Obudziłam się od razu spostrzegając, iż dochodzi dwunasta.
Mój kark bolał od złej pozycji jaką przybrałam w czasie snu. Z oporem przekręciłam
się na drugi bok, próbując ponownie zasnąć. Jednak sen nie przychodził. Pokój
przepełniał przyjemny zapach jedzenia. Niezgrabnie usiadłam na łóżku,
zaczerpując powietrza do płuc. Mój brzuch szybko przypomniał mi, że nie jadłam
już długi czas. Szybko wyczołgałam się z łóżka, idąc wolnym krokiem w stronę
drzwi. Chwilę wahałam się czy je otworzyć. Ich otwarcie było niczym, jak skrzynia, która kryła w swoim wnętrzu odpowiedź na ważne pytanie.
Z
obawa nacisnęłam klamkę, wychodząc na przedpokój. Woń, zalała całe
pomieszczenie i z każdym moim krokiem przybierała na swojej intensywności.
Dyskretnie stanęłam w progu kuchni, widząc odwróconego plecami Louisa. Chłopak instynktownie odwrócił się w moja stronę, posyłając
przyjacielski uśmiech.
-Hej, dobrze, że wstałaś. Właśnie robiłem zapiekanki-
przywitał się zapraszając mnie do wnętrza .
Jego reakcja zdziwiła mnie, sprawiając, że nie wiedziałam co
myśleć. Oczekiwałam, że będzie zły, z dystansem podejdzie do mojej osoby.
-Siadaj, zaraz podam nam śniadanie- poprosił nakładając na
duży talerz zapiekani z serem i kawałkami kiełbasy- Proszę.
Louis podszedł do mnie z talerzem.
Szybko wzięłam jedną
zapiekane, czując jak niesamowicie pachnie.
-Mmmm, co za zapach- pochwaliłam oddając uśmiech, który nie
schodził chłopakowi z twarzy.
Louis był wciąż w tej samej czarnej bokserce, która miał na
sobie wczorajszego wieczoru.
-To sekret dobrych przypraw- mrugnął, gryząc kęs.
Podążyłam za jego przykładem, gryząc zapiekankę. Musiałam
przyznać, że Louis był dobrym kucharzem.
-Smakuje Ci?- Zapytał nie odrywając ode mnie wzroku.
Szybko
przytaknęłam głową, zastanawiając się czy wczorajszy wieczór nie był
przypadkiem jakimś moim urojeniem. Oblizałam brudne palce, popijając następnie
wodą.
-Jakie masz plany na dziś?-zapytał po chwili milczenia
Na sama myśl co powinnam dzisiaj zrobić poczułam ból brzucha
-Musze wrócić po swoje rzeczy do klubu- wytłumaczyłam kręcąc z niezadowoleniem
oczami.
-Mogę cię tam zawieść- zaproponował, nakładając sobie na talerz
kolejną zapiekankę.
Przez chwile milczałam, zastanawiając się jakie mogą
wyniknąć z tego konsekwencję
-Nie musisz, wiem jak tam trafić.
Czułam, że robi dla mnie zbyt wiele, a ja go wykorzystuje.
Louis odłożył serwetkę, opierając obie ręce na blacie
stołu.
-Venus, pozwól mi
Jego słowa zrobiły niezłe, zamieszanie w moim brzuchu. Było w nich coś takiego.... magnetycznego.
Westchnęłam spuszczając wzrok, na
podłogę. Jeśli pozwolę mu na to, a ktoś z moich znajomych zobaczy nas razem
wszyscy pomyślą, że zwariowałam. Jednak czy to jest naprawdę istotne, co oni
myślą? Przecież prędzej czy później ktoś i tak zorientuję się ile czasu spędzamy
ze sobą.
Czy ja własnie nie potwierdziłam sobie samej, że Louis nie jest mi
obojętny?
Odważniej spojrzałam prosto w oczy chłopaka, uśmiechając się
przy tym wdzięcznie.
-Zgoda
***
Louis zatrzymał samochód tuż przed wejściem do klubu. Przed
jego drzwiami wciąż leżały porozrzucane butelki. Denerwowałam się, nie wiedząc
co zrobię gdy ktoś zapyta mnie o wczoraj. Serce waliło mi, nie pozwalając myśleć logicznie. Zaczerpnęłam głęboki oddech, otwierając drzwi samochodu.
Nagle Louis złapał mnie za rękę. Zdezorientowana spojrzałam
w jego poważne oczy.
-Venus, mogę cię o coś zapytać?
Automatycznie przełknęłam rosnąca gulę w gardle, próbując
określić o czym myśli.
-Jasne- powiedziałam w końcu
Byłam pewna, że Louis wyczul moje zdenerwowanie
-Żałujesz?-zapytał cicho, patrząc na kierownicę samochodu.
Osłupiała nie byłam pewna o co mnie pyta
-Czego?
Louis podniósł głowę, przenosząc wzrok na mnie. Nasze oczy
spotkały się. Żadne z nas nie przerwało kontaktu wzrokowego.
-Wiesz czego- powiedział
Grając na zwłokę odpowiedziałam pytaniem na pytanie
-A ty?
Po minie Louisa stwierdziłam, że nie spodziewał się takiego
obrotu sprawy. Wstrzymałam oddech.
-Nie, a ty?
Uśmiechnęłam się do niego. Louis był zdezorientowany.
Otworzyłam drzwi stając tuż przy samochodzie. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
Nachyliłam się do wnętrza auta patrząc na chłopaka.
-Nie- odpowiedziałam w końcu.
Nie czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony,
zamknęłam za sobą drzwi i szybkim krokiem przeszłam dzieląca mnie odległość,
prowadzącą do drzwi klubu.
Chwilę wahałam się, jednak po paru sekundach, popchnęłam
masywne drzwi wchodząc do pomieszczenia. Stukot obcasów, odbił się pogłosem o ściany klubu. Nigdy nie widziałam tego miejsca tak wyludnionego.
Gdzieś z mojej lewej strony usłyszałam ciche odchrząkanie.
Szybko przeniosłam wzrok, widząc starszego nieco chłopaka.
-Klub jest zamknięty- powiedział ostro
Zjechałam go wzrokiem, próbując uświadomić mu, że nie jestem
na tyle głupia, żeby tego nie zauważyć.
-Zostawiłam tu wczoraj torebkę- wytłumaczyłam, krzyżując
ręce na piersiach
-Cierpisz na sklerozę?- zakpił, kręcąc głową.
Szczotka, którą
chwile wcześniej zamiatał, upadla na podłogę. Chłopak nie spuszczając ze mnie
wzroku nachylił się po nią.
-A ty chcesz stracić pracę?
Nieznajomy zrobił minę świadczą, że jest pod wrażenie mojej odpowiedzi, zaśmiał się donośnie.
Posłałam mu wrogie spojrzenie.
-Dexter!-zawołał, odwracając się w stronę baru
Po chwili z zaplecza wyłonił się niski blondyn. Przynajmniej
on wydawał się robić lepsze wrażenie.
-Ta dziewczyna szuka torebki, którą wczoraj tu zostawiła.
Blondyn pokwiał głową ze zrozumieniem i
bez jakichkolwiek zbędnych pytań, znikł ponownie po paru minutach wracając
ku mojej radości z torebka
-To ona?-zapytał uśmiechając się
Pokwialam glową biorąc od niego swoja zgubę
-Dzięki
Gdy wyszłam z klubu nadzieja, że może Louis wciąż czeka
całkowicie mnie opuściła. Szybko odszukałam w torebce komórkę, która na
szczęście nie zginęła, jak i inne rzeczy, które w niej zostawiłam. Szybko
spostrzegłam, że mam dwie wiadomości. Jedna od Grace, druga od Erin.
Podejrzewalam, że żadna z nich nie jest dobra. Westchnęłam otwierając pierwszą
„Wracaj do domu gdziekolwiek jesteś. Rodzice wiedzą G x”
Serce skoczyło mi niebezpiecznie. Jeśli oni naprawdę się
dowiedzieli, nie będzie z tego nic dobrego.
Otworzyłam drugą
„O co ci chodzi? Odezwij się!”
Tą ostatnią zignorowałam, wrzucając komórkę z powrotem do
torebki.
***
Gdy tylko dotarłam pod drzwi domu już wyczuwałam ta ciężką
atmosferę, która wisiała w powietrzu.
W domu panowala pozorna cisza, która choć na chwile mnie uspokoila. Przeszłam długi hol zatrzymując się przy wejściu do kuchni.
Przy stole siedzieli rodzice i Grace. Ta ostatnia patrzyła na mnie
przepraszająco
-Venus, czy do reszty zwariowałaś?- krzyknęła mama, nie
spuszczając ze mnie wzroku.- Myśleliśmy, że ktoś ci coś zrobił
-To nie było mądre- dopowiedział tata,krzyżując ręce na blacie stołu, na którym najwyraźniej stal niedokończony obiad.
-Jestem już dorosła, mogę robić co chcę!- wybuchłam
-Dorosła może tak, ale nie odpowiedzialna.
Dawno nie
widziałam mamy patrzącej na mnie taki sposób. Dopiero teraz powoli rozumiałam jak wiele nas od siebie dzieli.
-A czy wy jestescie odpowiedzialni?-zaczelam krzycząc, nie
potrafiąc wytrzymac w spokoju - Ile razy interesowaliście się tym gdzie i
z kim się zadaje?-posłałam rodzicom pytające spojrzenie
Żadne z nich nic nie powiedziało
-No własnie
Wybiegłam z kuchni, zatrzymując się
dopiero w swoim pokoju. Sfrustrowana padłam na łóżko. Nie minęło nawet kilka
minut kiedy drzwi pokoju się otworzyły.
Nie patrząc na gościa wyrzuciłam z siebie tylko jedno słowo;
-Wyjdź
W pokoju zapanowała, cisza, przerwana dopiero przez trzask
zamykanych drzwi. Z nadzieja, że jestem sama odwróciłam się widząc
zdezorientowaną Grace
-Dlaczego nie wyszłaś?-zapytałam
Dziewczyna podeszła do łóżka siadając na jego krawędzi.
-Gdzie
byłaś?-zapytała cicho
Przez chwilę wahałam się co jej powiedzieć. Nie chciałam,
aby wiedziała za dużo. Tym bardziej u kogo spalam.
-Byłam na imprezie
Powiedziałam grzebiąc w torebce, chcąc aby Grace zrozumiała, że nie chce gadać.
-Cała noc?-parsknęła głośno, odwracając głowę w drugą
stronę- Jest grubo po piętnastej. Gdzie spałaś?
Irytowałam się coraz bardziej. Zacinełam zęby szybkując
dobrej odpowiedzi
-U znajomego...
Grace wstrzymała oddech, po chwili nachylając się na łóżku.
Podniosłam głowę łapiąc z nia kontakt wzrokowy
-Spałaś z kimś?-zapytała szeptem
-Nie nie spalam! Zajmij się sobą- krzyknęłam, urażona
zarzutami jakie postawiła mi siostra.
Coś w głębi mnie nagle przypomniało mi, że tak nie do końca mogłaby się mylić,
gdyby spraw potoczyła się trochę inaczej.
Grace bez słowa, wstała z łóżka wychodząc z pokoju, jednak zbyt dobrze ją znałam, żeby nie
wiedzieć, że prawdopodobnie zaraz znów wróci.
Tym razem znów się nie pomyliłam.
Ległam na łóżku, poduszką zakrywając twarz. Jakaś cząstka mnie pragnęła
zadzwonić do Louisa, usłyszeć jego głos. Tylko co miałabym mu powiedzieć?
-Venus…- usłyszałam stłumiony głos siostry- Przepraszam cie-
mówiła
Grace westchela. Łożko ugięło się pod jej ciężarem. Poczulam jak siostra mnie obejmuje. Odłożyłam poduszkę na bok, patrząc jej prosto
w oczy
-Byłam u znajomego-
zaczełam obliuzując usta, jak na złość przypominając sobie pocałunek Louisa - Do
niczego nie doszło- zapewniłam, myśląc, że chyba okłamuję samą siebie
Grace zmarszczyła czoło
-Znam go?-zapytała cicho
Westchnęłam, odgarniając włosy z czoła, tym samym zbierając się na
odwagę, aby popatrzeć jej w oczy.
-Tak, znasz go Grace.
Przepraszam, że jest krótki, ale wkrótce wynagrodzę Wam to, kiedy szkoła wreszcie przestanie wymagać podciągnięcia niektórych ocen -.-