niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział XI

No wiec, ten tego... Ten kolor już chyba mówi sam za siebie. ;-) 

Z dedykacją dla Karoliny :) 


Deszcz głucho uderzał o parapet mojego okna. Siedziałam na rozścielonym łóżku, niechętna do czegokolwiek. 
Było wtorkowe późne popołudnie. Mój telefon wciąż odbierał to nowe wiadomości, głownie od Erin i Rachel. Kilkakrotnie korciło mnie, aby napisać do Louisa, jednak w końcu rzeczy, nie robiłam tego. 
Rodziców jak zwykle nie było w domu, nawet po ostatniej wymianie zdań praktycznie nic się nie zmieniło. Grace wyszła gdzieś, mówiąc, że nie wróci zbyt szybko. Nie powiedziałam jej u kogo spałam. Wywinęłam się kilkoma sprytnymi argumentami. Wiedziałam, że w końcu wszystko wyjdzie na jaw, a do szkoły wrócić trzeba będzie prędzej czy później, jednak nie chciałam na razie o tym myśleć.
Coś cicho uderzyło o moje okno. Zamarłam na moment, zastanawiając się czy to nie deszcz. Nie minęło kilka minut, kiedy ponownie usłyszałam uderzenie w szybę. 
Może to ktoś do Grace, znów pomylił pokoje, pomyślałam.
Westchnęłam cicho, wstając z łóżka. Odsłoniłam zasłonkę, otwierając okno. Czułam jak wilgoć osiada na mojej twarzy.
Spodziewałam się zobaczyć kogoś ze znajomych Grace, jednak pod masywnym dębem stał Louis.
Moje serce skoczyło w piersiach. Chłopak pomachał mi, śmiejąc się, najwidoczniej z mojej głupiej miny. Gestem głowy wskazał na wejście domu. Automatycznie pokiwałam twierdząco głową, znikając za zamkniętym oknem. Szybko ogarnęłam wzrokiem pokój, chowając pod łóżko rzeczy, które walały się chwilę temu po całej jego powierzchni.
Biegnąc po schodach, zawiązałam włosy w wysokiego kucyka. Ostrożnie otworzyłam drzwi, wpuszczając do środka chłopaka.
-Cześć- przywitał się, przekraczając próg domu, aby po chwili pocałować mnie w policzek. 
Odkąd go poznałam mocne bicie serca stało się nieodłącznym elementem mojego życia.
Zamknęłam drzwi, zastanawiając się co powiedzieć.
-Ładny dom-pochwalił rozglądając się wokół.
Z krótkich, ciemnych włosów skapywały pojedyncze krople wody. Gestem głowy poprosiłam, aby szedł za mną.

-Wytrzyj się -poleciłam, podając mu czysty ręcznik, gdy tylko znaleźliśmy się w moim pokoju.
Głowa Louisa na moment znikła pod ręcznikiem, wyłaniając się po chwili z nieschodzącym uśmiechem.
Klapnęłam na łóżko, nie odrywając od niego oczu.
-Co tutaj robiłeś?-zapytałam przerywając grobową ciszę
Louis usiadł obok mnie, kładąc na kolanach mokry ręcznik.
-Pomyślałem, że wpadnę - po chwili dodał - Byłem wczoraj pod twoją szkołą, ale nigdzie cię nie widziałem
Spuściłam wzrok, bawiąc się palcami. Nie musiałam tłumaczyć się dlaczego nie było mnie w szkole. To nie była jego sprawa.
Louis widząc, że nie odpowiadam zmienił temat.
-Grasz na pianinie?-zapytał cicho
Podnosiłam głowę, widząc jego zaciekawione spojrzenie. Delikatnie się uśmiechnęłam.
-Mama kiedyś próbowała mnie nauczyć. Długo namawiała, twierdząc, że szybko załapię grę...
-Ale ty tego nie chciałaś?-zapytał łagodnie.
Pokiwałam głowa, łapiąc z nim kontakt wzrokowy.
-Kiedyś usłyszałam przypadkiem jak tata mówi do mamy, że pianino to nie mój żywioł. Że powinnam poszukać innego instrumentu...
Louis nie spuszczał ze mnie wzroku, słuchając każdego słowa.
-I znalazłaś?-zapytał
-Nie, jeszcze nie-przyznałam, czując wstyd. Tu mogło chodzić bardziej o lenistwo niż o instrumenty.
-Masz na to cale życie, Venus
Podziękowałam mu za to uśmiechem.
Zamilkliśmy, pogrążeni w potoku własnych myśli.
-Jesteś sama w domu?-zapytał po kilku minutach
-Tak, Grace gdzieś wyszła, prawdopodobnie na noc, tata nie mam pojęcia gdzie jest, a mama...-przerwałam na chwile zastanawiając się po co właściwie mówię mu to z takimi szczegółami-... znów gra
-Będzie miała występ?
Silniejsze uderzenia deszczu o parapet na moment przykuło moją uwagę.
-Tak, to znaczy...- zaczęłam, niepewna jak jest na prawdę- Ma próbę przed występem, który niedługo ma się odbyć.
Louis z zaciekawieniem podniósł jedną brew.
-Chciałbyś jej posłuchać?-zapytałam wpadając na pewien pomysł.
Chłopak zmierzwił swoje włosy, wahając się chwile.
-Nie będziemy jej przeszkadzać?-
Dawno w jego głosie nie słyszałam tyle niepewnosci co teraz
-Oczywiście ze nie! Nawet nie będzie wiedzieć, że tam jesteśmy. To będzie jak Vipowska wejściówka, tylko, że za darmo.
Louis wybuchł śmiechem. Jego oczy zwęziły się do dwóch niewielkich kresek. 
Kochałam patrzeć jak się śmieje.
-No dobra, w takim razie prowadź!

***

W wielkim budynku sali kongresowej panowała cisza. Przy wejściu stał ochroniarz, witający nas skinięciem głowy. Poprzednio byłam tu jedynie trzy razy. Było to kiedy mama dopiero zaczynała swoja karierę, jednak doskonale pamiętałam jak dostać się no górne piętro i przy okazji być niezauważonym.
Gestem głowy wskazałam Louisowi drewniane drzwi.
-Myślisz, że nas nie zauważy?-zapytał,  z ręka na klamce gotowy otworzyć drzwi.
Popatrzyłam w jego lazurowe oczy.
-Zaufaj mi.
Louis przez chwilę patrzył się na mnie badawczo. Zastanawiałam się czy nie odebrał tych słów dwuznacznie, czy nie chodzi o zaufanie do wszystkich rzeczy, które robię.
Drzwi cicho zatrzeszczały, a z dolnej części sali dobiegała spokojna melodia. Podeszłam do barierki, widząc mamę w niewielkim świetle rzucanym na scenę.
-To twoja mama?-szepnął
Pokiwałam głową nie odrywając od niej wzroku.
Przykucnęłam, po chwili siadając na drewnianej podłodze. Louis uczynił to samo. 
Mama nie przestawała grać.
-Często tu przychodzisz?- zapytał
Przy mroku jaki panował, dostrzegłam tylko niewielkie fragmenty jego twarzy.
-Prawie w ogóle- przyznałam
Mama grała dynamiczny utwór, skupiona jedynie na klawiszach pianina. Znałam ją, nie było tygodnia, w którym nie grałaby jej w domu.
-Czasami tez gram- wyznał Louis, oblizując spierzchłe wargi.
Jego słowa zdziwiły mnie.
Spojrzałam na niego.
-Czemu mi nic nie mówiłeś?
Chłopak rzucil obojętne spojrzenie
-Nie pytałaś.
Nagle poczułam się winna, zwykłą egoistką. Spuściłam głowę widząc, iż mama wstaje od pianina. Po chwili zniknęła za kulisami. Światła całkowicie zgasły, pozostawiając nas w przerażającej ciemności. Oprócz chodzącego klimatyzatora panowała grobowa cisza.
-Chyba twoja mama skończyła- powiedział szeptem Louis.- Spóźniliśmy się.
Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł. Energicznie wstałam, robiąc pogłos na wielkiej sali.
-Chodź ze mną.
Ruszyłam żwawym krokiem, wychodząc  z górnego piętra, aby po paru minutach znaleźć się u jej dołu. Szybko odnalazłam włącznik, rozświetlając kawałek sceny.
-Venus, co chcesz zrobić?- w głosie Louisa wyczułam zmieszanie.
Nie zastanawiając się, starając nie wywrócić zeszłam po schodach dochodząc od samej sceny. Louis dotrzymał mi kroku.
-Mówiłeś, że grasz- uśmiechnęłam się, zachęcając do wejścia za mną na scenę.
Chłopak zatrzymał się, patrząc na mnie oniemiałym wzrokiem.
-A jak ktoś nas zobaczy?Przecież usłyszą, że ktoś gra!
Przeszłam kilka kroków po drewnianym parkiecie sceny, zatrzymując się na samem jej środku, tak aby stać naprzeciw Louisa.
-Spokojnie, nic zlego się nie stanie-zacheciłam. 
Louis przez chwile zastanawiał się, patrząc na mnie niepewnie
-No dalej!-poskoczyłam wciąż zachęcając chłopaka. – No chyba, że oszukałeś mnie i wcale nie umiesz grac- powiedziałam chcąc go trochę rozdrażnić. Skrzyżowałam ręce na piersiach udając zasmuconą.
Louis zareagował natychmiast i już po chwili stal obok mnie. Chłopka niepewnie podszedł do pianina. Aby dodać mu otuchy, usiadłam tam gdzie przed chwila siedziała moja mama.
-No dobra- powiedział w końcu
Wzdychając ruszył, siadając tuż obok mnie.
Louis przejechał placami po klawiszach. Po chwili całą sale przepełniła spokojna melodia. Louis nie odrywał od instrumentu wzroku. Jego place co rusz dotykały to innych klawiszy. Wstrzymałam oddech siedząc jak zahipnotyzowana. Nie słyszałam nigdy tego utworu, jednak byłam pewna, że na długo będzie w mojej pamięci. 
Przy przygaszonym świetle czułam się jakbym siedziała u boku sławnego muzyka, a cała aura przepełniona była milionem słuchaczy. 
Nim się obejrzałam chłopak przestał grać. Z początku nie potrafiłam wydusić z siebie żadnego słowa. 
Louis z poważnym wyrazem twarzy popatrzył w moją stronę. Przełknęłam głośno ślinę próbując dobrać odpowiednie słowa.
-Podobało ci się?-zapytał, a lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy.
-Śpiewasz, grasz, masz jeszcze jakieś ukryte talenty?-zapytałam próbując trochę go udobruchać.
Louis wzruszając ramionami, uśmiechając się, patrzył na instrument.

***



Bez szwanku i większych problemów dotarliśmy pod mój dom. Deszcz przestał już padać, a powietrze przepełnione było wilgocią. Chłopak zgasił silnik auta.

Nie wiedząc co zrobić, otworzyłam drzwi od strony pasażera. Louis zrobił ze swoimi to samo. Wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę drzwi do mojego domu. Z uciechą spostrzegłam, że w żadnym z okien nie pali się światło.
-Więc…-Louis zaczął mówić, gdy tylko zatrzymaliśmy się przy drzwiach - Chciałbym ci podziękować za ten wieczór- mówił uśmiechając się szczerze.
Oparłam się plecami o drzwi, nie mogąc spuścić z niego wzroku. Jego oczy były radosne i jak zwykle piękne.
-To ja powinnam ci za to podziękować- odparłam, nie przestając się uśmiechać.
Louis spuścł wzrok , rozpromieniając się niewinnie. W końcu spojrzał prosto w moje oczy.
-To dla mnie przyjemność.
Moje serce podskoczyło. Louis zbliżyli się do mnie, zostawiając na mym policzku pocałunek. Kiedy się odsunął na moment zamarłam, chcąc ponownie poczuć jego skórę .
-Dobranoc Venus- wyszeptał. 
Przez mój mózg przeszła chwila euforii, a adrenalina przepełniła moje ciało dodając odwagi.
Louis zrobił krok w tył, jednak złapałam go za nadgarstek. Chłopak odwrócił się w moja stronę, ze zdziwieniem patrząc w moje oczy. Przeciągnęłam go mocno do siebie, szepcząc do ucha;
-Gdzie stąd pójdziesz?
Oczy Louisa błądziły po mojej twarzy szukając jakiejś podpowiedz
-Planowałem do domu-odpowiedział po chwili
Wolno przeczesałam palcami jego włosy. Louis nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, jednak z każdą sekundą jego zdziwienie przeradzało się w pożądanie.
Przejechałam dłonią po jego policzku, ciesząc się każdą chwilą.
-A może zmienisz plany?-zapytałam uśmiechając się znacząco.

***

Gdy tylko wpadliśmy do mojego pokoju oparłam się o jedną ze ścian. Drzwi głośno trzasnęły, zatrzaskując się za nami. Louis oparł dłonie o ścianę, zamykając mnie w uścisku. Nie mogłam przestać patrzeć w jego oczy. 
Delikatnie przejechałam palcami po jego klatce piersiowej, czując ciepło jego skóry. Mój oddech stal się nieregularny, a ja sama nie do końca wiedziałam co się dzieje. Louis ostrożnie podniósł mój podbródek kierując mój wzrok na jego. Po chwili nasze usta się spotkały. Złapałam Louisa za koszulkę, przyciągając najbliżej jak się da. Z początku chłopak całował mnie delikatnie, jakby bał się  mnie zranić. Przywarłam ustami mocno do niego, instynktownie mówiąc mu, że chcę więcej. Nasze języki się spotkały, splatając w tylko im znany sposób. Louis cicho stęknął, kładąc dłonie na moich plecach. Jego palce czule wędrowały wzdłuż linii mojego kręgosłupa, wywołując u mnie falę podniecenia. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej żarliwe. Po każdym dotyku chcieliśmy jeszcze więcej. Wciąż było mało. 
Poczułam jak ręka Louisa powoli zbliża się do linii moich spodni, aż  w końcu  po omacku próbuje odpiąć pasek. Louis odpiął go, mocując się następnie z guzikiem. Na moment przestałam odwzajemniać pocałunki, kładąc dłonie na jego nadgarstkach. 
Louis posłał mi niedowierzające spojrzenie. Wiedziałam, że myśli że znów chce to wszystko przerwać.
-Nie myślisz, że idziemy z tym zbyt szybko?-zapytałam cicho nie odrywając od niego oczu.
Louis nachylił się nade mną, szepcząc do ucha;
-A co jeśli jutra nie będzie?
Po moim ciele znów przeszła fala dreszczy. Pocałowałam go w szyję, ssać jego ciepłą skórę.
-Zaufaj mi, Venus- powiedział, próbując oswobodzić moje włosy z kucyka, który ledwo już się sam trzymał.
Pomogłam mu w tym, roztrzepując włosy. 
Chłopak posłała mi zadowolone spojrzenie.
-Od razu lepiej.
Louis objął moją twarz obiema dłońmi, mocno przywierając do swoich ust. Składał pocałunki na mojej twarzy, zjeżdżając później do szyi, aby po kilki sekundach zrobić na niej malinkę.
Zjechałam dłońmi pod jego bluzkę, ściągając ją przez jego głowę. Po chwili i ja zostałam w samym staniku.
Nagle zauważyłam ze Louis z niepokojem obmacuje swoje kieszenie.
-Nie mam jak się zabezpieczyć- powiedział. 
W jego glosie słyszałam zdenerwowanie.
Szybko posłałam mu uśmiech, odszukując w torebce leżącej tuz obok mnie, prezerwatywę. Po chwili podałam mu ją chłopakowi.
Louis wybałuszył oczy.
-Nie pytaj –poleciłam przyciągając go z powrotem do siebie.
Teraz to ja po omacku próbowałam poradzić sobie z jego jeansami. Nie minęło kilka minut, a Louis stał przede mną w samych bokserkach. Chłopak ukucnął składając pocałunki na moim brzuchu. Zadrżałam mierzwiąc jego włosy. Louis pociągnął w dół moje spodnie. Przez moment czułam się skrępowana stojąc przed nim w samej bieliźnie, jednak wkrótce wstyd odszedł w niepamięć. Nim się obejrzałam chłopak nałożył prezerwatywę. Pocałowałam go w usta, jego dłonie wodziły po mojej pupie. Szybko odnalazłam je, pomagając mu ściągnąć moja bieliznę.
Poczułam zimną ścianę za swoimi plecami. Chłopak wciąż trzymał dłonie na moich pośladkach. Zdecydowanie oplotłam nogami jego talię. Chwilę później Louis we mnie wszedł. Głośno sapnęłam, zwracając jego uwagę.
-Jesteś piękna- wyszeptał stłumionym głosem.
Ledwo dosłyszała ostatnie słowo, bo nagle Louis powoli zaczął się poruszać. Wbiłam paznokcie w jego plecy, nie potrafiąc inaczej zareagować. Poczułam jak Louis mocniej mnie do siebie przyciąga, aby po chwili przenieść na łózko.
Opadłam na nie, czując na sobie ciężar chłopaka. Louis przez moment gładził mój policzek uśmiechając ciepło. Po chwili nachylił się składając pocałunek na mojej piersi.
-Louis...- wyszeptałam czując że znów się porusza, przyspieszając z każda sekundą. 
Wygięłam się do tyłu, nie oporna na fale ekstazy.
Nasze klatki piersiowe unosiły się nierytmicznie, szybko opadając, aby po chwili skóra drugiego ponownie zetknęła się z pierwszą.
Moje ciało ogarnęła euforia. Pragnęłam aby ta chwila trwała wiecznie. Pożądałam Louisa, jak nikogo innego na tym świecie.
Powoli nie wytrzymywałam, czułam jakby moje ciało miało eksplodować . Louis znów przyspieszył.
Zacisnęłam dłonie na jego plecach. Chłopak jęknął. Nasze ciała rytmicznie unosiły się współpracując ze sobą. Nagle Louis spowolnił, całując mnie w moje usta. Nim się zorientowałam oboje doszliśmy.
Louis  spod kurtyny włosów odsłonił moje ucho, szepcząc cicho;
-Nie chcę cię stracić, Venus.


Dziwnie czułam się pisząc TAKI rozdział. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Jeśli tak, pokażcie to, komentując. Chciałabym zobaczyć ile z Was czyta ten blog :) .
Przepraszam za ewentualnie błędy, ale niestety trudno ich nie przeoczyć.

14 komentarzy:

  1. MMMMMMM GORĄCO, GORĄCOOOOOO! O:
    Ojejku, że az tak się sprawy potoczyły :3
    Czekam na dalej! C:

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest CUDOWNE!!!! Jeju!
    Przyznam, że wcześniej nie byłam przekonana co do tej historii, a rozdziały czytałam z nudów ale po tym rozdziale to się zmieniło. Z niecierpliwością czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Łoo.kurde Marysiu, tego to się nie spodziewałam ;D. Ale podoba mi się, bardzo mi się podoba! Nie wiem co pisać Haha, po raz pierwszy mam zastój myśli xd. Ok więc skończę na tym, żeby nie pisać głupot. Love you! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. ojojojojo *.* to tylko ja, czy jakoś gorąco się zrobiło? zaczyna brakować powietrza.
    Hah, a teraz na poważnie. super rozdział, strasznie mi się podoba to opowiadanie. nie wiem, co jeszcze napisać, więc po prostu powiem, że nie mogę się doczekać następnego, więc pisz i dodawaj jak najszybciej.

    zapraszam do siebie -> http://fun-love-tears.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. ooo kurde*o* Hah, jezu świetny :3
    Nie mogę się doczekać następnego ;) x

    OdpowiedzUsuń
  6. Dhxkhdjodhsisobzk *.* Zajebiste! Kocham to! Zapraszam: loveisnthard.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale gorąco się zrobiło *.* Super czekam na next . ; )

    OdpowiedzUsuń
  8. Oooo, kurde, tego to się nie spodziewałam... OSTRO xD
    Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby wejść na twojego bloga rano, ale temu czemuś bardzo dziękuję :D
    Cały dzień miałam dobry humor. Po prostu zajebiste :D <333
    Kocham to opowiadanie.! Pierwszy blog, na którego zaglądam od razu po włączeniu kompa. Chce więcej :D Więc pisz, kiedy masz tylko czas i wenę :*

    Ps. Aaaaa, właśnie... czy dla mnie jest ten dedyk?? :D

    OdpowiedzUsuń
  9. ale mi gorąco <3333 u scena świetna zatkało mnie nawet nie wiem co napisać lols jak nigdy jednym słowem uwielbiam Cię i twojego bloga *,*

    OdpowiedzUsuń
  10. jejku, jejku, jejku *_* boskie!

    OdpowiedzUsuń
  11. ZAJEBISTY !*_*

    OdpowiedzUsuń
  12. Masz wielki talent :> Rozdziały są długie .... zazdroszczę tego tobie. Ja tak nie potrafię. Twoja opowiadanie trafia do serca i poszerza w nim ciepło którego po przeczytaniu i tak jest już dużo ;)
    http://in-the-place-there-is-no-happiness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń