sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział VI

Rozdział z dedykacją dla Klaudii G -Never give up babe :) xxx


Gdy tylko wsiadłam do samochodu, a Louis odpalił silnik auta poczułam się jeszcze bardziej niepewnie. Serce nie marnowało okazji na mocniejsze uderzenia, boleśnie tłucząc się po wnętrzu mojej klatki piersiowej. Zaczerpnęłam głęboko powietrza próbując się uspokoić. Nie miałam pojęcia dokąd jedziemy, a strach i niepewność nie pozwalały mi o to spytać. W ogóle nie byłam pewna czy chcę wiedzieć. 
Gdy tylko wjechaliśmy na główną drogę Louis dodał gazu wciskając się pomiędzy dwa auta. 
-Co robiłeś w okolicach szkoły?- zapytałam chcąc przerwać ciszę.
Nie otrzymując odpowiedzi, odwróciłam głowę w jego stronę, uważnie przyglądając się jego twarzy. Niewinny uśmiech pojawił się momentalnie. 
-Miałem oddać coś Sebastianowi- odparł w końcu, nie odrywając wzroku od drogi. Na samo wspomnienie Crowe'a poczułam mdłości.
Louis musiał zauważyć moją reakcję bo przeniósł na mnie wzrok .
-Chyba go nie lubisz
Przewróciłam oczami. 
Czy Louis nie widział co działo się na imprezie jego kumpla? Odgarnęłam szybkim ruchem włosy, dodając sobie pewności.
-Nienawidzę go. To kretyn. Pusty idiota. Casanova- wyrzucałam z siebie obelgi powstrzymując od zbędnych wyrazów. 
Louis zaśmiał się cicho.
-Trochę przesadzasz
Spiorunowałam go wzrokiem, otwierając buzię chcąc coś powiedzieć, jednak w ostateczności nie wydusiłam ani słowa. Wypuściłam głośno powietrze. 
-Sebastian jest w porządku, choć co prawda, czasami przegina- popatrzył na mnie smutno. 
Spuściłam głowę
-Ale coś z męskiej dziwki ma- nie mogłam się powstrzymać. Niechęć do tego człowieka po prostu mi na to nie pozwalała. Ku mojemu zdziwieniu Louis wybuchł śmiechem. Chwilę później ja również się śmiałam.
Rozmowa się urwała, a my znów zostaliśmy pozostawieni grobowej ciszy. Nerwy trochę opadły, a ja zaczynałam się nudzić jazdą.
-Słuchaj jeśli chcesz mnie porwać i zabić to chyba nie powinniśmy jechać w stronę centrum -zażartowałam- Wiesz, tam jest sporo ludzi.
-Nic takiego nie planowałem- odparł cicho, jakbym właśnie zdradziła jego sekret.

Dziesięć minut później auto Louisa wjechało na teren McDonalda. Louis zatrzymał auto w kolejce do McDrive'a. Miejsce, w którym się znaleźliśmy trochę mnie zdziwiło.
Chłopak wyciągnął swój portfel, po chwili wyjmując banknoty. 
-Co chcesz?-zapytał szybko
Nie byłam pewna czy chcę, aby on za mnie płacił.
-Mogę za siebie sama zapłacić- spojrzałam mu w niebieskie oczy, po chwili przenosząc je na banknoty w jego dłoni. 
Louis pokręcił głową.
-Przykro mi, ale tym razem porywacz płaci- pokazał mi język, po chwili dodając szybko- To co chcesz?- jedna z jego brwi uniosła się do góry.
-Shake truskawkowy wystarczy
Louis pokiwał głową. Odwrócił się, aby spojrzeć na młodą dziewczynę cierpliwie czekającą, aż chłopak opuści szybę i złoży zamówienie.
-Czym mogę służyć?-zapytała promiennie się do niego uśmiechając.
-Poproszę dwa shaki truskawkowe, dwa cheeseburgery, podwójną cole i duże frytki. 
Dziewczyna sprawnie zapisywała w komputerze informację. Przez chwilę wydawała mi się znajoma, jednak nie potrafiłam jej z nikim skojarzyć.
-Czy jest pan zainteresowany naszą ofertą, w której znajduje się między innymi zniżka na nuggesty w większym opakowaniu?-zapytała trzepocząc zalotnie rzęsami.
Louis odwrócił się w moją stronę.
-Skusimy się?-zapytał uśmiechając się cwaniacko
Wzruszyłam ramionami dając mu wolną rękę.
-Dziewczyna spojrzała na mnie wrogim spojrzeniem. Przez chwilę zastanawiałam się czy wścieka się , za to ,że jestem tu z Louisem, na którego ewidentnie leci, czy na to, że nie chce dać McDonaldowi zarobić.
-To weźmiemy- odparł energicznie
-Świetnie!- zaćwierkała jak młody skowronek po długiej zimie. Dziewczyna wbiła sprawnie nuggesty na rachunek - Zamówienie do odbioru w okienku obok. Smacznego posiłku.
Louis ruszył zatrzymując samochód tam gdzie prosiła go ta dziewczyna. 
Kiedy nasze zamówienie znalazło się we wnętrzu auta, a Louis wyciągnął z niego cheeseburgera podając mi go powiedziałam do niego;
-Prosiłam tylko o shake'a
Chłopak mrugnął do mnie wciskając mi w dłoń jedzenie
-Weź go
Przez chwilę utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy, jednak przerwałam go jako pierwsza
-Dzięki

Wyjechaliśmy na główną drogę, zmierzając znów w nieznaną mi stronę. Z widoków za okna podejrzewałam ze jedziemy gdzieś poza centrum. Nietknięty cheeseburger wciąż tkwił w moich dłoniach. Nie chciałam jeść go sama. Wolałam poczekać, aż Louis tez zacznie coś jeść. 
Jechaliśmy aż do momentu, dopóki Lou nie zatrzymał się w dzielnicy, która przyprawiała mnie o dreszcze. W oddali widziałam stare boisko otoczone  zestarzałymi trybunami. Nie rozumiałam co tutaj robimy i dlaczego nie pojechaliśmy do przyjaźniejszych okolic. Przełknęłam ślinę odwracając głowę w stronę chłopaka.
-Dlaczego tutaj jesteśmy?- zapytałam stanowczym głosem.
Louis spuścił głowę obracając na kolanach kluczyki do samochodu. Klucze brzęczały za każdym razem, kiedy chłopak wykonywał gwałtowniejszy ruch. Chwilę się wahał aż w końcu podniósł głowę patrząc wprost przed siebie.
-Bez powodu... Uznałem, że to dobre miejsce, aby pogadać.
Na chwilę odwróciłam od niego oczy ponownie wyglądając za szybę. Nie miałam pojęcia co w takiej dzielnicy może być dobrego. Cheeseburger powoli robił się zimny. 
Louis schował klucze do kieszeni spodni, złapał papierową folie z jedzeniem, po czym otworzył drzwi;
-Chodźmy


***



Siedzieliśmy na trybunach twarzami skierowanymi do siebie. Jedzenie z McDonalda położyliśmy pomiędzy nas i w ciszy jedliśmy fastfoody. Pogoda powoli zaczynała się zmieniać. Słońce coraz rzadziej pojawiało się na zachmurzonym niebie. Louis nie zdradzał o sobie zbyt wielu szczegółów. Był bardzo tajemniczy i nie mówił do tej pory o swoim życiu kompletnie nic. 
W końcu uświadamiając sobie prawdopodobnie, że jesteśmy tu, aby coś sobie wyjaśnić zapytał;
-Co chciałabyś o mnie wiedzieć? Imiona rodziców? Numer buta?- zaśmiał się trochę rozluźniając atmosferę, która wciąż sprawiała, że czułam się nieswojo. 
Przełknęłam kęs, wycierając ręce o spodnie zastanawiałam się o co go zapytać. Zanoszący się wiatr rozwiewał moje włosy zakrywając mi twarz pojedynczymi pasmami.
-Co robiłeś tamtego dnia w szpitalu?-zapytałam uznając to pytanie za podstawowe.
Louis upił łyk coli. Na jego ustach pojawił się uśmiech owiany jakąś tajemniczą nutką.
-Moja mama jest pielęgniarką. Pracuje w tym szpitalu, a tego dnia gdy twoja koleżanka  rodziła była akurat jej zmiana. Często ją odwiedzam - powiedział to tak na luzie, jego odpowiedź była tak prosta. Dlaczego na to wcześniej nie wpadłam? 
Przez moją głowę przemknęły wszystkie teorie na jego temat, które teraz wydawały się mieć proste rozwiązania. 
Czy to możliwe?
-Liczyłaś na inną odpowiedź?-zapytał podejrzliwie, widząc jak bardzo mam zdezorientowaną minę.
Szybko pokręciłam przecząco głową, aby nie pomyślał, że brałam go za pacjenta. 
Zawstydzona spuściłam głowę chowając oczy za zasłoną rzęs.
-Nie chodzisz do tej szkoły co ja, prawda?- to pytanie było idiotyczne jednak nie chciałam, aby ta cisza tak strasznie się przedłużała.
Louis popatrzył gdzieś w daleki punkt. Wydawało mi się, że nad czymś ciężko myśli.
-Nie, nie chodzę tu do szkoły.
Do mojej głowy wpadł pomysł, że może uczęszcza do szkoły muzycznej. O ile dobrze pamiętałam ma talent wokalny.
-Czym się interesujesz?-zapytałam dodając szybko, aby go nakierować o co dokładniej mi chodzi - Masz niezły głos.
Papierek po cheeseburgerze zwiał z ławki, szybkim tempem unoszony przez wiatr, kierował się w inną część trybun. Obydwoje patrzyliśmy na niego pozwalając mu się od nas oddalić. 
Louis chyba powtórzył sobie moje słowa, bo na jego twarzy znów zawitał delikatny uśmiech. Polubiłam ten wyraz.
-Śpiewam w takim garażowym zespole, ale dzięki za komplementy- powiedział puszczając do mnie oko.
-A ty czym się interesujesz?-zapytał spoglądając ciekawie na mnie
-Ja...em...- przygryzłam wargę, nie wiedząc co powiedzieć. Nie miałam jakiś szczególnych zainteresowań. Lubiłam imprezować, dobrze się bawić i nie ograniczać, ale to nie było to o co pytał. Poczułam się głupio. A nawet gorzej. Nigdy nikt mnie nie pytał o takie rzeczy
- Chyba nie interesuję się niczym szczególnym-przyznałam głośno kreśląc na ławce i palcem ósemki.
-Jesteś dobrą, opiekunką i troskliwą osobą- przyznał jakby chciał mnie tym pocieszyć.
Miło było usłyszeć od niego komplement.
Rozmawialiśmy ponad pół godziny, próbując się bliżej poznać, gdy nagle gdzieś w oddali ktoś zaśmiał się głośno. Jego głos odbił się echem o ściany budynków otaczających boisko. Po chwili usłyszałam odgłos bitej butelki. Zaniepokojona spojrzałam na Louisa.
-Co to było?
Louis zrobił nieznaną mi dotąd minę, zastanawiając się pewnie jak to wszystko wyjaśnić. Z resztą co to miało z nim wspólnego?
-Jest pewnie powód dlaczego cię tu zabrałem- przyznał w końcu. Przez moje ciało przeszedł dreszcz i panika, a serce znów zaczęło bić jak szalone. Za rogu jednego z budynków wyszło trzech mężczyzn. Dwóch z nich popychało przed sobą trzeciego. Po chwili chłopak upadł wijąc się na ziemi.
Przerażona spojrzałam na Louisa
-O co tu chodzi??!-zapytałam, moje słowa przeradzały się w krzyk - Przecież oni go zabiją!
-Popatrz na nich i powiedz mi czy to ci coś nie przypomina?
Szybko przeniosłam wzrok na zbirów, którzy teraz kopali w brzuch chłopaka, który z odgłosów które wydawał, można było się domyślać, że zaraz zemdleje, albo gorzej- umrze. Nie rozumiałam o co chodzi Louisowi i z czym ma mi to się kojarzyć. Jeden ze zbirów zagwizdał głośno, krzycząc i obrażając chłopaka leżącego na ziemi. Po chwili zza rogu wyszła okapturzona dziewczyna, która zamiast pomóc robiła zdjęcia. Nie rozumiałam o co chodzi do momentu, kiedy w mej głowie wreszcie coś zaskoczyło. Cała ta sytuacja przypomniałam mi zdarzenia sprzed kilkunastu lat. Jeszcze za czasów, kiedy nie chodziłam do szkoły średniej. Początki znajomości z Rachel. 
Moje myśli błądziły próbując odnaleźć sens. Pamiętam gromki śmiech i innego kolesia, którego najprawdopodobniej już dawno wymazałam z pamięci. Do moich oczu napłynęły łzy. Musiałam kilkakrotnie pomrugać, aby nie poczuć płynących po policzkach słonych kropli. Wiatr zgarnął moje włosy z ramion, przyklejając niektóre kosmyki do policzków, po czym ponownie zabrał je wszystkie za moje ramiona. Louis dotknął mojej twarzy odgarniając kilka zagubionych. Przestraszona odskoczyłam. 
Wyraz jego twarzy dopełnił moje wspomnienie.

Była późna jesień, czasy kiedy dopiero zaczynałam wysuwać się na prowadzenie w elicie szkoły. Ktoś mnie zdenerwował, uderzyłam go w policzek, a Ian z jakimś brunetem zaczęli go bić i kopać na tyłach szkoły, tuż przy boisku szkolnym. Szklana butelka coli rozbiła się na milion kawałeczków, kiedy Sam, chłopak który mnie denerwował od pierwszego dnia szkoły, upadł na ziemię. Wyciągnęłam komórkę chcąc nagrać to zdarzenie. Krzyczałam, obrażając wyzywając go. Chciałam go ośmieszyć. Gesty tłumek ludzi zebrał się wokół nas, niektórzy również to kamerowali. Gdy wszystko się skończyło, a zadowolona oglądałam nagrany materiał, nagle spostrzegłam na tym video chłopca stojącego z boku całego zgiełku, kamera ledwo go objęła, jednak jego sylwetka była wyraźna. 

-To byłeś ty -powiedziałam dusząc łzy
-Chodziliśmy do jednej podstawówki, Venus. Nie zrobiłabyś tego jeszcze parę lat wcześniej. - powiedział patrząc prosto w moje oczy. Widziałam w nich żal i smutek. Nie umiałam siebie usprawiedliwić.
-Czasy i ludzie się zmieniają- powiedziałam to bardziej do siebie niż do niego, jednak wciąż nie wiedziałam jak się usprawiedliwić i jednocześnie wyjść z twarzą.
-Ty nie jesteś taka.
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
-Jaka?
Chłopak zacisnął zęby, wkładając rękę do kieszeni. Łzy powoli przestawały płynąc, zastąpione wściekłością.
-Przez kilka ostatnich dni, gdy spędzałem z tobą czas widziałem, że wciąż jesteś tą samą Venus sprzed ponad 10 lat. Miłą, sympatyczną, niewinną. To ludzie cię zmieni, albo ty na siłę próbujesz udowodnić im, że jesteś zimna i los innych cię nie interesuje. -Louis na moment się zatrzymał- Najwyższe miejsce w hierarchii szkoły nie trzeba zdobywać taką drogą pazerności i krzywdy na  ludziach. - dodał szybko - Nie krzywdź ludzi bez powodu.
Na moment zamilkliśmy. Zbiry sobie poszły, pozostawiając chłopaka na pastwę losu. Przez chwilę zastanawiałam się nad sensem słów Louisa. Czy rzeczywiście jestem taka jaką mnie widzi? Aż tak okropnie wyglądam w jego oczach? Przecież on mnie nie zna. To nie ja biłam tamtego chłopaka, moja podświadomość biła się sama z sobą.
-Muszę iść-powiedziałam szybko zabierając z trybuny swoją torbę.
Szłam szybkim krokiem w dół, w strone gdzie znajdowało sie wyjście, kiedy nagle chłopak mnie zatrzymał
-Venus
Moje imię w jego ustach znów sprawiło, że nie mogłam tak po prostu wyjść. Pragnęłam, aby chciał mnie zatrzymać, aby pobiegł za mną i powiedział, że to wszystko to żart, albo sen. 
Odwróciłam się. Stał kilka kroków ode mnie.
-Jutro wieczorem mam występ na hali D&K wiesz gdzie to jest, wpadnij- powiedział patrząc na mnie zmieszanym spojrzeniem
Oburzona odpowiedziałam mu dopiero po paru sekundach
-Mam już zajęty wieczór
Louis ze zrozumieniem pokiwał głową
-Jasne
Odwróciłam się ruszając w byle jaką stronę. Nie byłam pewna czy będę umiała trafić do domu, jednak to mnie jakoś nie martwiło. Niepokoił mnie to, że nie czułam tak naprawdę złości do Louisa, nie czułam do niego urazy. 
Najgorsze było to, że coś w głębi mnie mówiło, że chłopak ma rację.



~~~~~

Mam nadzieję, że rozdział jest okej i nie zniechęciłam Was do tego opowiadania :P. 
Nie zawieszam bloga. Z tej (Szalonej) ankiety po prawo wywnioskowałam że dosyć sporo osób go czyta z czego jestem strasznie zadowolona, bo nie myślałam, że po YOLO jeszcze ktoś bd czytał moje wypociny. Dlaczego szalona ankieta? Bo najpierw miałam wynik np. 25 osób głosowało, kolejnego dnia już nagle 17, a kolejnego 16. Coś jest z nią chyba nie ta i dzieje się to po raz drugi, na YOLO miałam tak samo, może ktoś wie dlaczego tak się dzieje? Zrobię ankietę jeszcze później ale już przez inną stronę a ble blogspota. Na koniec dodam, że niedługo pojawi się filmik z zwiastunem do tego opowiadania. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. :) 
Żeby nie było nieporozumień -  Venus nie uderzyła Louisa, on to widział, był świadkiem. 

16 komentarzy:

  1. Widać ,że będę pierwsza :)
    Zdziwiłam się taką sytuacją. Do tego ,że Venus i to pobicie Louis'a przed 10 laty. Boże, zaparło dech w piersiach!
    Czekam na dalej kochana. xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie Louisa, innego chłopaka. On tylko to widział :)

      Usuń
  2. Swietny rozdzial! Jestem ciekawa jak potocza sie dalsze losy Louisa i Venus.. Juz nie moge doczekac sie next ;>

    + zapraszam do mnie ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW. Po prostu nie wiem co napisać. Hipnotyzujący rozdział. Ale podoba mi się. I to bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko...
    Na początku to Louis wydawał się 'tym złym'. A on po prostu od razu ją rozpoznał. Genialne!
    Ciekawa jestem, czy Venus wybierze się na koncert ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne :D
    szkoda słów
    wpadnij do nas
    Gośka

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział :) Czekam na następny
    @Helena99_

    OdpowiedzUsuń
  7. jezu!
    Świetny rozdział :D
    Czekam :)xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeest! W koncu nadrobilam! Szczerze?opoowiadanie jest meega! Z kazdym rozdzialem moje oczy rozszerzaly sie do granic mozliwosci! Teraz to juz na pewno bede czytala na biezaco. Cuuudko!! Czekam na kolejny rozdzial :).

    Loove <3

    OdpowiedzUsuń
  9. o matko *,* aż nie wiem, co powiedzieć, zatkało mnie. nie spodziewałam się czegoś takiego i nie mam pojęcia, co będzie dalej. lubię tą tajemniczość Louisa. w ogóle blog jest mega, masz niesamowity talent. czekam z niecierpliwością na następny.

    http://friends-lovers-haters.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. o mamusiu *.*
    ten rozdział jest nieziemski !
    dlaczego ty musisz tak wspaniale pisać ? też tak chcę :D
    i Louis ją zna ze szkoły, wow ! Na początku myślałam, że on był tym pobitym chłopcem jednak był tylko świadkiem.
    czekam z niecierpliwością na następny :)
    i dziękuje <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Zajebisty rozdział normalnie brak mi słów masz WIEEELLLLKKKIIII talent , Rozdział pełen akcji i był bardzo tajemniczy .
    POPROSTU KOCHAM TWOJEGO BLOGA . ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. kocham twojego bloga masz wielki talent dziewczyno ciekawe jak się sprawy ułożą z Lou i Venus będą razem a jak będą to kiedy ale nie będę ciekawska :D poczekam i zgadzam się z koleżanką wyżej rozdział jest taki tajemniczy no po prostu kocham tego bloga i czekam na następny rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziewczyno! Tak mnie teraz zaciekawiłaś że normalnie nie wiem co powiedzieć. Rak genialnie piszesz że mi mowę odjęło. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czekam na ciąg dalszy. Twój blog wciąga ;D / Ania.

    OdpowiedzUsuń