gapię odwrócił wzrok
unikając mojego spojrzenia.
-Proszę- barman wyrwał mnie z rozmyślań. Chwyciłam napoje i
ponownie zerknęłam w stronę gdzie wcześniej stał chłopak. Jednak jego już tam
nie było.
Westchnęłam ruszając do Rachel.
-Za pięć minut ma rozpocząć się karaoke- powiedziała
upijając łyk- Idziemy bliżej, aby popatrzeć?-zaproponowała po chwili
Wzruszyłam ramionami, myślami wciąż będąc wokół tego
chłopaka, który zaledwie kilka minut temu tak bardzo przyciągnął moją uwagę. Nie
kojarzyłam go ze szkoły, co musiało oznaczać, że przyjaźni się z Sebastianem.
To nie wróżyło o nim nic dobrego.
Jako pierwsza w konkursie wzięła udział niska blondynka o
dość krzaczastych brwiach i niedobranych do sukienki dodatkach. Jej talent
wokalny był gorszy niż jej dodatki. Dziewczyna dosłownie piszczała.
Szybko jednak została wygwizdana i ze smutkiem na twarzy, upokorzona zeszła ze
sceny.
-A później się dziwi, że ludzie po niej jeżdżą- wyszeptała
mi do ucha Rachel. Przytaknęłam jej głowa w głębi duszy czując współczucie.
Znów odzywa się moje stare ja.
Kolejne pięć osób wygłupiało się ciesząc, że wreszcie ktoś
zwrócił na nich swoją uwagę. Ich talent wokalny był nieco lepszy od tej
dziewczyny, jednak kariery z nim nie zrobiliby nawet dzięki wpływom Sebastian
rodziców. Jak na zawołanie chłopak pojawił się obok mnie. Cała złość, którą
jeszcze niedawno odsuwałam daleko, teraz ponownie wróciła.
-Co tam u ciebie skarbie?- wyszeptał prosto do ucha, nie
odsuwając głowy na wiecęj niż dwadzieścia centymetrów.
-To nie jest twoja sprawa
-Ale moja impreza- zaśmiał się chamsko
Odwróciłam się na szpilce stając ponownie oko w oko z
chłopakiem.
-Mam wyjść?- zapytałam wprost wiedząc, że nawet jeśli
odpowiedź będzie twierdząca bardzo się z tego uciesze.
Sebastian nachylił się jeszcze bliżej.
-Oczywiście, że nie- jego twarz była na tyle blisko, aby
chłopak mógł mnie pocałować. Z jego buzi śmierdziało alkoholem.
- Jak tam w
sprawach miłosnych?- zapytał zakładając kosmyk za moje ucho. Wzdrygnęłam się
pod wpływem jego dotyku. – Tom już znalazł sobie nowa – kontynuował robiąc
smutną minę, jednak po chwili wyszczerzył się złośliwie.
-Dobrze wiesz, że Toma w moim życiu od dawna nie ma i nie będzie.
Tom, którego spotkałam
wchodząc na imprezę jest moim byłym. Rozstaliśmy się kilka miesięcy temu bo zbyt
bardzo się kłóciliśmy.
-Szkoda- po chwili milczenia dodał- Wciąż nie chcesz ze
mną spróbować?
Zdziwiły mnie jego słowa. Po raz pierwszy powiedział to głośno.
Dlaczego więc użył słowa „wciąż”? To nie było ważne. Dla mnie i tak był zerem.
Zrobiłam niewielki krok w przód. Nasze klatki piersiowe złączyły się. Sebastian
zdziwiony zaczął szybko oddychać. Ręką przeczesałam jego geste blond włosy, nie
odrywając oczu od jego zdziwionego spojrzenia. Stanęłam na palcach chcąc go
sprowokować. Gdy znalazłam się wystarczająco blisko ucha wyszeptałam;
-Odwal się ode mnie
Szybko przybrałam poprzednią pozę, z satysfakcją patrząc na
niedowierzającego w to co właśnie usłyszał, chłopaka. Sebastian odwrócił się do
mnie plecami ruszając przed siebie. Poczułam ulgę.
-Wow on jest świetny!- głos Rachel mnie zaskoczył.
Spojrzałam oburzona na przyjaciółkę.
-Zwariowałaś!?
Rachel rzuciła mi zdziwione spojrzenie
-Nie- powiedziała niepewnie
-Sebastian to dupek niezasługujący na żadną dziewczyn-
wybuchłam.
Blondynka odważyła się na łagodny uśmiech.
-Mówiłam o tym chłopaku, który własnie śpiewa, a nie o
Sebastianie. –wyjaśniła.
Otworzyłam ze zdziwieniem buzię zastanawiając się czy
ona w ogóle słyszała moją rozmowę z Crowem. Westchnęłam zostawiając ten problem
za sobą. Zanim jeszcze spojrzałam na chłopaka śpiewającego, o ile dobrze kojarzyłam, jedną z piosenek zespołu The Fray musiałam przyznać, że Rachel ma racje. Głos
miał anielski.
Ponieważ przede mną stało dosyć sporo osób musiałam przecisnąć się
na sam przód, aby cokolwiek zobaczyć. Kompletnie mnie zamurowało gdy
zobaczyłam kim jest posiadacz tego głosu. To był ten sam chłopak, który
obserwował mnie, gdy byłam przy barze. Gość naprawdę wczuł się w to co robił.
Jego głos wyrażał wszystkie emocje jakie autor piosenki chciała przekazać
słuchaczom.
-Znasz go?- wyszeptałam do Rachel
Dziewczyna wpatrywała się w niego zawzięcie.
-To chyba przyjaciel Sebastiana.
-Czyli tak samo bezczelny jak on –skwitowałam, całą sobą próbując przestać się na niego
gapić.
Piosenka się skończyła. Wśród tłumu słyszałam szepty z
wyrazem szacunku i podziwu. Chłopak odłożył mikrofon. Schodząc ze sceny wciąż
się uśmiechał, sprawiając, że jego oczy robiły się wąskie niemal jak u
chińczyka. Venus, skąd ty wzięłaś takie porównanie?, pomyślałam. Pokój przeszył
głośny piski. Zakryłam odruchowo uszy.
-Ups- zaśmiał się Sebastian, który był sprawca tego
zamieszania.
-Nawet mikrofon piszczy na jego widok- wysyczała przez zęby
Rachel.
-To ze strachy
Wybuchłyśmy śmiechem.
-Mamy wyniki głosowania- odparł. Jego wzrok wodził pośród
tłumu.
-Myślisz, że jest na tyle debilny, aby samego siebie nazwać
przystojniakiem imprezy?- zaśmiała się cicho moja przyjaciółka.
Sebastiana wzrok padł na mnie. Nie przerywając kontaktu
wzrokowego podniosłam dumnie głowę nie dając mu za wygraną.
-Królem dupków- odpowiedziałam
Chłopak wyciągnął z kieszeni marynarki dwie małe karteczki.
Identyczne jak te, na których wypisywaliśmy imiona kandydatów.
-Królowa zostaje...- zastopował ponownie wodząc wzrokiem pośród
gości, aby na sam koniec spojrzeć na mnie.
Przełknęłam ślinę
-... Amanda Dans!
Pośród gości rozległy się brawa. Nie liczyłam, że wygram,
jednak gdzieś w głębi poczułam ukłucie zazdrości. Sebastian robił wszystko,
aby odpłacić się za to, że nie chce wskoczyć mu do łózka.
W pewnej chwili poczułam
jak ktoś puka mnie w prawe ramię. Odwróciłam się bez dłuższego namysł. To była
Sophie, przyjaciółka Grace.
-Venus, z Grace nie jest dobrze- przez moje ciało przeszło
to dziwne uczucie jak wtedy gdy ktoś dowiaduje się o śmierci kogoś bliskiego.
-Przystojniakiem imprezy zostaje Ron!- Sebastian dokończył
swoją nędzną przemowę
-Gdzie ona jest?- zapytałam nerwowo.
-Tam- pokazała kierunek.- Chodź
-Ide z wami- Rachel dotrzymywała mi kroku.
Odpychając niezadowolonych ludzi wyszłam z tłumu biegiem
ruszać w stronę gdzie znajdowała się moja siostra. Zanim jeszcze do niej
dobiegłam muzyka ponownie zaczęła płynąc z głośników.
-Co jej się stało?- zapytałam przekrzykując muzykę
-Straciła przytomność. Za dużo pila i…- Sophie nie
dokończyła
Zdenerwowałam się, że jest coś o czym nie chce mi
powiedzieć.
-Iiiii? –wybuchłam. Jednak szybko starałam się uspokoić, widząc
przestraszoną minę dziewczyny.
-Brała narkotyki...- dokończyła rozkładając ręce, jakby
oznajmiała, że się poddaje. Te słowa do mnie nie dotarły, gdyż wreszcie zauważyłam
Grace. Leżała na podłodze. Podbiegłam do niej klękając tuz obok.
-Grace- cuciłam ją- Grace
Czułam jak wali mi serce. Nie wiedziałam co to były za
narkotyki, ale wiedziałam, że nie chce o tym słyszeć. Graca brała już
wcześniej, ale nie kończyło się to w podobny sposób.
Dopiero po dziesięciu minutach dziewczyna otworzyła oczy.
-Dasz radę wstać?-zapytałam zdesperowana
Grace potrząsnęła głowa, uśmiechając się mizernie.
Z początku szło jej to całkiem nieźle, jednak później z
powrotem upadła na podłogę. Sophie gdzieś znikła. Rachel próbowała mi pomóc
jednak z jej brzuchem i ryzykiem, że coś może stać się jeszcze jej dziecku
byłyśmy bezsilne.
Rozejrzałam się wokół szukając w kimś wsparcia. Moje oczy
pośród tłumu znów napotkały tego chłopaka. Stał nieopodal. Jego twarz nie
wyrażała żadnych emocji. Widząc co się dzieje nawet nie ruszył, aby pomóc.
Darowałam go sobie ponownie szukając kogoś na kogo tym razem mogłabym liczyć.
-Gdzie do cholery jest Erin z Ianem?- wrzesnęłam uderzając
pięścią o podłogę.
-Nie mam pojęcia
Zdesperowana nabrałam powietrza do płuc, aby odnaleźć w
sobie wystarczająco dużo siły, aby samodzielnie podnieść siostrę.
-Chcę do domu….- wymamrotała chwiejąc się na tych
piekielnych szpilkach. Przez myśl przemykało mi mnóstwo przekleństw, byłam zła i
tak na prawdę nie wiedziałam co robić. Gdy w końcu wyszłyśmy na dwór usadowiłam
Grace na ławce przed domem.
-Jak się czujesz?-zapytałam klękając tuż przed nią. Mój
oddech był nierytmiczny, a serce nie przestawało bić jak szalone.
-Słabo- wyjąkała, ręką wodząc po czole- Ale to jest nawet
przyjemne
-Pójdę po torebkę- Rachel energicznie skierowała się w
stronę domu.
Zostawałam z Grace sama. Dziewczyna była mokra od potu i
oszołomiona. Z wnętrza domu dobiegała głośna muzyka. Westchnęłam trochę
się uspokajając.
-Nie wezmę już chyba więcej tego gówna- powiedziała
zaciskając powieki.
-Już to słyszałam
Taka była prawda. Grace już nie raz przyrzekała mi, jednak
jak widać pokusa wciąż była silna. Wstałam prostując mrowiące nogi po czym
usiadłam obok siostry. Grace natychmiast położyła głowę na moich kolanach.
-Jakby ktoś walną mnie w głowę- wymamrotała ręką
zasłaniając oczy, jakby chciała ochronić się przed słońcem. Tylko, że teraz
panowała noc.
Pogładziłam ją po włosach.
-Ktoś powinien to zrobić zanim wzięłaś narkotyki
-Przestań- broniła się
Moje myśli niepostrzeżenie wróciły do tego chłopaka. Był
przystojny, utalentowany, ale był przyjacielem Sebastiana i nie pomógł mi gdy tego
potrzebowałam. Zamknęłam na moment oczy próbując zapomnieć o całym tym
wieczorze. Miałam serdecznie dość. Coś zatrzeszczało gdzieś nieopodal.
Automatycznie otworzyłam oczy, wstrzymując powietrze. Zaczęłam rozglądać się
szukając źródła dźwięku. Spojrzałam na Grace która najwyraźniej ucięła sobie
drzemkę. Mało nie dostałam zawału gdy zobaczyłam go opierającego się o drzewo
tuz obok. Moje serce skoczyło niebezpiecznie Chłopak nie patrzył na nie tylko
na ziemię. Nie potrafiłam zrozumieć o co mu chodzi i po co tu przyszedł.
Postanowiłam grać twardą.
-Dlaczego mi nie pomogłeś, gdy moja siostra leżała tam na
podłodze? –zapytałam oschle winiąc go za jego bezmyślność. To kolega
Sebastiana, mogłaś się tego domyślać, powiedział ten wewnętrzny głos. Chłopak
podniósł wzrok na mnie.
Wciąż milczał.
-To ty powinnaś wygrać- powiedział
Spuściłam głowę czując, że w głębi duszy uśmiecham się.
Próbowałam to ukryć. Postanowiłam zapomnieć o tym,
przypominając sobie, że jest draniem.
-Co z nią?-dodał głowa wskazując na Grace
Odruchowo pogładziłam siostrę po włosach. Grace uśmiechnęła się przez sen.
-Narkotyki i możliwe, że alkohol- nie potrafiłam wyjaśnić
dlaczego nie wygarniam mu winy prosto w twarz zamiast tych wyjaśnień. Gdy
ponownie uniosłam głowę jego już nie było, za to w nasza stronę zmierzała
Rachel.
-Mam torebkę, ale mamy problem
-Jaki?- spojrzałam na nią jakbyśmy już nie miały wystarczająco dużo problemów jak na jeden wieczór.
Rachel skrzywiła się
-A Erin i Ian?- próbowałam znaleźć szybko rozwiązanie
Dziewczyna pokręciła głową, kopić po chwili niewielki kamyk.
-Są pijani.
Zamilkłyśmy na chwile.
-Skąd on tu się wziął?- zapytała wskazując ręka na kogoś w
oddali.
Podążyłam za nią wzrokiem widząc ciemną sylwetkę chłopaka
idącego w stronę samochodu.
-Nie wiem- skłamałam
-Venus on może nas zawieść. Nie kłam widziałam, że z nim
rozmawiasz- Rachel niemal wykrzyczał te slowa
Szybko potrząsnelam przecząco głową
-To nie jest dobry pomysł
-Dlaczego?
Spojrzałam jej prosto w oczy
-Nie chcę jego pomocy, nawet go nie znamy
Rachel przygryzła wargę chwile się nad czymś zastanawiając.
Grace wciąż spała.
-E J!! - krzyknęła w stronę chłopaka
Myślałam, że ją zabije.
-Rachel nie rób tego- upierałam się.
Niestety było z późno.
Chłopak zatrzymał się w pół kroku, po czym odwracając się w nasza stronę czekał
cierpliwie na sensowne wyjaśnienia. Zachowywał się jakby nic się nie stało. Skończony dupek.
-Podwieziesz nas?- Rachel krzyczała donośnie
Zastanawiałam się jaka będzie jego reakcja.
-A jeśli to psychopata, zgwałci nas i zostawi w lesie lub
utopi w jeziorze w Hyde Parku?- wysyczałam
-Skończ z tymi filmami- zakpiła- Patrz zgodził się!!-
pisnęła uradowana
-Przeklęłam cicho pod nosem nie mając najmniejszej ochoty
spędzać z tym chłopakiem choćby pięć minut, choć coś w głębi duszy mnie do
niego ciągnęło.
-Żebym tego nie żałowała- fuknęłam po czym zaczęłam budzić siostrę.
Parę minut później siedziałyśmy już w samochodzie. Rachel
usiadła na przednim siedzeniu, ja natomiast z Grace ulokowałam się na tylnym.
Od początku drogi chłopak nie odzywał się w ogóle, tylko co jakiś czas
przyłapywałam go na patrzeniu na mnie w przednim lusterku.
-Tak w ogóle jestem Rachel, to Venus, a to nasze
nieszczęście to Grace - Rachel przedstawiła nas chłopakowi. To naprawdę nie było
konieczne.
Obserwowała reakcję bruneta. Chłopak pokiwał głową, jakby to
go w ogóle nie interesowało.
-Louis- odparł krótko- Venus gdzie cię z nią zawieść
Moje
imię w jego ustach wydawało się brzmieć tak inaczej, wyjątkowo. To kompletnie
mnie zdziwiło. W sposób w jaki to powiedział był dla mnie nieznany.
-Big Road 30, wiesz gdzie to?-próbowałam trzymać go na
dystans, choć w głębi mojego umysłu
wciąż słyszałam jak wypowiada moje imię.
-Tak
Nie wiem dlaczego, ale znów kolejna odpowiedź mnie zaskoczyła. To
dość luksusowa okolica dla bogatych ludzi. Ale przecież on nie wygląda na
biednego, przemknęło mi przez głowę.
Do końca podróży nikt się nie odzywał. Grace mamrotała
jakieś brednie, których po części w ogóle nie rozumiałam.
W końcu zatrzymaliśmy się przed moim domem. Na gorze wciąż paliło się światło. Wolałam nie myśleć co będzie jeśli któreś z rodziców nas
przyłapie. Nie było jeszcze sytuacji podobnej do tej.
Z trudem wyciągnęłam Grace z auta. Dziewczyna nie była w
stanie iść samodzielnie.
Louis wreszcie zauważył to i od razu ruszył mi z pomocą. Powolnym
krokiem podpierając Grace o nas samych doprowadziliśmy ją do drzwi.
-Dalej sobie poradzę- zapewniłam stając przed drzwiami
-Jasne.
Louis puścił Grace, przez co cały ciężar dziewczyny spoczął
na moich barkach. Chłopak odsunął się na parę kroków patrząc jak mi idzie.
Zacisnęłam zęby nie okazując mojej nieudolności. Wiedziałam, że w głębi duszy
właśnie zrywa ze mnie boki.
Delikatnie otworzyłam drzwi natychmiast się za nimi
zatrzaskując.
Grace posadziłam na podłodze, a sama oparłam się o drzwi. Z
zewnątrz dochodził odgłos odpalanego silnika.
-Kim ty jesteś Louis –powiedziałam szeptem do siebie.
Ufff! Rozdział jest dłuższy niż myślałam, że będzie. Od teraz już postaram się regularnie publikować kolejne rozdziały (piątek- niedziela). Dziękuję za 15 komentarzy pod pierwszym rozdziałem! Iii 22 obserwatorów : O. Mam nadzieję, że rozdział Was zadowala. Jeśli chcecie, abym informowała Was na TT podajcie mi swój nick ;).
sobota, 2 lutego 2013
Rozdział I
Podobno najlepszą częścią dnia jest poranek, kiedy z świeżym umysłem budzimy się, aby zacząć wszystko od nowa. Cała złość i bezsensowność związana z różnymi sprawami odlatuje gdzieś ponad nasze umyły, pozwalając na kolejnej niezapisanej kartce z naszego życia zacząć wszystko od początku. Człowiek wydaje się szczęśliwszy, ma więcej wiary we własne możliwości i jak często bywa - jest równie niewyspany.
Otulona ciepłą kołdrą leżałam w pół śnie. Powieki ciężkie, prawdopodobnie od zbyt krótkiej liczy przespanych godzin, nie pozwalały zobaczyć czy w pokoju jest już jasno czy nie.
Jeśli było widno to znaczy, że zaraz muszę wstawać. Boże, żeby wciąż było ciemno, pomyślałam przekręcając się na drugi bok. Byłam na tyle niewyspana, aby spokojnie móc przespać cały dzień. Powoli odpływałam, szczęśliwa z każdej sekundy spędzonej w łóżku.
Gdzieś w oddali usłyszałam ciche uderzania czyichś stóp. Z każda chwilą stawały się coraz głośniejsze. Nagle wszystko ucichło, a w domu zapanowała pozorna cisza. Niestety, nie na długo.
-Venus podnoś się jeśli masz zamiar iść do szkoły.
Szarpnięcie za klamkę odbiło się echem o cały pokój, a drzwi uderzyły o ścianę. Parsknęłam pod nosem, marudząc, że nigdzie się nie wybieram. Po omacku odnalazłam róg kołdry, nakrywając się po same uczy.
-Venus idiotko- wciąż ten sam wkurzający mnie głos.
-Grace, idź stąd, już wstaję nie widzisz?- wymamrotałam znów odpływając we śnie. Huk drzwi nie przebudził mnie ani trochę. Chyba po prostu przyzwyczaiłam się do podobnych numerów. W takich okolicznościach siostra to prawdziwe przekleństwo.
-Tak, tak, a ja mam za godzinę randkę z Ianem Somerhalderem- zakpiła rzucając coś na kołdrę. Poruszyłam nogami próbując przyjąć wygodną pozę.
W pokoju nastała grobowa cisza. Nie byłam do końca pewna czy moja siostra wciąż tu jest, jednak instynktownie wyczuwałam czyjąś obecność. Ta cisza sprawiała, że znów zaczynałam odpływać do krainy Morfeusza.
-Venusssss do jasnej cholery- łóżko pod Grace ugięło się poruszając tym samym moim ciałem. Jęknęłam niezadowolona. W pewnej chwili czyjeś ręce zaczęły mnie łaskotać. Dziewczyna wiedziała, że mam łaskotki i teraz próbowała to wykorzystać. Pod wpływem dotyku, jak dzika zaczęłam rzucać się na łóżku.
-Wariatka!- śmiałam się gibając na różne strony. Gdy Grace wreszcie przestała, spojrzała na mnie z udawanym łobuzerskim wzrokiem.
-Masz pięć minut na wyjście z łóżka inaczej pożałujesz
-Och serio? - nabrałam ochoty na drażnienie się z nią. Usta ułożyłam w dzióbek, a zachowaniem próbowałam przywołać jej na myśl pustego plastika.
Grace wystawiła do mnie język
-Dobra już przez ciebie i tak nie usnę, więc możesz sobie iść - wciąż leżąc na materacu, pomachałam jej nakazując wyjść z pokoju.
-Pięć minut- zmierzyła mnie wzrokiem, powoli oddalając się tyłem w stronę drzwi.
Gdy te w końcu się zamknęły, prawą ręką zasłoniłam oczy próbując ponownie zasnąć. Nic z tego. Ta mała zołza wybudziła mnie na dobre. Westchnęłam niechętnie siadając na łóżku. Kiedy tylko zdjęłam z siebie kołdrę od razu poczułam różnicę temperatur. Mój pokój był dosyć wielki i na moje nieszczęście był również tym najchłodniejszym w całym domu. Postawiałam stopy na kremowym dywanie. Do okna było parę kroków jednak już stąd widziałam, że zapowiada się słoneczny dzień. Przeciągnęłam się, po chwili ruszając w stronę dużej brązowej szafy. Jedyne czego teraz pragnęłam, to znaleźć się z powrotem w łóżku. Niestety, mogłam pomarzyć.
Szafa zaskrzypiała pod wpływem mojego dotyku. To jedyny mebel w moim pokoju pochodzący z lat pięćdziesiątych. Była piękna z dębowego drewna. Mama kupiła ją kilkanaście lat temu do swojej sypialni, jednak jak się później okazało w ogóle nie pasuje do tamtejszego wystroju. Przejechałam szczupłymi palcami po fakturach ubrań w poszukiwaniu bluzki. W końcu wybrałam biały T-shirt. Do niego dobrałam ciemne rurki i tego samego koloru baleriny. Zamknęłam szafę, a z komody stojącej tuż obok ściągnęłam kosmetyczkę po czym ruszyłam do łazienki.
Gdy wreszcie wyszykowana ruszyłam po schodach już z oddali słyszałam śmiech Grace. Najwidoczniej ktoś oprócz niej był w kuchni. Stawiałam, że to mama, bo tata znając życie zamknięty w swoim gabinecie pracował nad kolejnym scenariuszem.
-Gdzie jest ta Venus?- głos mamy odbił się echem o ściany przestronnej kuchni - Przecież miała już schodzić!
Przyspieszyłam kroku zważając na możliwie konsekwencję.
-Jestem- niedbale wpadłam do kuchni, sadowiąc się od razu przy stole na przeciw Grace - Co na śniadanie?
-Tosty lub jajka- mama w długiej zielonej sukni biegała z kąta w kąt- Czy któraś z was widziała gdzieś moją kolię?Obie z Grace zaprzeczyłyśmy. -Boże nie mamy czasu!- jęczała szybkim ruchem zapinając drugi kolczyk.
Całe życie żyliśmy w pośpiechu. Rzadko kiedy cała rodzina mogła usiąść wspólnie do posiłku lub po prostu pooglądać telewizję.
Mama jest pianistką. Całe dnie spędzała przy pianinie. Mówi, że to ją odpręża i przy okazji zarabia spore pieniądze z występów. Jest w tym naprawdę dobra.
-Venus słyszałaś o tej imprezie u Sebastiana?- Grace syknęła do mnie, kiedy mama wyszła na moment z kuchni. Rzuciłam jej pytające spojrzenie - Sebastian Crowe- kontynuowała połykając kęs- ten przystojniak z ostatniej klasy.
-Grace wiem kim on jest- przerwałam wycierając ręce w serwetkę- Co to za impreza?
-Venus, Grace wychodzimy! - mama zawołała z przedpokoju.
Wstałam z krzesła natychmiast równając się z Grace. Dziewczyna szła ze mną krok w krok.
-Za dwa dni, w ta sobotę, organizuje imprezę. Ma być grubo- dodała podekscytowana.
Sebastian Crowe, wysoki blondyn o cudownych niebieskich oczach, urodą powalił już nie jedną dziewczynę. Niestety na urodzie jego lista zalet się kończy. To kompletny dupek traktujący dziewczyny jak przedmioty jednorazowego użytku - Venus czy ty mnie w ogóle słuchasz?- fuknęła na mnie niezadowolona.
-Oczywiście, że tak- skłamałam, wzrok skupiłam na mamie, która właśnie szukała czegoś w torebce.
-To o co cię pytałam?- Grace próbowała udowodnić, że wcale moja odpowiedź nie była taka szczera.
Przełknęłam ślinę próbując przypomnieć sobie jej słowa. Jednak dziewczyna uznała, że zbyt długo milczę.
-Tak myślałam- wywróciła niebieskimi oczami. Wystawiłam do niej język - Pytałam czy idziesz- wyszeptała starając się, aby mama niczego nie słyszała. Gdyby tak się stało najprawdopodobniej nie pozwoliłaby nam iść, jednak prawda była taka, że nie mogłaby nas zatrzymać. Z mojego sypialnianego okna jest doskonała możliwość, aby zejść na niższy nieco, garażowy dach, a stamtąd po bocznych ścianach pergoli zejść jak po drabinie. Z resztą i tak nie byłoby jej wtedy w domu.
-Pogadam z Erin i Rachel- rzuciłam i tak wiedząc, że pójdę
-Zgoda.
Sądząc po zadowolonej minie siostry mogłam być pewna, że mogę liczyć na jej towarzystwo. Grace była ode mnie o rok młodsza, ale urodą nie raz myliłyśmy nieznajomych wmawiając im, że jesteśmy bliźniaczkami.
Wyszłyśmy z domu, pakując się od razu do wysokiego BMW mamy. Normalnie pojechałabym swoim autem, jednak parę dni temu rozbiłam go jadąc po pijaku. Jeden głupi wybryk kosztował mnie wiele. Zero kieszonkowego, szlaban przez trzy doby, co w moim przypadku było tragedią plus krzyk rodziców, których mimo wszystko nie chciałabym ranić.
-Obiad będzie gdy tata wróci koło szesnastej, jeśli jednak będziecie głodne to zamówcie sobie pizzę- mama jak zwykle wolała zwalić problem obiadu na tatę by samemu móc grać.
Z czasem, gdy człowiek żyje w monotonii, a takie zdarzenia wydają się być niezauważalne, człowiek przyzwyczaja się do obecnego stanu. W głębi duszy było mi z tym źle, nie raz potrzebowałam maminego wsparcia, jednak nie było jej wtedy w domu. Szanowałam to co robi, godząc się na zaistniałą rzeczywistość i po prostu po paru latach moją najbliższa opoką stała się Grace.
Samochód się zatrzymał .
Wyjrzałam przez okno od razu orientując, że jesteśmy przed naszą szkołą.
-Powodzenia mamo -powiedziałam wychodząc z auta.
Nie czekając na Grace ruszyłam w stronę wejścia. Po chwili dziewczyna dotrzymała mi kroku
-Tak kochasz szkołę, że nawet na mnie nie poczekasz?- zakpiła zakładając na nos przeciwsłoneczne okulary.
-No pewnie mogłabym siedzieć tutaj wieczność!- sarkazm wydobył się z moich ust. Grace dała mi kuksańca.
-Venus!- z oddali usłyszałam swoje imię. Zatrzymałam się natychmiast rozglądając w okół.
-Tam- Grace wskazała głową kierunek, z którego pochodził głos. Podążyłam wzrokiem w daną stronę. Na trawniku pod potężnym drzewem siedziała Erin, Ian i Rachel. Pomachałam im dając znać, że zaraz przyjdę.
Odwróciłam się z powrotem do Grace.
-Widzimy się w domu?- zapytałam niepewna jej planów.
Pokiwała twierdząco głową
-To na razie.
Ruszyłam na spotkanie z przyjaciólmi.
-Hej piękna- Ian już z daleka powitał się ze mną. W odpowiedzi uśmiechnęłam się przyzwyczajona iż każda dziewczynę nazywa pięknością.
-Zarwana noc?- skierowałam pytanie do leżącej na kolanach Erin Rachel.
-Nie. Dziecko w drodze- odparła nerwowo. Hormony wciąż buzują- Jakbyś miała przed sobą takie wielkie coś, a do tego jeszcze w środku małego człowieka też byś nie spała- dziewczyna gestykulowała rękoma w okolicach brzucha.
Klapnęłam na trawie obok Iana.
-Nie prosiłabym się o to- rzuciłam bez namysłu.
Rachel dźwignęła się na dłoniach, odwracając głowę prosto w moją stronę.
-A myślisz, że ja się prosiłam?-powiedziała zdziwiona. Jej oczy teraz wielkie jak orzechy patrzyły na mnie w szoku.
Spuściłam wzrok przepraszająco. Blondynka zawsze denerwowała się kiedy któreś z nas wspominało o takich sprawach. Tak, wiem, zdarzało mi się być chamskim nawet dla przyjaciół, jednak wciąż próbowałam z tym walczyć. Czas robi swoje.
-Już? Już wam ulżyło?- Ian patrzył na nas znudzonym wzrokiem. W jego głosie rozpoznałam dezaprobatę.
-Dobra zmieńmy temat- do rozmowy włączyła się Erin. Jej długie brązowe włosy powiewały na ciepłym wietrze, co rusz dotykając twarzy Rachel - Sebastian Crowe organizuje imprezę- powiedziała z udawanym obojętnym tonem.
-Teraz wy?- przewróciłam oczami.
Cała trójka spojrzała na mnie z zainteresowaniem.
- Moja siostra nawijała mi o tej balandze rano- wytłumaczyłam.
-Sebastian jest dość popularny- Rachel patrzyła na coś ponad sobą.
Pamiętam jak rok temu zachwycała się nim i kto wie, może coś pomiędzy nimi było. Tego raczej od niej nigdy się nie dowiem. Rachel wszystkie bliższe spotkania z facetami zostawiałam tylko dla siebie.
-I przystojny- dopowiedziała długowłosa piękność Erin
Parsknęłam odgarniając niesforne kosmyki łaskoczące mnie po twarzy.
-Ale tez jest dupkiem- musiałam to powiedzieć. To było tak samo oczywiste jak to, że po nocy przychodzi dzień.
-Impreza jest wolna, o ile jesteś z tej szkoły lub należysz do bliskich przyjaciół Sebastiana.- Erin próbowała nas przekonać, udając, że nie słyszała tego co powiedziałam. - Może się dołączymy?
Erin, dziewczyna mogąca być z każdym. Nawet gdyby nie była z tej szkoły, ani nie należała do bliskich przyjaciół Sebastiana i tak by tam weszła. To właśnie zawsze mi się w niej podobało. Mogła mieć to co chce i kogo chce. Oto cała Erin Green.
-Sugerujesz, żebyśmy tam poszli- patrząc na wyraz twarzy Iana próbował coś od niej wyciągnąć.
Przeniosłam wzrok na brunetkę.
-Chcę się po prostu bawić! Ludzie, jeszcze się nasiedzimy w domu na starość...
-A może po prostu chcesz się z nim przespać?- Ian zawsze był pewnym siebie, dobrze zbudowanym facetem o nienagannej, wręcz interesującej urodzie.
Erin otworzyła usta próbując coś wydukać.
-Dobra Ian nie przeginaj- Rachel stanęłam w obronie brunetki. Wzrok ponownie przeniosłam na chłopaka, który uniósł brwi patrząc teraz na dziewczyny z miną mówiącą, że i tak wie, że ma rację.
Z wnętrza szkoły usłyszeliśmy dzwonek.
Jak na zawołanie całą czwórką wydaliśmy z siebie jęki. Podnieśliśmy się i powoli ruszyliśmy w stronę gmachu szkoły.
-Możemy zaryzykować i pójść, co nam szkodzi- poparłam dziewczyny.
Erin zapiszczała z radości.
-Obiecuję, że będziemy się dobrze bawić.
Na pewno, pomyślałam.
~~~
Rozdział jest jak na razie krótki, ale na początku chciałabym mniej więcej zapoznać Was z bohaterami. Z czasem rozdziały staną się dłuższe, to na pewno. Mam nadzieję, że zainteresowałam Was tym rozdziałem. Zawsze ten pierwszy jest najgorszy i nie wiedziałam od czego zacząć, no ale mam nadzieję, że jest okej. Zakładam, że parę osób pomyślało " Co za patologia?!" - ja tez tak pomyślałam, no ale dobra, z czasem może wszystko się zmienić :P. Dziękuję za 12 komentarzy pod prologiem- już jestem tym zdziwiona + zajrzyjcie do poprzedniego postu ;).
Jeśli chcecie, żebym informowała Was o nowych rozdziałach to piszcie mi swoje nicki twitterów/facebooka lub jeszcze indziej, gdzie tylko chcecie. Liczę, że pod tym pierwszym rozdziałem będzie chociaż z pięć komentarzy bo naprawdę chciałabym znać Waszą opinię dopóki jest początek opowiadania i jeszcze mogę pozmieniać swoje plany. Louis niedługo wkroczy do opowiadania ! : )
Otulona ciepłą kołdrą leżałam w pół śnie. Powieki ciężkie, prawdopodobnie od zbyt krótkiej liczy przespanych godzin, nie pozwalały zobaczyć czy w pokoju jest już jasno czy nie.
Jeśli było widno to znaczy, że zaraz muszę wstawać. Boże, żeby wciąż było ciemno, pomyślałam przekręcając się na drugi bok. Byłam na tyle niewyspana, aby spokojnie móc przespać cały dzień. Powoli odpływałam, szczęśliwa z każdej sekundy spędzonej w łóżku.
Gdzieś w oddali usłyszałam ciche uderzania czyichś stóp. Z każda chwilą stawały się coraz głośniejsze. Nagle wszystko ucichło, a w domu zapanowała pozorna cisza. Niestety, nie na długo.
-Venus podnoś się jeśli masz zamiar iść do szkoły.
Szarpnięcie za klamkę odbiło się echem o cały pokój, a drzwi uderzyły o ścianę. Parsknęłam pod nosem, marudząc, że nigdzie się nie wybieram. Po omacku odnalazłam róg kołdry, nakrywając się po same uczy.
-Venus idiotko- wciąż ten sam wkurzający mnie głos.
-Grace, idź stąd, już wstaję nie widzisz?- wymamrotałam znów odpływając we śnie. Huk drzwi nie przebudził mnie ani trochę. Chyba po prostu przyzwyczaiłam się do podobnych numerów. W takich okolicznościach siostra to prawdziwe przekleństwo.
-Tak, tak, a ja mam za godzinę randkę z Ianem Somerhalderem- zakpiła rzucając coś na kołdrę. Poruszyłam nogami próbując przyjąć wygodną pozę.
W pokoju nastała grobowa cisza. Nie byłam do końca pewna czy moja siostra wciąż tu jest, jednak instynktownie wyczuwałam czyjąś obecność. Ta cisza sprawiała, że znów zaczynałam odpływać do krainy Morfeusza.
-Venusssss do jasnej cholery- łóżko pod Grace ugięło się poruszając tym samym moim ciałem. Jęknęłam niezadowolona. W pewnej chwili czyjeś ręce zaczęły mnie łaskotać. Dziewczyna wiedziała, że mam łaskotki i teraz próbowała to wykorzystać. Pod wpływem dotyku, jak dzika zaczęłam rzucać się na łóżku.
-Wariatka!- śmiałam się gibając na różne strony. Gdy Grace wreszcie przestała, spojrzała na mnie z udawanym łobuzerskim wzrokiem.
-Masz pięć minut na wyjście z łóżka inaczej pożałujesz
-Och serio? - nabrałam ochoty na drażnienie się z nią. Usta ułożyłam w dzióbek, a zachowaniem próbowałam przywołać jej na myśl pustego plastika.
Grace wystawiła do mnie język
-Dobra już przez ciebie i tak nie usnę, więc możesz sobie iść - wciąż leżąc na materacu, pomachałam jej nakazując wyjść z pokoju.
-Pięć minut- zmierzyła mnie wzrokiem, powoli oddalając się tyłem w stronę drzwi.
Gdy te w końcu się zamknęły, prawą ręką zasłoniłam oczy próbując ponownie zasnąć. Nic z tego. Ta mała zołza wybudziła mnie na dobre. Westchnęłam niechętnie siadając na łóżku. Kiedy tylko zdjęłam z siebie kołdrę od razu poczułam różnicę temperatur. Mój pokój był dosyć wielki i na moje nieszczęście był również tym najchłodniejszym w całym domu. Postawiałam stopy na kremowym dywanie. Do okna było parę kroków jednak już stąd widziałam, że zapowiada się słoneczny dzień. Przeciągnęłam się, po chwili ruszając w stronę dużej brązowej szafy. Jedyne czego teraz pragnęłam, to znaleźć się z powrotem w łóżku. Niestety, mogłam pomarzyć.
Szafa zaskrzypiała pod wpływem mojego dotyku. To jedyny mebel w moim pokoju pochodzący z lat pięćdziesiątych. Była piękna z dębowego drewna. Mama kupiła ją kilkanaście lat temu do swojej sypialni, jednak jak się później okazało w ogóle nie pasuje do tamtejszego wystroju. Przejechałam szczupłymi palcami po fakturach ubrań w poszukiwaniu bluzki. W końcu wybrałam biały T-shirt. Do niego dobrałam ciemne rurki i tego samego koloru baleriny. Zamknęłam szafę, a z komody stojącej tuż obok ściągnęłam kosmetyczkę po czym ruszyłam do łazienki.
Gdy wreszcie wyszykowana ruszyłam po schodach już z oddali słyszałam śmiech Grace. Najwidoczniej ktoś oprócz niej był w kuchni. Stawiałam, że to mama, bo tata znając życie zamknięty w swoim gabinecie pracował nad kolejnym scenariuszem.
-Gdzie jest ta Venus?- głos mamy odbił się echem o ściany przestronnej kuchni - Przecież miała już schodzić!
Przyspieszyłam kroku zważając na możliwie konsekwencję.
-Jestem- niedbale wpadłam do kuchni, sadowiąc się od razu przy stole na przeciw Grace - Co na śniadanie?
-Tosty lub jajka- mama w długiej zielonej sukni biegała z kąta w kąt- Czy któraś z was widziała gdzieś moją kolię?Obie z Grace zaprzeczyłyśmy. -Boże nie mamy czasu!- jęczała szybkim ruchem zapinając drugi kolczyk.
Całe życie żyliśmy w pośpiechu. Rzadko kiedy cała rodzina mogła usiąść wspólnie do posiłku lub po prostu pooglądać telewizję.
Mama jest pianistką. Całe dnie spędzała przy pianinie. Mówi, że to ją odpręża i przy okazji zarabia spore pieniądze z występów. Jest w tym naprawdę dobra.
-Venus słyszałaś o tej imprezie u Sebastiana?- Grace syknęła do mnie, kiedy mama wyszła na moment z kuchni. Rzuciłam jej pytające spojrzenie - Sebastian Crowe- kontynuowała połykając kęs- ten przystojniak z ostatniej klasy.
-Grace wiem kim on jest- przerwałam wycierając ręce w serwetkę- Co to za impreza?
-Venus, Grace wychodzimy! - mama zawołała z przedpokoju.
Wstałam z krzesła natychmiast równając się z Grace. Dziewczyna szła ze mną krok w krok.
-Za dwa dni, w ta sobotę, organizuje imprezę. Ma być grubo- dodała podekscytowana.
Sebastian Crowe, wysoki blondyn o cudownych niebieskich oczach, urodą powalił już nie jedną dziewczynę. Niestety na urodzie jego lista zalet się kończy. To kompletny dupek traktujący dziewczyny jak przedmioty jednorazowego użytku - Venus czy ty mnie w ogóle słuchasz?- fuknęła na mnie niezadowolona.
-Oczywiście, że tak- skłamałam, wzrok skupiłam na mamie, która właśnie szukała czegoś w torebce.
-To o co cię pytałam?- Grace próbowała udowodnić, że wcale moja odpowiedź nie była taka szczera.
Przełknęłam ślinę próbując przypomnieć sobie jej słowa. Jednak dziewczyna uznała, że zbyt długo milczę.
-Tak myślałam- wywróciła niebieskimi oczami. Wystawiłam do niej język - Pytałam czy idziesz- wyszeptała starając się, aby mama niczego nie słyszała. Gdyby tak się stało najprawdopodobniej nie pozwoliłaby nam iść, jednak prawda była taka, że nie mogłaby nas zatrzymać. Z mojego sypialnianego okna jest doskonała możliwość, aby zejść na niższy nieco, garażowy dach, a stamtąd po bocznych ścianach pergoli zejść jak po drabinie. Z resztą i tak nie byłoby jej wtedy w domu.
-Pogadam z Erin i Rachel- rzuciłam i tak wiedząc, że pójdę
-Zgoda.
Sądząc po zadowolonej minie siostry mogłam być pewna, że mogę liczyć na jej towarzystwo. Grace była ode mnie o rok młodsza, ale urodą nie raz myliłyśmy nieznajomych wmawiając im, że jesteśmy bliźniaczkami.
Wyszłyśmy z domu, pakując się od razu do wysokiego BMW mamy. Normalnie pojechałabym swoim autem, jednak parę dni temu rozbiłam go jadąc po pijaku. Jeden głupi wybryk kosztował mnie wiele. Zero kieszonkowego, szlaban przez trzy doby, co w moim przypadku było tragedią plus krzyk rodziców, których mimo wszystko nie chciałabym ranić.
-Obiad będzie gdy tata wróci koło szesnastej, jeśli jednak będziecie głodne to zamówcie sobie pizzę- mama jak zwykle wolała zwalić problem obiadu na tatę by samemu móc grać.
Z czasem, gdy człowiek żyje w monotonii, a takie zdarzenia wydają się być niezauważalne, człowiek przyzwyczaja się do obecnego stanu. W głębi duszy było mi z tym źle, nie raz potrzebowałam maminego wsparcia, jednak nie było jej wtedy w domu. Szanowałam to co robi, godząc się na zaistniałą rzeczywistość i po prostu po paru latach moją najbliższa opoką stała się Grace.
Samochód się zatrzymał .
Wyjrzałam przez okno od razu orientując, że jesteśmy przed naszą szkołą.
-Powodzenia mamo -powiedziałam wychodząc z auta.
Nie czekając na Grace ruszyłam w stronę wejścia. Po chwili dziewczyna dotrzymała mi kroku
-Tak kochasz szkołę, że nawet na mnie nie poczekasz?- zakpiła zakładając na nos przeciwsłoneczne okulary.
-No pewnie mogłabym siedzieć tutaj wieczność!- sarkazm wydobył się z moich ust. Grace dała mi kuksańca.
-Venus!- z oddali usłyszałam swoje imię. Zatrzymałam się natychmiast rozglądając w okół.
-Tam- Grace wskazała głową kierunek, z którego pochodził głos. Podążyłam wzrokiem w daną stronę. Na trawniku pod potężnym drzewem siedziała Erin, Ian i Rachel. Pomachałam im dając znać, że zaraz przyjdę.
Odwróciłam się z powrotem do Grace.
-Widzimy się w domu?- zapytałam niepewna jej planów.
Pokiwała twierdząco głową
-To na razie.
Ruszyłam na spotkanie z przyjaciólmi.
-Hej piękna- Ian już z daleka powitał się ze mną. W odpowiedzi uśmiechnęłam się przyzwyczajona iż każda dziewczynę nazywa pięknością.
-Zarwana noc?- skierowałam pytanie do leżącej na kolanach Erin Rachel.
-Nie. Dziecko w drodze- odparła nerwowo. Hormony wciąż buzują- Jakbyś miała przed sobą takie wielkie coś, a do tego jeszcze w środku małego człowieka też byś nie spała- dziewczyna gestykulowała rękoma w okolicach brzucha.
Klapnęłam na trawie obok Iana.
-Nie prosiłabym się o to- rzuciłam bez namysłu.
Rachel dźwignęła się na dłoniach, odwracając głowę prosto w moją stronę.
-A myślisz, że ja się prosiłam?-powiedziała zdziwiona. Jej oczy teraz wielkie jak orzechy patrzyły na mnie w szoku.
Spuściłam wzrok przepraszająco. Blondynka zawsze denerwowała się kiedy któreś z nas wspominało o takich sprawach. Tak, wiem, zdarzało mi się być chamskim nawet dla przyjaciół, jednak wciąż próbowałam z tym walczyć. Czas robi swoje.
-Już? Już wam ulżyło?- Ian patrzył na nas znudzonym wzrokiem. W jego głosie rozpoznałam dezaprobatę.
-Dobra zmieńmy temat- do rozmowy włączyła się Erin. Jej długie brązowe włosy powiewały na ciepłym wietrze, co rusz dotykając twarzy Rachel - Sebastian Crowe organizuje imprezę- powiedziała z udawanym obojętnym tonem.
-Teraz wy?- przewróciłam oczami.
Cała trójka spojrzała na mnie z zainteresowaniem.
- Moja siostra nawijała mi o tej balandze rano- wytłumaczyłam.
-Sebastian jest dość popularny- Rachel patrzyła na coś ponad sobą.
Pamiętam jak rok temu zachwycała się nim i kto wie, może coś pomiędzy nimi było. Tego raczej od niej nigdy się nie dowiem. Rachel wszystkie bliższe spotkania z facetami zostawiałam tylko dla siebie.
-I przystojny- dopowiedziała długowłosa piękność Erin
Parsknęłam odgarniając niesforne kosmyki łaskoczące mnie po twarzy.
-Ale tez jest dupkiem- musiałam to powiedzieć. To było tak samo oczywiste jak to, że po nocy przychodzi dzień.
-Impreza jest wolna, o ile jesteś z tej szkoły lub należysz do bliskich przyjaciół Sebastiana.- Erin próbowała nas przekonać, udając, że nie słyszała tego co powiedziałam. - Może się dołączymy?
Erin, dziewczyna mogąca być z każdym. Nawet gdyby nie była z tej szkoły, ani nie należała do bliskich przyjaciół Sebastiana i tak by tam weszła. To właśnie zawsze mi się w niej podobało. Mogła mieć to co chce i kogo chce. Oto cała Erin Green.
-Sugerujesz, żebyśmy tam poszli- patrząc na wyraz twarzy Iana próbował coś od niej wyciągnąć.
Przeniosłam wzrok na brunetkę.
-Chcę się po prostu bawić! Ludzie, jeszcze się nasiedzimy w domu na starość...
-A może po prostu chcesz się z nim przespać?- Ian zawsze był pewnym siebie, dobrze zbudowanym facetem o nienagannej, wręcz interesującej urodzie.
Erin otworzyła usta próbując coś wydukać.
-Dobra Ian nie przeginaj- Rachel stanęłam w obronie brunetki. Wzrok ponownie przeniosłam na chłopaka, który uniósł brwi patrząc teraz na dziewczyny z miną mówiącą, że i tak wie, że ma rację.
Z wnętrza szkoły usłyszeliśmy dzwonek.
Jak na zawołanie całą czwórką wydaliśmy z siebie jęki. Podnieśliśmy się i powoli ruszyliśmy w stronę gmachu szkoły.
-Możemy zaryzykować i pójść, co nam szkodzi- poparłam dziewczyny.
Erin zapiszczała z radości.
-Obiecuję, że będziemy się dobrze bawić.
Na pewno, pomyślałam.
~~~
Rozdział jest jak na razie krótki, ale na początku chciałabym mniej więcej zapoznać Was z bohaterami. Z czasem rozdziały staną się dłuższe, to na pewno. Mam nadzieję, że zainteresowałam Was tym rozdziałem. Zawsze ten pierwszy jest najgorszy i nie wiedziałam od czego zacząć, no ale mam nadzieję, że jest okej. Zakładam, że parę osób pomyślało " Co za patologia?!" - ja tez tak pomyślałam, no ale dobra, z czasem może wszystko się zmienić :P. Dziękuję za 12 komentarzy pod prologiem- już jestem tym zdziwiona + zajrzyjcie do poprzedniego postu ;).
Jeśli chcecie, żebym informowała Was o nowych rozdziałach to piszcie mi swoje nicki twitterów/facebooka lub jeszcze indziej, gdzie tylko chcecie. Liczę, że pod tym pierwszym rozdziałem będzie chociaż z pięć komentarzy bo naprawdę chciałabym znać Waszą opinię dopóki jest początek opowiadania i jeszcze mogę pozmieniać swoje plany. Louis niedługo wkroczy do opowiadania ! : )
Subskrybuj:
Posty (Atom)