Na moim drugim blogu chciałabym podzielić się z Wami moimi wrażeniami z premiery TIU z Londynu
Jeśli jesteście zainteresowani to zapraszam
http://www.youonlyliveonce2509.blogspot.com
:)
czwartek, 29 sierpnia 2013
sobota, 10 sierpnia 2013
Jeszcze nie dziś.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że minęło więcej czasu niż planowałam nic nie pisać. Pytacie czy tu wrócę. W chwili obecnej nie wiem. W wakacje jak na złość straciłam ten zapał do pisania, który towarzyszył mi podczas roku szkolnego. Może i tym razem, po powrocie do szkoły znów zapragnę pisać dalej tego bloga. Jednak, nie oszukujmy się - przyszły rok szkolny nie będzie fundował mi dużo wolnego czasu, a przynajmniej nie tyle ile miałam, kiedy pisałam pierwszy blog.
Nie pisałam nic wcześniej tutaj także z pewnego prywatnego powodu, który wydawał mi się nadrzędny i nie byłabym w stanie ciągnąć opowiadania w sposób jaki chciałam wcześniej.
Przepraszam, jeśli Was zawiodłam. Nie potrafię wyjaśnić dlaczego to wszystko nagle się tak potoczyło.
Nie pisałam nic wcześniej tutaj także z pewnego prywatnego powodu, który wydawał mi się nadrzędny i nie byłabym w stanie ciągnąć opowiadania w sposób jaki chciałam wcześniej.
Przepraszam, jeśli Was zawiodłam. Nie potrafię wyjaśnić dlaczego to wszystko nagle się tak potoczyło.
czwartek, 20 czerwca 2013
Pewna(nie wesoła) informacja
Długo zastanawiałam się czy to napisać czy nie....
Ale jednak postanowiłam już.
Od pewnego czasu zastanawiam się czy to co robię ma w ogóle jakiś sens.... Nie to, że nie lubię pisać - bo wręcz przeciwnie, bardzo to lubię, jednak tu chodzi o to czy pisanie o własnym idolu jest ciągle tym o czym chce pisać. Potrzebuję przerwy, jestem zmęczona ciągłym zastanawianiem się " trzeba napisać rozdział bo już to raz odkładałam", dlatego zawieszam bloga. Na razie na niecały miesiąc. Inna sprawa... zauważyłam, że coraz mniej osób komentuje. To też dało mi do myślenia czy może nie zakończyć tego co robię.
Może to kwestia monotonii życia, a po tej przerwie wrócę tutaj i dokończę tą historię. Czas pokaże. Może Wy zmotywujecie mnie jakoś do kontynuacji.
Przepraszam Was bardzo.
Wrócę tu.
Mam nadzieję.
Ale jednak postanowiłam już.
Od pewnego czasu zastanawiam się czy to co robię ma w ogóle jakiś sens.... Nie to, że nie lubię pisać - bo wręcz przeciwnie, bardzo to lubię, jednak tu chodzi o to czy pisanie o własnym idolu jest ciągle tym o czym chce pisać. Potrzebuję przerwy, jestem zmęczona ciągłym zastanawianiem się " trzeba napisać rozdział bo już to raz odkładałam", dlatego zawieszam bloga. Na razie na niecały miesiąc. Inna sprawa... zauważyłam, że coraz mniej osób komentuje. To też dało mi do myślenia czy może nie zakończyć tego co robię.
Może to kwestia monotonii życia, a po tej przerwie wrócę tutaj i dokończę tą historię. Czas pokaże. Może Wy zmotywujecie mnie jakoś do kontynuacji.
Przepraszam Was bardzo.
Wrócę tu.
Mam nadzieję.
niedziela, 16 czerwca 2013
Rozdział XI
No wiec, ten tego... Ten kolor już chyba mówi sam za siebie. ;-)
Z dedykacją dla Karoliny :)
Deszcz głucho uderzał o parapet mojego okna. Siedziałam na rozścielonym łóżku, niechętna do czegokolwiek.
Było wtorkowe późne popołudnie. Mój telefon wciąż odbierał to nowe wiadomości, głownie od Erin i Rachel. Kilkakrotnie korciło mnie, aby napisać do Louisa, jednak w końcu rzeczy, nie robiłam tego.
Rodziców jak zwykle nie było w domu, nawet po ostatniej wymianie zdań praktycznie nic się nie zmieniło. Grace wyszła gdzieś, mówiąc, że nie wróci zbyt szybko. Nie powiedziałam jej u kogo spałam. Wywinęłam się kilkoma sprytnymi argumentami. Wiedziałam, że w końcu wszystko wyjdzie na jaw, a do szkoły wrócić trzeba będzie prędzej czy później, jednak nie chciałam na razie o tym myśleć.
Coś cicho uderzyło o moje okno. Zamarłam na moment, zastanawiając się czy to nie deszcz. Nie minęło kilka minut, kiedy ponownie usłyszałam uderzenie w szybę.
Może to ktoś do Grace, znów pomylił pokoje, pomyślałam.
Westchnęłam cicho, wstając z łóżka. Odsłoniłam zasłonkę, otwierając okno. Czułam jak wilgoć osiada na mojej twarzy.
Spodziewałam się zobaczyć kogoś ze znajomych Grace, jednak pod masywnym dębem stał Louis.
Moje serce skoczyło w piersiach. Chłopak pomachał mi, śmiejąc się, najwidoczniej z mojej głupiej miny. Gestem głowy wskazał na wejście domu. Automatycznie pokiwałam twierdząco głową, znikając za zamkniętym oknem. Szybko ogarnęłam wzrokiem pokój, chowając pod łóżko rzeczy, które walały się chwilę temu po całej jego powierzchni.
Biegnąc po schodach, zawiązałam włosy w wysokiego kucyka. Ostrożnie otworzyłam drzwi, wpuszczając do środka chłopaka.
-Cześć- przywitał się, przekraczając próg domu, aby po chwili pocałować mnie w policzek.
Odkąd go poznałam mocne bicie serca stało się nieodłącznym elementem mojego życia.
Zamknęłam drzwi, zastanawiając się co powiedzieć.
-Ładny dom-pochwalił rozglądając się wokół.
Z krótkich, ciemnych włosów skapywały pojedyncze krople wody. Gestem głowy poprosiłam, aby szedł za mną.
-Wytrzyj się -poleciłam, podając mu czysty ręcznik, gdy tylko znaleźliśmy się w moim pokoju.
Głowa Louisa na moment znikła pod ręcznikiem, wyłaniając się po chwili z nieschodzącym uśmiechem.
Klapnęłam na łóżko, nie odrywając od niego oczu.
-Co tutaj robiłeś?-zapytałam przerywając grobową ciszę
Louis usiadł obok mnie, kładąc na kolanach mokry ręcznik.
-Pomyślałem, że wpadnę - po chwili dodał - Byłem wczoraj pod twoją szkołą, ale nigdzie cię nie widziałem
Spuściłam wzrok, bawiąc się palcami. Nie musiałam tłumaczyć się dlaczego nie było mnie w szkole. To nie była jego sprawa.
Louis widząc, że nie odpowiadam zmienił temat.
-Grasz na pianinie?-zapytał cicho
Podnosiłam głowę, widząc jego zaciekawione spojrzenie. Delikatnie się uśmiechnęłam.
-Mama kiedyś próbowała mnie nauczyć. Długo namawiała, twierdząc, że szybko załapię grę...
Z dedykacją dla Karoliny :)
Deszcz głucho uderzał o parapet mojego okna. Siedziałam na rozścielonym łóżku, niechętna do czegokolwiek.
Było wtorkowe późne popołudnie. Mój telefon wciąż odbierał to nowe wiadomości, głownie od Erin i Rachel. Kilkakrotnie korciło mnie, aby napisać do Louisa, jednak w końcu rzeczy, nie robiłam tego.
Rodziców jak zwykle nie było w domu, nawet po ostatniej wymianie zdań praktycznie nic się nie zmieniło. Grace wyszła gdzieś, mówiąc, że nie wróci zbyt szybko. Nie powiedziałam jej u kogo spałam. Wywinęłam się kilkoma sprytnymi argumentami. Wiedziałam, że w końcu wszystko wyjdzie na jaw, a do szkoły wrócić trzeba będzie prędzej czy później, jednak nie chciałam na razie o tym myśleć.
Coś cicho uderzyło o moje okno. Zamarłam na moment, zastanawiając się czy to nie deszcz. Nie minęło kilka minut, kiedy ponownie usłyszałam uderzenie w szybę.
Może to ktoś do Grace, znów pomylił pokoje, pomyślałam.
Westchnęłam cicho, wstając z łóżka. Odsłoniłam zasłonkę, otwierając okno. Czułam jak wilgoć osiada na mojej twarzy.
Spodziewałam się zobaczyć kogoś ze znajomych Grace, jednak pod masywnym dębem stał Louis.
Moje serce skoczyło w piersiach. Chłopak pomachał mi, śmiejąc się, najwidoczniej z mojej głupiej miny. Gestem głowy wskazał na wejście domu. Automatycznie pokiwałam twierdząco głową, znikając za zamkniętym oknem. Szybko ogarnęłam wzrokiem pokój, chowając pod łóżko rzeczy, które walały się chwilę temu po całej jego powierzchni.
Biegnąc po schodach, zawiązałam włosy w wysokiego kucyka. Ostrożnie otworzyłam drzwi, wpuszczając do środka chłopaka.
-Cześć- przywitał się, przekraczając próg domu, aby po chwili pocałować mnie w policzek.
Odkąd go poznałam mocne bicie serca stało się nieodłącznym elementem mojego życia.
Zamknęłam drzwi, zastanawiając się co powiedzieć.
-Ładny dom-pochwalił rozglądając się wokół.
Z krótkich, ciemnych włosów skapywały pojedyncze krople wody. Gestem głowy poprosiłam, aby szedł za mną.
-Wytrzyj się -poleciłam, podając mu czysty ręcznik, gdy tylko znaleźliśmy się w moim pokoju.
Głowa Louisa na moment znikła pod ręcznikiem, wyłaniając się po chwili z nieschodzącym uśmiechem.
Klapnęłam na łóżko, nie odrywając od niego oczu.
-Co tutaj robiłeś?-zapytałam przerywając grobową ciszę
Louis usiadł obok mnie, kładąc na kolanach mokry ręcznik.
-Pomyślałem, że wpadnę - po chwili dodał - Byłem wczoraj pod twoją szkołą, ale nigdzie cię nie widziałem
Spuściłam wzrok, bawiąc się palcami. Nie musiałam tłumaczyć się dlaczego nie było mnie w szkole. To nie była jego sprawa.
Louis widząc, że nie odpowiadam zmienił temat.
-Grasz na pianinie?-zapytał cicho
Podnosiłam głowę, widząc jego zaciekawione spojrzenie. Delikatnie się uśmiechnęłam.
-Mama kiedyś próbowała mnie nauczyć. Długo namawiała, twierdząc, że szybko załapię grę...
-Ale ty tego nie chciałaś?-zapytał łagodnie.
Pokiwałam głowa, łapiąc z nim kontakt wzrokowy.
-Kiedyś usłyszałam przypadkiem jak tata mówi do mamy, że
pianino to nie mój żywioł. Że powinnam poszukać innego instrumentu...
Louis nie spuszczał ze mnie wzroku, słuchając każdego słowa.
-I znalazłaś?-zapytał
-Nie, jeszcze nie-przyznałam, czując wstyd. Tu mogło chodzić
bardziej o lenistwo niż o instrumenty.
-Masz na to cale życie, Venus
Podziękowałam mu za to uśmiechem.
Zamilkliśmy, pogrążeni w potoku własnych myśli.
-Jesteś sama w domu?-zapytał po kilku minutach
-Tak, Grace gdzieś wyszła, prawdopodobnie na noc, tata nie
mam pojęcia gdzie jest, a mama...-przerwałam na chwile zastanawiając się po co właściwie mówię mu to z takimi szczegółami-... znów gra
-Będzie miała występ?
Silniejsze uderzenia deszczu o parapet na moment przykuło
moją uwagę.
-Tak, to znaczy...- zaczęłam, niepewna jak jest na prawdę- Ma
próbę przed występem, który niedługo ma się odbyć.
Louis z zaciekawieniem podniósł jedną brew.
-Chciałbyś jej posłuchać?-zapytałam wpadając na pewien
pomysł.
Chłopak zmierzwił swoje włosy, wahając się chwile.
-Nie będziemy jej przeszkadzać?-
Dawno w jego głosie nie
słyszałam tyle niepewnosci co teraz
-Oczywiście ze nie! Nawet nie będzie wiedzieć, że tam
jesteśmy. To będzie jak Vipowska wejściówka, tylko, że za darmo.
Louis wybuchł śmiechem. Jego oczy zwęziły się do dwóch
niewielkich kresek.
Kochałam patrzeć jak się śmieje.
-No dobra, w takim razie prowadź!
***
W wielkim budynku sali kongresowej panowała cisza. Przy
wejściu stał ochroniarz, witający nas skinięciem głowy. Poprzednio byłam tu
jedynie trzy razy. Było to kiedy mama dopiero zaczynała swoja karierę, jednak doskonale pamiętałam jak dostać się no górne piętro i przy okazji być niezauważonym.
Gestem głowy wskazałam Louisowi drewniane drzwi.
-Myślisz, że nas nie zauważy?-zapytał, z ręka na klamce gotowy otworzyć
drzwi.
Popatrzyłam w jego lazurowe oczy.
-Zaufaj mi.
Louis przez chwilę patrzył się na mnie badawczo. Zastanawiałam się
czy nie odebrał tych słów dwuznacznie, czy nie chodzi o zaufanie do wszystkich
rzeczy, które robię.
Drzwi cicho zatrzeszczały, a z dolnej części sali dobiegała spokojna melodia. Podeszłam
do barierki, widząc mamę w niewielkim świetle rzucanym na scenę.
-To twoja mama?-szepnął
Pokiwałam głową nie odrywając od niej wzroku.
Przykucnęłam, po chwili siadając na drewnianej podłodze.
Louis uczynił to samo.
Mama nie przestawała grać.
-Często tu przychodzisz?- zapytał
Przy mroku jaki panował, dostrzegłam tylko niewielkie
fragmenty jego twarzy.
-Prawie w ogóle- przyznałam
Mama grała dynamiczny utwór, skupiona jedynie na
klawiszach pianina. Znałam ją, nie było tygodnia, w którym nie grałaby jej w
domu.
-Czasami tez gram- wyznał Louis, oblizując spierzchłe wargi.
Jego słowa zdziwiły mnie.
Spojrzałam na niego.
-Czemu mi nic nie mówiłeś?
Chłopak rzucil obojętne spojrzenie
-Nie pytałaś.
Nagle poczułam się winna, zwykłą egoistką. Spuściłam głowę widząc, iż mama wstaje od pianina. Po chwili zniknęła za kulisami. Światła całkowicie
zgasły, pozostawiając nas w przerażającej ciemności. Oprócz chodzącego
klimatyzatora panowała grobowa cisza.
-Chyba twoja mama skończyła- powiedział szeptem Louis.- Spóźniliśmy się.
Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł. Energicznie wstałam,
robiąc pogłos na wielkiej sali.
-Chodź ze mną.
Ruszyłam żwawym krokiem, wychodząc z górnego piętra, aby po paru minutach
znaleźć się u jej dołu. Szybko odnalazłam włącznik, rozświetlając kawałek
sceny.
-Venus, co chcesz zrobić?- w głosie Louisa wyczułam
zmieszanie.
Nie zastanawiając się, starając nie wywrócić zeszłam po
schodach dochodząc od samej sceny. Louis dotrzymał mi kroku.
-Mówiłeś, że grasz- uśmiechnęłam się, zachęcając do wejścia
za mną na scenę.
Chłopak zatrzymał się, patrząc na mnie oniemiałym wzrokiem.
-A jak ktoś nas zobaczy?Przecież usłyszą, że ktoś gra!
Przeszłam kilka kroków po drewnianym parkiecie sceny,
zatrzymując się na samem jej środku, tak aby stać naprzeciw Louisa.
-Spokojnie, nic zlego się nie stanie-zacheciłam.
Louis przez chwile zastanawiał się, patrząc na mnie niepewnie
-No dalej!-poskoczyłam wciąż zachęcając chłopaka. – No
chyba, że oszukałeś mnie i wcale nie umiesz grac- powiedziałam chcąc go trochę
rozdrażnić. Skrzyżowałam ręce na piersiach udając zasmuconą.
Louis zareagował natychmiast i już po chwili stal obok mnie.
Chłopka niepewnie podszedł do pianina. Aby dodać mu otuchy, usiadłam tam gdzie
przed chwila siedziała moja mama.
-No dobra- powiedział w końcu
Wzdychając ruszył, siadając tuż obok mnie.
Louis przejechał placami po klawiszach. Po chwili całą sale
przepełniła spokojna melodia. Louis nie odrywał od instrumentu wzroku. Jego
place co rusz dotykały to innych klawiszy. Wstrzymałam oddech siedząc jak
zahipnotyzowana. Nie słyszałam nigdy tego utworu, jednak byłam pewna, że na
długo będzie w mojej pamięci.
Przy przygaszonym świetle czułam się jakbym
siedziała u boku sławnego muzyka, a cała aura przepełniona była milionem
słuchaczy.
Nim się obejrzałam chłopak przestał grać. Z początku nie potrafiłam
wydusić z siebie żadnego słowa.
Louis z poważnym wyrazem twarzy popatrzył w moją stronę. Przełknęłam głośno ślinę próbując dobrać odpowiednie słowa.
-Podobało ci się?-zapytał, a lekki uśmiech pojawił się na
jego twarzy.
-Śpiewasz, grasz, masz jeszcze jakieś ukryte
talenty?-zapytałam próbując trochę go udobruchać.
Louis wzruszając ramionami, uśmiechając się, patrzył na
instrument.
***
Bez szwanku i większych problemów dotarliśmy pod mój dom. Deszcz przestał już padać, a powietrze przepełnione było wilgocią. Chłopak
zgasił silnik auta.
Nie wiedząc co zrobić, otworzyłam drzwi od strony pasażera.
Louis zrobił ze swoimi to samo. Wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę drzwi do
mojego domu. Z uciechą spostrzegłam, że w żadnym z okien nie pali się światło.
-Więc…-Louis zaczął mówić, gdy tylko zatrzymaliśmy się przy
drzwiach - Chciałbym ci podziękować za ten wieczór- mówił uśmiechając się
szczerze.
Oparłam się plecami o drzwi, nie mogąc spuścić z niego
wzroku. Jego oczy były radosne i jak zwykle piękne.
-To ja powinnam ci za to podziękować- odparłam, nie
przestając się uśmiechać.
Louis spuścł wzrok , rozpromieniając się niewinnie. W końcu
spojrzał prosto w moje oczy.
-To dla mnie przyjemność.
Moje serce podskoczyło. Louis zbliżyli się do mnie,
zostawiając na mym policzku pocałunek. Kiedy się odsunął na moment zamarłam,
chcąc ponownie poczuć jego skórę .
-Dobranoc Venus- wyszeptał.
Przez mój mózg przeszła chwila
euforii, a adrenalina przepełniła moje ciało dodając odwagi.
Louis zrobił krok w tył, jednak złapałam go za nadgarstek.
Chłopak odwrócił się w moja stronę, ze zdziwieniem patrząc w moje oczy.
Przeciągnęłam go mocno do siebie, szepcząc do ucha;
-Gdzie stąd pójdziesz?
Oczy Louisa błądziły po mojej twarzy szukając jakiejś
podpowiedz
-Planowałem do domu-odpowiedział po chwili
Wolno przeczesałam palcami jego włosy. Louis nie spodziewał
się takiego obrotu sprawy, jednak z każdą sekundą jego zdziwienie przeradzało
się w pożądanie.
Przejechałam dłonią po jego policzku, ciesząc się każdą
chwilą.
-A może zmienisz plany?-zapytałam uśmiechając się znacząco.
***
Gdy tylko wpadliśmy do mojego pokoju oparłam się o jedną ze
ścian. Drzwi głośno trzasnęły, zatrzaskując się za nami. Louis oparł dłonie o
ścianę, zamykając mnie w uścisku. Nie mogłam przestać patrzeć w jego oczy.
Delikatnie przejechałam palcami po jego klatce piersiowej, czując ciepło jego
skóry. Mój oddech stal się nieregularny, a ja sama nie do końca wiedziałam co
się dzieje. Louis ostrożnie podniósł mój podbródek kierując mój wzrok na jego.
Po chwili nasze usta się spotkały. Złapałam Louisa za koszulkę, przyciągając
najbliżej jak się da. Z początku chłopak całował mnie delikatnie, jakby bał
się mnie zranić. Przywarłam ustami
mocno do niego, instynktownie mówiąc mu, że chcę więcej. Nasze języki się
spotkały, splatając w tylko im znany sposób. Louis cicho stęknął, kładąc dłonie
na moich plecach. Jego palce czule wędrowały wzdłuż linii mojego kręgosłupa, wywołując u mnie falę podniecenia. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej
żarliwe. Po każdym dotyku chcieliśmy jeszcze więcej. Wciąż było mało.
Poczułam
jak ręka Louisa powoli zbliża się do linii moich spodni, aż w końcu po omacku próbuje odpiąć pasek. Louis odpiął
go, mocując się następnie z guzikiem. Na moment przestałam odwzajemniać
pocałunki, kładąc dłonie na jego nadgarstkach.
Louis posłał mi niedowierzające spojrzenie. Wiedziałam, że myśli że znów chce to wszystko przerwać.
-Nie myślisz, że idziemy z tym zbyt szybko?-zapytałam cicho
nie odrywając od niego oczu.
Louis nachylił się nade mną, szepcząc do ucha;
-A co jeśli jutra nie będzie?
Po moim ciele znów przeszła fala dreszczy. Pocałowałam go w szyję, ssać jego
ciepłą skórę.
-Zaufaj mi, Venus- powiedział, próbując oswobodzić moje włosy
z kucyka, który ledwo już się sam trzymał.
Pomogłam mu w tym, roztrzepując włosy.
Chłopak posłała mi
zadowolone spojrzenie.
-Od razu lepiej.
Louis objął moją twarz obiema dłońmi, mocno przywierając do
swoich ust. Składał pocałunki na mojej twarzy, zjeżdżając później do
szyi, aby po kilki sekundach zrobić na niej malinkę.
Zjechałam dłońmi pod jego bluzkę, ściągając ją przez jego głowę.
Po chwili i ja zostałam w samym staniku.
Nagle zauważyłam ze Louis z niepokojem obmacuje swoje
kieszenie.
-Nie mam jak się zabezpieczyć- powiedział.
W jego glosie
słyszałam zdenerwowanie.
Szybko posłałam mu uśmiech, odszukując w torebce leżącej tuz
obok mnie, prezerwatywę. Po chwili podałam mu ją chłopakowi.
Louis wybałuszył oczy.
-Nie pytaj –poleciłam przyciągając go z powrotem do siebie.
Teraz to ja po omacku próbowałam poradzić sobie z jego
jeansami. Nie minęło kilka minut, a Louis stał przede mną w samych bokserkach.
Chłopak ukucnął składając pocałunki na moim brzuchu. Zadrżałam mierzwiąc jego
włosy. Louis pociągnął w dół moje spodnie. Przez moment czułam się skrępowana
stojąc przed nim w samej bieliźnie, jednak wkrótce wstyd odszedł w niepamięć.
Nim się obejrzałam chłopak nałożył prezerwatywę. Pocałowałam go w usta, jego
dłonie wodziły po mojej pupie. Szybko odnalazłam je, pomagając mu ściągnąć moja bieliznę.
Poczułam zimną ścianę za swoimi plecami. Chłopak wciąż
trzymał dłonie na moich pośladkach. Zdecydowanie oplotłam nogami jego talię. Chwilę
później Louis we mnie wszedł. Głośno sapnęłam, zwracając jego uwagę.
-Jesteś piękna- wyszeptał stłumionym głosem.
Ledwo dosłyszała ostatnie słowo, bo nagle Louis powoli
zaczął się poruszać. Wbiłam paznokcie w jego plecy, nie potrafiąc inaczej
zareagować. Poczułam jak Louis mocniej mnie do siebie przyciąga, aby po chwili przenieść na
łózko.
Opadłam na nie, czując na sobie ciężar chłopaka. Louis przez moment gładził mój policzek uśmiechając ciepło. Po chwili nachylił się
składając pocałunek na mojej piersi.
-Louis...- wyszeptałam czując że znów się porusza,
przyspieszając z każda sekundą.
Wygięłam się do tyłu, nie oporna na fale
ekstazy.
Nasze klatki piersiowe unosiły się nierytmicznie, szybko
opadając, aby po chwili skóra drugiego ponownie zetknęła się z pierwszą.
Moje ciało ogarnęła euforia. Pragnęłam aby ta chwila
trwała wiecznie. Pożądałam Louisa, jak nikogo innego na tym świecie.
Powoli nie wytrzymywałam, czułam jakby moje ciało
miało eksplodować . Louis znów przyspieszył.
Zacisnęłam dłonie na jego plecach. Chłopak jęknął. Nasze
ciała rytmicznie unosiły się współpracując ze sobą. Nagle Louis spowolnił, całując mnie
w moje usta. Nim się zorientowałam oboje doszliśmy.
Louis spod kurtyny włosów odsłonił moje ucho, szepcząc
cicho;
-Nie chcę cię stracić, Venus.
Dziwnie czułam się pisząc TAKI rozdział. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Jeśli tak, pokażcie to, komentując. Chciałabym zobaczyć ile z Was czyta ten blog :) .
Przepraszam za ewentualnie błędy, ale niestety trudno ich nie przeoczyć.
+ Nowa notka na www.youonlyliveonce2509.blogspot.com
piątek, 31 maja 2013
Rozdział X
Obudziłam się od razu spostrzegając, iż dochodzi dwunasta.
Mój kark bolał od złej pozycji jaką przybrałam w czasie snu. Z oporem przekręciłam
się na drugi bok, próbując ponownie zasnąć. Jednak sen nie przychodził. Pokój
przepełniał przyjemny zapach jedzenia. Niezgrabnie usiadłam na łóżku,
zaczerpując powietrza do płuc. Mój brzuch szybko przypomniał mi, że nie jadłam
już długi czas. Szybko wyczołgałam się z łóżka, idąc wolnym krokiem w stronę
drzwi. Chwilę wahałam się czy je otworzyć. Ich otwarcie było niczym, jak skrzynia, która kryła w swoim wnętrzu odpowiedź na ważne pytanie.
Z
obawa nacisnęłam klamkę, wychodząc na przedpokój. Woń, zalała całe
pomieszczenie i z każdym moim krokiem przybierała na swojej intensywności.
Dyskretnie stanęłam w progu kuchni, widząc odwróconego plecami Louisa. Chłopak instynktownie odwrócił się w moja stronę, posyłając
przyjacielski uśmiech.
-Hej, dobrze, że wstałaś. Właśnie robiłem zapiekanki-
przywitał się zapraszając mnie do wnętrza .
Jego reakcja zdziwiła mnie, sprawiając, że nie wiedziałam co
myśleć. Oczekiwałam, że będzie zły, z dystansem podejdzie do mojej osoby.
-Siadaj, zaraz podam nam śniadanie- poprosił nakładając na
duży talerz zapiekani z serem i kawałkami kiełbasy- Proszę.
Louis podszedł do mnie z talerzem.
Szybko wzięłam jedną
zapiekane, czując jak niesamowicie pachnie.
-Mmmm, co za zapach- pochwaliłam oddając uśmiech, który nie
schodził chłopakowi z twarzy.
Louis był wciąż w tej samej czarnej bokserce, która miał na
sobie wczorajszego wieczoru.
-To sekret dobrych przypraw- mrugnął, gryząc kęs.
Podążyłam za jego przykładem, gryząc zapiekankę. Musiałam
przyznać, że Louis był dobrym kucharzem.
-Smakuje Ci?- Zapytał nie odrywając ode mnie wzroku.
Szybko
przytaknęłam głową, zastanawiając się czy wczorajszy wieczór nie był
przypadkiem jakimś moim urojeniem. Oblizałam brudne palce, popijając następnie
wodą.
-Jakie masz plany na dziś?-zapytał po chwili milczenia
Na sama myśl co powinnam dzisiaj zrobić poczułam ból brzucha
-Musze wrócić po swoje rzeczy do klubu- wytłumaczyłam kręcąc z niezadowoleniem
oczami.
-Mogę cię tam zawieść- zaproponował, nakładając sobie na talerz
kolejną zapiekankę.
Przez chwile milczałam, zastanawiając się jakie mogą
wyniknąć z tego konsekwencję
-Nie musisz, wiem jak tam trafić.
Czułam, że robi dla mnie zbyt wiele, a ja go wykorzystuje.
Louis odłożył serwetkę, opierając obie ręce na blacie
stołu.
-Venus, pozwól mi
Jego słowa zrobiły niezłe, zamieszanie w moim brzuchu. Było w nich coś takiego.... magnetycznego.
Westchnęłam spuszczając wzrok, na
podłogę. Jeśli pozwolę mu na to, a ktoś z moich znajomych zobaczy nas razem
wszyscy pomyślą, że zwariowałam. Jednak czy to jest naprawdę istotne, co oni
myślą? Przecież prędzej czy później ktoś i tak zorientuję się ile czasu spędzamy
ze sobą.
Czy ja własnie nie potwierdziłam sobie samej, że Louis nie jest mi
obojętny?
Odważniej spojrzałam prosto w oczy chłopaka, uśmiechając się
przy tym wdzięcznie.
-Zgoda
***
Louis zatrzymał samochód tuż przed wejściem do klubu. Przed
jego drzwiami wciąż leżały porozrzucane butelki. Denerwowałam się, nie wiedząc
co zrobię gdy ktoś zapyta mnie o wczoraj. Serce waliło mi, nie pozwalając myśleć logicznie. Zaczerpnęłam głęboki oddech, otwierając drzwi samochodu.
Nagle Louis złapał mnie za rękę. Zdezorientowana spojrzałam
w jego poważne oczy.
-Venus, mogę cię o coś zapytać?
Automatycznie przełknęłam rosnąca gulę w gardle, próbując
określić o czym myśli.
-Jasne- powiedziałam w końcu
Byłam pewna, że Louis wyczul moje zdenerwowanie
-Żałujesz?-zapytał cicho, patrząc na kierownicę samochodu.
Osłupiała nie byłam pewna o co mnie pyta
-Czego?
Louis podniósł głowę, przenosząc wzrok na mnie. Nasze oczy
spotkały się. Żadne z nas nie przerwało kontaktu wzrokowego.
-Wiesz czego- powiedział
Grając na zwłokę odpowiedziałam pytaniem na pytanie
-A ty?
Po minie Louisa stwierdziłam, że nie spodziewał się takiego
obrotu sprawy. Wstrzymałam oddech.
-Nie, a ty?
Uśmiechnęłam się do niego. Louis był zdezorientowany.
Otworzyłam drzwi stając tuż przy samochodzie. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
Nachyliłam się do wnętrza auta patrząc na chłopaka.
-Nie- odpowiedziałam w końcu.
Nie czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony,
zamknęłam za sobą drzwi i szybkim krokiem przeszłam dzieląca mnie odległość,
prowadzącą do drzwi klubu.
Chwilę wahałam się, jednak po paru sekundach, popchnęłam
masywne drzwi wchodząc do pomieszczenia. Stukot obcasów, odbił się pogłosem o ściany klubu. Nigdy nie widziałam tego miejsca tak wyludnionego.
Gdzieś z mojej lewej strony usłyszałam ciche odchrząkanie.
Szybko przeniosłam wzrok, widząc starszego nieco chłopaka.
-Klub jest zamknięty- powiedział ostro
Zjechałam go wzrokiem, próbując uświadomić mu, że nie jestem
na tyle głupia, żeby tego nie zauważyć.
-Zostawiłam tu wczoraj torebkę- wytłumaczyłam, krzyżując
ręce na piersiach
-Cierpisz na sklerozę?- zakpił, kręcąc głową.
Szczotka, którą
chwile wcześniej zamiatał, upadla na podłogę. Chłopak nie spuszczając ze mnie
wzroku nachylił się po nią.
-A ty chcesz stracić pracę?
Nieznajomy zrobił minę świadczą, że jest pod wrażenie mojej odpowiedzi, zaśmiał się donośnie.
Posłałam mu wrogie spojrzenie.
-Dexter!-zawołał, odwracając się w stronę baru
Po chwili z zaplecza wyłonił się niski blondyn. Przynajmniej
on wydawał się robić lepsze wrażenie.
-Ta dziewczyna szuka torebki, którą wczoraj tu zostawiła.
Blondyn pokwiał głową ze zrozumieniem i
bez jakichkolwiek zbędnych pytań, znikł ponownie po paru minutach wracając
ku mojej radości z torebka
-To ona?-zapytał uśmiechając się
Pokwialam glową biorąc od niego swoja zgubę
-Dzięki
Gdy wyszłam z klubu nadzieja, że może Louis wciąż czeka
całkowicie mnie opuściła. Szybko odszukałam w torebce komórkę, która na
szczęście nie zginęła, jak i inne rzeczy, które w niej zostawiłam. Szybko
spostrzegłam, że mam dwie wiadomości. Jedna od Grace, druga od Erin.
Podejrzewalam, że żadna z nich nie jest dobra. Westchnęłam otwierając pierwszą
„Wracaj do domu gdziekolwiek jesteś. Rodzice wiedzą G x”
Serce skoczyło mi niebezpiecznie. Jeśli oni naprawdę się
dowiedzieli, nie będzie z tego nic dobrego.
Otworzyłam drugą
„O co ci chodzi? Odezwij się!”
Tą ostatnią zignorowałam, wrzucając komórkę z powrotem do
torebki.
***
Gdy tylko dotarłam pod drzwi domu już wyczuwałam ta ciężką
atmosferę, która wisiała w powietrzu.
W domu panowala pozorna cisza, która choć na chwile mnie uspokoila. Przeszłam długi hol zatrzymując się przy wejściu do kuchni.
Przy stole siedzieli rodzice i Grace. Ta ostatnia patrzyła na mnie
przepraszająco
-Venus, czy do reszty zwariowałaś?- krzyknęła mama, nie
spuszczając ze mnie wzroku.- Myśleliśmy, że ktoś ci coś zrobił
-To nie było mądre- dopowiedział tata,krzyżując ręce na blacie stołu, na którym najwyraźniej stal niedokończony obiad.
-Jestem już dorosła, mogę robić co chcę!- wybuchłam
-Dorosła może tak, ale nie odpowiedzialna.
Dawno nie
widziałam mamy patrzącej na mnie taki sposób. Dopiero teraz powoli rozumiałam jak wiele nas od siebie dzieli.
-A czy wy jestescie odpowiedzialni?-zaczelam krzycząc, nie
potrafiąc wytrzymac w spokoju - Ile razy interesowaliście się tym gdzie i
z kim się zadaje?-posłałam rodzicom pytające spojrzenie
Żadne z nich nic nie powiedziało
-No własnie
Wybiegłam z kuchni, zatrzymując się
dopiero w swoim pokoju. Sfrustrowana padłam na łóżko. Nie minęło nawet kilka
minut kiedy drzwi pokoju się otworzyły.
Nie patrząc na gościa wyrzuciłam z siebie tylko jedno słowo;
-Wyjdź
W pokoju zapanowała, cisza, przerwana dopiero przez trzask
zamykanych drzwi. Z nadzieja, że jestem sama odwróciłam się widząc
zdezorientowaną Grace
-Dlaczego nie wyszłaś?-zapytałam
Dziewczyna podeszła do łóżka siadając na jego krawędzi.
-Gdzie
byłaś?-zapytała cicho
Przez chwilę wahałam się co jej powiedzieć. Nie chciałam,
aby wiedziała za dużo. Tym bardziej u kogo spalam.
-Byłam na imprezie
Powiedziałam grzebiąc w torebce, chcąc aby Grace zrozumiała, że nie chce gadać.
-Cała noc?-parsknęła głośno, odwracając głowę w drugą
stronę- Jest grubo po piętnastej. Gdzie spałaś?
Irytowałam się coraz bardziej. Zacinełam zęby szybkując
dobrej odpowiedzi
-U znajomego...
Grace wstrzymała oddech, po chwili nachylając się na łóżku.
Podniosłam głowę łapiąc z nia kontakt wzrokowy
-Spałaś z kimś?-zapytała szeptem
-Nie nie spalam! Zajmij się sobą- krzyknęłam, urażona
zarzutami jakie postawiła mi siostra.
Coś w głębi mnie nagle przypomniało mi, że tak nie do końca mogłaby się mylić,
gdyby spraw potoczyła się trochę inaczej.
Grace bez słowa, wstała z łóżka wychodząc z pokoju, jednak zbyt dobrze ją znałam, żeby nie
wiedzieć, że prawdopodobnie zaraz znów wróci.
Tym razem znów się nie pomyliłam.
Ległam na łóżku, poduszką zakrywając twarz. Jakaś cząstka mnie pragnęła
zadzwonić do Louisa, usłyszeć jego głos. Tylko co miałabym mu powiedzieć?
-Venus…- usłyszałam stłumiony głos siostry- Przepraszam cie-
mówiła
Grace westchela. Łożko ugięło się pod jej ciężarem. Poczulam jak siostra mnie obejmuje. Odłożyłam poduszkę na bok, patrząc jej prosto
w oczy
-Byłam u znajomego-
zaczełam obliuzując usta, jak na złość przypominając sobie pocałunek Louisa - Do
niczego nie doszło- zapewniłam, myśląc, że chyba okłamuję samą siebie
Grace zmarszczyła czoło
-Znam go?-zapytała cicho
Westchnęłam, odgarniając włosy z czoła, tym samym zbierając się na
odwagę, aby popatrzeć jej w oczy.
-Tak, znasz go Grace.
Przepraszam, że jest krótki, ale wkrótce wynagrodzę Wam to, kiedy szkoła wreszcie przestanie wymagać podciągnięcia niektórych ocen -.-
sobota, 18 maja 2013
Rozdział IX
Z dedykacją dla Sylwii z blogu http://krejzithings.blogspot.com/ :)
Louis otworzył masywne drzwi, wpuszczając mnie do środka
mieszkania. W ciemnościach nie widziałam niczego oprócz niewielkiej smugi
światła przedzierającej się przez zasłonę w dalszej części mieszkania. Chłopak
zapalił światło, głośno odkładając klucze na szafkę. Mój wzrok wędrował praktycznie
po każdej rzeczy jaką dostrzegłam. Przez chwilę przez moje myśli przemknęło
pytanie, czy spodziewałam się sali tortur. Na jasnych ścianach niewielkiego
przedpokoju wisiało kilkanaście fotografii. Część z nich była to po prostu
natura lub słynne na cały świat budowle, reszta należała prawdopodobnie do
członków rodziny Louisa.
-Rozgość się i czuj się jak u siebie- powiedział posyłając
przyjacielski uśmiech.
Po chwili chłopak zniknął w którymś z pomieszczeń pozostawiając
mnie samej sobie. Nie wiedząc co począć podeszłam do jednego z portretów.
Na fotografii znajdował się Louis z małą dziewczynką, o
rysach podobnych do Louisa. Obydwoje uśmiechali się wyglądając na bardzo
szczęśliwych mogąc być razem. Dziewczynka miała na oko pięć lat, Louis był
znacznie młodszy niż jest teraz.
Po chwili słysząc odgłos z jednego z pomieszczeń ruszyłam w
danym kierunku, trafiając po paru krokach do kuchni, gdzie Louis szukał czegoś
w jednej z szafek.
-Chcesz kawy lub herbaty?- zapytał gdy tylko dostrzegł że
stoję w progu.
-Nie, jestem trochę zmęczona, chyba pójdę się położyć-
odpowiedziałam krzyżując ręce na piersiach, czując się niezręcznie w cudzym
domu.
Chłopak pokiwał szybko głową.
-Pójdę przynieść pościel- powiedział uśmiechając się delikatnie.
Louis wyminął mnie w drzwiach, zostawiając samą w kuchni.
Jak na mieszkanie, w którym mieszka facet, kuchnia, jak i inne pomieszczenia, w
których już byłam, były niezwykle schludne.
Nie wiedząc co powinnam zrobić wyszłam z kuchni od razu widząc
Louisa na końcu pokoju ulokowanego nieopodal kuchni.
-Przepraszam, ale mam tylko tą- zaśmiał się cicho, spuszczając
głowę, aby powlec kołdrę, która trzymał w rękach.
Z początku nie rozumiałam z czego się śmieje jednak szybko
spostrzegłam różowa poszewkę w niebieskie kaczuszki, leżącą na zagłówku kanapy.
Zaśmiałam się przykuwając wzrok Louisa.
-To mojej siostry- wytłumaczył
Na moment spoważniałam przypominając sobie zdjęcie dziewczynki
wiszące na przedpokoju. To musiała być jego siostra.
Oparłam się o ścianę obserwując chłopaka.
-Nie podejrzewałabym cię o fascynacje kaczuszkami-
próbowałam rozluźnić atmosferę.
Brunet starannie ułożył poduszkę na beżowej kanapie, szybko
przykrywając ją różową kołdrą. Na koniec wyprostował się posyłając mi ciepły
uśmiech. Znów poczułam motyle w brzuchu.
-Gotowe
-Dzięki- powiedziałam podchodząc od łóżka.
Louis zabrał z jednej szafki ręcznik, po czym zaczął
kierować się w stronę wyjścia. Po chwili zatrzymał się w pół kroku, odwracając
w moją stronę.
-Venus, jak będziesz czegoś potrzebowała to jestem obok.
Ręcznik zostawiam w łazience.
Louis zmieszany odwrócił się, następnie zamykając za sobą
drzwi. Po raz kolejny poczułam się niezręczne. Mój mózg chyba jeszcze nie do
końca zrozumiał, że jestem w domu chłopaka, o którym przez ostatnie parę dni w
ogóle nie mogę przestać myśleć.
Dalej Venus, idź do
niego przyprzyj go do ściany i całuj, mój wewnętrzny głos wołał jak szalony.
Uznałam to za idiotyzm. Westchnęłam kładąc się na miękkiej pościeli.
Gdzieś w pokoju tykał zegar przerywając straszliwą ciszę.
Nie potrafiłam usłyszeć ani jednego ruchu chłopaka. Moje ciało powoli
relaksowało się, sprawiając, że jeszcze chwila a usnę w tej niewygodnej
sukience.
Zdecydowanie usiadłam na łóżku czując jak kręci mi się w
głowie. Powieki opadały mi pragnąc snu. Żeby nie usnąć postanowiłam jak
najszybciej wziąć prysznic.
***
Gorąca woda spływała po moim ciele, dając chwile ukojenia.
Po chwili zakręciłam kran wychodząc spod prysznica. Całe pomieszczenie było
pełne pary. Mokną ręką przetarłam lustro widząc swoje odbicie. Wyglądałam
niezbyt atrakcyjnie. Bez makijażu wszystkie niedoskonałości wyszły na jaw.
Wolałabym, aby Louis nie widział mnie w takim stanie. Gorąca kąpiel ożywiła
mnie, dodając trochę energii. Mokre ciało wytarłam w ręcznik, zostawiając go na
końcu na jednym z wieszaków.
Nagle uświadomiłam
sobie, że nie mam w co się przebrać. Panicznie zaczęłam zastanawiać się co
powinnam zrobić. Miałam do wyboru tylko dwie opcje – albo powrotem ubieram się
w sukienkę, albo idę prosić o coś do pożyczenia. Po dłuższej chwili wahania
owinęłam się w ręcznik nie mając innego wyjścia niż iść do Louisa. Otworzyłam drzwi po raz kolejny sprawdzając
czy ręcznik jest mocno zawiązany. Gołymi stopami dotykając zimnych kafelek przedpokoju
ruszyłam w stronę sypialni chłopaka.
Gdy tylko stanęłam w progu pokoju, pod nosem przeklinałam
siebie, że w ogóle zgodziłam się tu zostać.
Louis leżał na łóżku w rękach trzymając komórkę, na której
prawdopodobnie coś robił. Cicho odchrząknęłam od razu przykuwając jego uwagę. Louis zlustrował mnie
wzrokiem wodząc wzrokiem po całym moim ciele, ostatecznie przeniósł wzrok do
moich oczu. Czułam jak się rumienię.
-Nie za bardzo mam się w co przebrać- wytłumaczyłam czując
się jak idiotka.
Do Louisa chyba nie od razu dotarł mój przekaz bo leżał na
łóżku nie odrywając ode mnie oczu. Cicho przełknęłam ślinę, jedną ręka
przytrzymując ręcznik.
-Zaraz coś ci znajdę.
Chłopak wstał zwinnie z łóżka, szybko podchodząc do ciemnej
szafy. Chwilkę stałam w miejscu patrząc jak szuka czegoś odpowiedniego. Z wieży
dobiegała cicha melodia, która pomimo iż nie pamiętałam jej tytułu z czymś mi
się kojarzyła.
- To powinno być okej- podniósł do góry długą szara bluzę,
abym sama mogła ocenić. Na jej przodzie widniało logo jednej z drużyn
futbolowej. Szybko pokiwałam głową, biorąc od niego ubranie.
-Dzięki
Wycofałam się z pokoju idąc prosto do łazienki. Gdy tylko
upewniłam się, że drzwi są zamknięte oparłam ręce na krawędzi umywalki patrząc
na swoją czerwoną twarz. W głowie wciąż siedział mi obraz Louisa, patrzącego na
mnie w taki sposób. Nie powiem, że to
mi się nie podobało. Wręcz przeciwnie, coraz bardziej denerwowało mnie to, że
Louis przestaje być dla mnie obojętny. Co
takiego zrobiłam, aby zasłużyć sobie na jego gościnę?, zastanawiałam się
nakładając miękką bluzę. Zapach jaki od niej pochodził od razu zdradzał kim był
jej właściciel. Jego zapach mnie w pewien sposób uspokajał, sprawiał, że czułam
się bezpieczna.
Przez chwilę stałam w łazience z rękawem przyciśniętym do
nosa. Szybko jednak uprzytomniłam sobie co właśnie robię.
Jednym ruchem rozpuściłam spięte włosy pozwalając pasmom
luźno opaść na moje plecy. Bluza sięgała mi do ud, zakrywając ich większą
część, przez co nie czułam się w niej strasznie skrępowana. Ostatni raz
spojrzałam na swoje odbicie, następnie odważnie wychodząc z łazienki.
***
Gdy tylko położyłam się pod ciepła kołdrą, wydawało mi się,
że stałam się jeszcze bardziej ożywiona niż wcześniej, jednak po dość krótkim
czasie to uczucie przygasło. Leżałam w łóżku nasłuchując dźwięków domu. Gdzieś
w oddali odgłosy klaksonów wciąż dawały znać, że jestem w ruchliwej części
miasta. Śmiechy roześmianych ludzi idących pod oknami uniemożliwiały mi
podjęcia kolejnej próby zaśnięcia.
Spod zamkniętych drzwi gdzie jeszcze przed chwil świeciło
się światło w holu, teraz dobiegała jedynie ciemność. Kroków Louisa nie
słyszałam już wcale, najwidoczniej chłopak sam poszedł już spać. Do mojego
umysły napływało tysiące obrazów. Jednym z nich, utrzymującym się w mojej
świadomości w czołówce, była wizja jutrzejszego dnia. Musiałam powiedzieć cos
Louisowi, należała mu się choćby odrobina prawdy. Odruchowo zacisnęłam zęby
szykując się na jutrzejszy koszmar. Chciałabym być z nim szczera. Jednak czy
mogę mu zaufać?
***
Obudziłam się czując suchość w gardle. Ciężko połknęłam
ślinę, po omacku szukając butelki z wodą, która zawsze stała obok mojego łóżka.
Zdziwiona, że jej tam nie ma otworzyłam zaspane oczy orientując się, że nie
jestem u siebie. Westchnęłam, po chwili siadając na łóżku. W pokoju panowała
ciemność i jedynie światło elektronicznego zegarka stojącego w drugim końcu
pokoju rozświetlało niewielką cząstkę pokoju. Dochodziła czwarta nad ranem.
Niechętnie zrzuciłam z nóg kołdrę, stając na puszystym dywanie. Nie miałam
innego wyjścia niż iść po coś do picia. Stąpając po dywanie dotarłam do drzwi
pokoju cicho naciskając klamkę. W domu panowała cisza. Szybko przemknęłam się
obok pokoju w którym spał Louis, docierając do kuchni. Długie włosy odgarnęłam
na jedno ramię próbując ochłodzić spoconą szyję. Bez trudu odnalazłam czysta
szklankę, nalewając niewielkim strumieniem wody. Odgłos kranu usypiał mnie,
dobitnie uświadamiając, że powinnam spać.
Nagle poczułam czyjś oddech na mojej skórze. Serce skoczyło
mi do góry. Niepewnie odwróciłam się do tyłu widząc obok siebie Louisa.
Odetchnęłam z ulga, jakbym obawiała się nie wiadomo kogo. Dopiero teraz,
spostrzegłam, że chłopak jest w samych spodenkach. Nawet w ciemnościach
dostrzegłam zarysowane mięśnie i wyrzeźbioną klatkę piersiową. To był pierwszy
raz kiedy widziałam go bez koszuli i w duchu dziękowałam, za to, że nie włączyłam
światła, a światło pochodzące z latarni padało do pomieszczenia na tyle dobrze,
aby z mojego miejsca Louis był doskonale widoczny.
Dopiero teraz zadałam sobie pytanie, co u diabła on tutaj
robi.
Oparłam się plecami o zlew.
-Nie śpisz?- zapytałam przenosząc wzrok na jego twarz,
dostrzegając uśmiech.
-Nie mogę usnąć- wytłumaczył mierzwiąc włosy.
Nie mogłam uwierzyć, że on może być jeszcze seksowny.
-Chcesz wody?- zapytałam gestykulując jak szalona,
uświadamiając sobie po chwili, że woda wciąż leje się z kranu.
Louis potaknął głową, siadając przy kuchennym stole. Szybko
nalałam mu wody, stawiając naczynie na stół.
-Dziękuję
Milczeliśmy, nie widząc co powiedzieć. Jednym ruchem nabrałam wody do ust, szybko połykając, chcąc wrócić do pokoju, aby tylko nie
siedzieć w tej niezręcznej ciszy.
Przez moją głowę przemknął pomysł, że może teraz jest
odpowiednia chwila na wyjaśnienia.
Ruszyłam w stronę drzwi w ostatniej chwili zatrzymując się w progu.
Mimowolnie zacisnęłam pięści ryzykując;
-Louis?- zaczęłam zdenerwowanym głosem
Serce skakało mi jak szalone. Chłopak w ciemnościach
spojrzał mi w oczy. Spuściłam wzrok nabierając odwagi. –Ian kogoś zranił –przerwałam
gubiąc się w potoku myśli- Dużo myślałam o tym co powiedziałeś mi kilka dni
temu- znów przerwałam nie wiedząc jakiej reakcji się spodziewać. Louis milczał.
Podejrzewałam, że liczy, że będę kontynuować. Westchnęłam ciężko- Miałeś rację...
Miałeś rację, mówiąc, że się zmieniłam. Raniłam ludzi celowo lub nie- wybuchłam,
z moich ust lał się potok słów. Chciałam już mieć to za sobą- Pewnie nigdy nie
będę zauważać gdy kogoś zranię. Ciebie pewnie tez kiedyś zraniłam- nie
potrafiłam zrozumieć dlaczego powiedziała ostatnie zdanie. Do moich oczu
napłynęły łzy. W jakiś sposób świadomość ranienia Louisa mnie przytłoczyła.
Szybko wytarłam oczy spoglądając na chłopaka
- Louis ja się pewnie nigdy nie zmienię, czy tego będę
chciała czy nie. Z resztą czy to w ogóle ma jakieś znaczenie…- przerwałam
powoli rezygnując z dalszej paplaniny.
Jak jedna osoba nagle może zmienić cały pogląd na świat? Jak
to w ogóle możliwe?
Nagle Louis odsunął głośno krzesło.
-Chodźmy pogadajmy-zaproponował.
Zgodziłam się nie wiedząc co innego mogłabym zrobić. Czułam
wstyd, że mu to wszystko powiedziała. Niepotrzebnie to zrobiłam.
Sprawnie przeszliśmy do jego sypialni. Louis poprosił, abym
usiadła, a sam zniknął na moment w przedpokoju, wracając po chwili w czarnej
bokserce. Może zauważył jak na niego
patrzyłam, pomyślałam. Spuściłam głowę nie wiedząc co powiedzieć.
-Venus- powiedział łagodnym głosem zachęcając, abym
spojrzała mu w oczy.
Zrobiłam to po krótkiej chwili nie mając pojęcia o co zapyta
- W takim razie dlaczego przyszłaś do klubu?
Jego pytanie kompletnie mnie zatkało. Szybko szukałam w
głowie dobrej odpowiedzi. Wyczuwałam, że to pytanie ma już odpowiedź w jego
głowie, ale chciał, abym sama powiedziała to na głos.
Louis był sprytniejszy niż mi się wydawało.
Zebrałam się w sobie patrząc prosto w jego oczy.
-Ponieważ to co robił Ian było niepoważne, bez sensu.
Nagle na poważnej dotąd twarzy Louisa zagościł uśmiech.
Zdezorientowana odtworzyłam w głowie słowa, które przed
chwila powiedziałam szukając tam czegoś śmiesznego
-Dlaczego się uśmiechasz?
Zapytałam nie mogąc dłużej wytrzymać.
Louis oblizał dolną wargę i z pewnym siebie spojrzeniem
popatrzył prosto w moje oczy.
-Może wcale nie jesteś stracona?
Zamilkliśmy.
Po chwili dotarło do mnie co chciał przez to powiedzieć. Louis
wierzył, że mogę być inna. Poczułam jak w duchu robi mi się ciepło, a optymizm
wypełnia moje ciało, konkurując przy okazji z motylami, które coraz częściej
dawały o sobie znać.
Po paru minutach atmosfera rozluźniła się, a nasze rozmowy
przybrały luźniejszego charakteru.
-Masz dosyć schludny dom, jak na faceta- powiedziałam
posyłając mu nieśmiały uśmiech.
-Gdyby nie fakt, że mama wpada tu czasami z moją siostra
wszystko wyglądałoby inaczej. Trochę się już
nauczyłem- wytłumaczył wodząc wzrokiem po sypialni.
-To twój siostra jest z tobą na zdjęciu w przedpokoju,
prawda?
Louis przytaknął
-Jest jeszcze mała, ale jak na swój wiek nad wyraz inteligentna,
czasami daje w kość, ale jest kochana.
Wyobraziłam sobie Louisa bawiącego się z mała dziewczynką.
Mimowolnie uśmiechnęłam się orientując, się , że chłopak patrzy na mnie z
zainteresowaniem.
-Coś wiem o siostrach- przewróciłam oczami mając nadzieje,
że jeszcze kojarzy Grace.
-Z Grace wszystko okej?- zapytał z troską w glosie
Bawiąc się frędzlami od poduszki po krótce opowiedziałam mu
co u mojej siostry. Louis był bardzo zainteresowany wszystkim i wydawał się być
doskonałym słuchaczem
- Mam nadzieje, że rodzice nie dowiedzą się ze nie ma mnie w
domu- powiedziałam na koniec, naprawdę nie chcąc awantury w domu.
-Będą źli, że wyszłaś na noc?- zapytał opierając głowę o
rękę na oparciu kanapy.
-Może być kiepsko- zamilkłam na moment - A co z twoimi? Byli
wkurzeni gdy dowiedzieli się, że ich syn opuszcza już gniazdko?
Louis zaśmiał się, szybko odpowiadając na pytanie
-Mama nie mogła się z tym na początku pogodzić, tata uznał,
że i tak długo z nimi wytrzymałem. Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu- dokończył
zamyślając się nad czymś. Prawdopodobnie wrócił wspomnieniami do dni, kiedy
cala rodzina byli razem.
-Moi rodzice nie mają dla mnie i Grace tyle czasu- wypaliłam
nie wiedząc czemu- Wszystko się zmieniło, kiedyś byliśmy bardziej ze sobą zżyci.-
wytłumaczyłam nie chcąc dalej opowiadać o swoich rodzicach. Nie na tym etapie
znajomości.
To nie była sprawa Louisa.
Ponieważ oboje milczeliśmy, a ja robiłam się coraz bardziej
śpiąca postanowiłam iść do siebie.
-Usypiam, pójdę już spać- powiedziałam wstając z kanapy. Od
niewygodnej pozycji jaką przybrałam czułam jak nogi powoli mi mrowieją.
Ruszyłam w stronę wyjścia, nagle przypominając sobie pytanie, które nie dawało mi
spokoju.
Na pięcie odwróciłam się do chłopaka, skupiając jego
zdziwiony wzrok na siebie.
-Mogłabym ci zadać jeszcze jedno pytanie?- zapytałam dosyć
nieśmiało, chowając oczy pod zasłoną rzęs.
Louis wstał z kanapy zdezorientowany potrząsając twierdząco
głową.
-To dla mnie bez sensu- rozłożyłam ręce, odgarniając włosy
do tyłu- Dlaczego to robisz? Dlaczego pomimo tego, ze wiesz jaka jestem i jaka
jeszcze mogę być pomagasz mi?- zapytałam kręcąc głową.
Louis podszedł do mnie bliżej, stając zaledwie krok ode mnie.
Podniosłam głowę patrząc w jego oczy. Serce skoczyło mi w piersiach.
-Ponieważ cię lubię.
Te słowa były dla mnie niesamowite, obce. Louis wypowiedział
je w taki sposób. Oczami błądziłam po twarzy chłopaka nie wiedząc co powiedzieć.
Louis delikatnie nachylił się nade mnę,
ostrożnie zbliżając się ku mojej twarzy. Żadne z nas nie przerwało kontaktu wzrokowego. Nieśmiało
położyłam dłonie na jego piersiach, przyciągając jego usta do swoich. Louis
objął mnie w tali kładąc ręce na moich biodrach, podnosząc bluzę lekko do góry.
Nasze usta spotkały się po chwili, żarliwie szukając języka drugiego. Louis
całował moje usta, a ja nie opierając się odwzajemniałam pocałunki. Każdy był
intensywny, pragnący więcej doznań. Moje dłonie wodziły po jego twarzy,
podbródek co rusz ocierał się o zarost
chłopaka. Czułam jak Louis wodzi dłońmi po moich plecach.
Po chwili opanowałam się, delikatnie odsuwając od chłopaka.
Nie patrząc w jego oczy oblizałam usta, wciąż czując na nich smak Louisa. Nie
wiedziałam co myśleć, co robić. Czułam jego oddech na swojej twarzy. Ostrożnie dałam krok w tył
wyswobadzając się z objęć chłopaka.
-Przepraszam. Muszę sobie wszystko poukładać.- wyszeptałam
bez chwili wahania wychodząc z pokoju.
Gdy tylko dotarłam do pokoju, w którym miałam spać, szybko
zamknęłam za sobą drzwi, opierając się o zimna ścianę. Kompletnie nie
wiedziałam co powinnam zrobić, czułam się jak idiotka. Nie potrafiłam określić
co tak naprawdę czuje do Louisa.
Jednak, jednego byłam pewna.
Ten pocałunek pomimo iż był krótki, był najlepszym jakiego
doświadczyłam.
Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za taką końcówkę! Jeśli ktoś z Was nie widział zwiastuna do tego bloga, to znajduje się on w poprzednim poście. Chciałabym Wam już podziękować za ilość obserwatorów.39 osób to dla mnie dosyć sporo. Dopiero opublikowałam 9 rozdziałów, a już Was tyle tutaj. Kończąc mój poprzedni blog ( YOLO) było tam 46 obserwatorów. Wow, na serio nie mam pojęcia jak to się dzieje. Ale jestem Wam cholernie wdzięczna za to że wciąż tutaj ze mną jesteście :).
Na zakończenie, chciałabym zapytać Was ogółem: czy ktoś z Was wybiera się w przyszły weekend na Orange Warsaw Festival? :)
piątek, 10 maja 2013
ZWIASTUN ZWIASTUN ZWIASTUN!!!
Wreszcie doczekałam się zwiastunu tego bloga, za co bardzo serdecznie dziękuję TheSunShine z bloga http://zwiastunownia.blogspot.com/
Mam nadzieję, że ogólnie będzie Wam się podobać. Głównie przekonałam się do zrobienia go, aby ogólnie przybliżyć Wam jakby to wyglądało :)
Proszę, zostawcie swoją opinię w komentarzu :)
środa, 8 maja 2013
Rozdział VIII
Nasze oczy się spotkały. Sparaliżowana stałam, nie mogąc
oderwać od niego oczu. Nie potrafiłam nawet złapać oddechu.
Louis jako pierwszy
przerwał kontakt wzrokowy, spuszczając wzrok na podłogę sceny. Pomimo ciemnego
pomieszczenia, w przygaszonym świetle dostrzegłam jak kąciki jego ust unoszą się
do góry. Poczułam jak serce gwałtownie podskakuje mi w piersiach, a w brzuchu
zapanował rozgardiasz. Facet stojący za mną ponownie popchał mnie w przód. Nie
miałam siły się opierać, powoli przybliżając się w stronę sceny. Louis
siedział na taborecie, obydwiema rękami ściskając mikrofon.
W tym momencie ktoś
z jego grupy zaczął śpiewać swoja solówkę. Po chwili muzyka ucichła, a sala
przepełniła się brawami. Musiałam przyznać, że ówczesna piosenka także mi
przypadła do gustu, a w głowie wciąż leciała mi rytmiczna melodia.
Sala ucichła, aby za chwilę z głośników usłyszeć spokojną
melodię. Louis ani razu nie spojrzał w moją stronę, przez co poczułam, że
najprawdopodobniej popełniłam błąd przychodząc tutaj. Zmieszana, z głową
hucząca od wrażeń próbowałam zapomnieć o całym tym wieczorze oddając się chwili
spokoju. Nim się obejrzałam muzyka ponownie ucichła. Cały zespól podszedł do krawędzi
sceny kłaniając się nisko publiczności. Louis wzrokiem obiegł cały klub. W jego oczach
dostrzegłam radość i zachwyt prawdopodobnie wynikający z tak gromkich braw. Po chwili chłopaki zniknęli za kulisami, pozostawiając
publikę samej sobie. Prawdę mówiąc nie wiedziałam co ze sobą począć. Jeśli on
nie chce wcale mnie widzieć? Zresztą po co miałabym tu zostać? Co powiedziałabym? Zdołowana odwróciłam się
przepychając przez tłum ludzi. Klub przepełniony rozmowami na moment zagłuszył
moje myśli, pozwalając zatonąć w nicość umysłu. Niezdarnie robiąc sobie drogę
przepychałam się między niezadowolonymi ludźmi, narażając się na ich wrogie
spojrzenia. Moje stopy uderzały ciężko o twarda podłogę, co jakiś czas tracąc nad moim
ciałem kontrolę. Byłam głupia, że tu przyszłam.
Właśnie dochodziłam do wyjścia klubu, kiedy ktoś złapał mnie za ramię. Zaskoczona energicznie odwróciłam się
do tyłu, czując jak skronie delikatnie mi pulsują. W ciemnym pomieszczeniu z
początku nie wiele widziałam z trudem przyzwyczajając wzrok do mroku. Moment zajęło mi rozpoznanie
twarzy
-Gdzie się wybierasz?
Usłyszałam charakterystyczny męski głos. Miałam
wrażenie, że mój mózg ponownie płata mi figle, jednak delikatny uśmiech na
twarzy pokrytej dwudniowym zarostem uświadomił mi, że droga do psychiatry
własnie się ode mnie oddala, zmieniając swój tor.
Uprzytamniając sobie, że wpatruję się w chłopaka, przypomniałam sobie o pytaniu jakie zadał.
-Właściwie to nigdzie…- skłamałam delikatnie przygryzając
dolna wargę, patrząc z ukosu na Louisa.
Chłopak skrzyżował ręce na piersiach, kręcąc ożywczo
głową.
Jego oczy wpatrywały się w moje.
-Nie mogę uwierzyć, że jednak przyszłaś.
Te słowa natychmiast przypomniały mi dlaczego tu się
znalazłam. Przełknęłam rosnąca gulę w gardle, dopiero wtedy odważniej patrząc na
Louisa.
-To długa historia
Do moich myśli napłynęła wizja Iana łapiącego mnie mocno za
nadgarstki. W brzuchu poczułam nieprzyjemne kłucie.
Louis spoważniał,
przechylając na bok głowę. W jego oczach dostrzegłam zaciekawienie pomieszane
ze smutkiem.
Wciąż nie znałam wszystkich szczegółów jakie pamięta z
dawnych lat. Nie potrafiłam odgadnąć jego myśli. Po raz kolejny poczułam się
jak mała dziewczynka skarcona przez rodziców, mająca świadomość, że popełniła
błąd.
Louis przystanął z nogi na nogę , rozglądając się wokół pomieszczenia.
Podążyłam za nim wzrokiem widząc, że patrzy na dwa puste stoły po drugiej
stronie klubu.
-Usiądźmy tam i pogadajmy- wskazał na pierwszy z nich.
Ruszyłam w danym kierunku, nie zdolna do stania bez żadnych oznak złych
emocji. Liczyłam, że chociaż na chwilkę odpocznę i zbiorę myśli. Przeciskałam się pośród ludzi mijając zarówno starszego pana jak i dwójkę radosnych nastolatków.
Louis wskazał miejsce, siadając naprzeciwko mnie.
-Może masz ochotę na piwo?- zapytał wyrywając mnie z
rozmyślań. Niepewna o co pytał potrząsnęłam głową zgadzając się na
nie wiadomo co.
Louis wstał od stołu, po chwili przychodząc z dwoma
butelkami piwa. Moment później rozlał po połowie do dwóch szklanek, na koniec
przysuwając mi jedną.
-Dzięki.
Oparłam łokcie o zimny stół przez moment chowając głowę w
dłonie. Myśli wirowały w mym umyśle, doprowadzając mnie do szaleństwa.
Zauważywszy iż Louis patrzy się na mnie, wzruszyłam ramionami nie wiedząc co
powiedzieć. Lou upił łyk piwa patrząc na pianę spływająca ze ścianek szklanki.
Wiedziałam, że myśli o tym jak się zachowuję. Chciałam to przerwać, nie chcąc,
aby w ogóle mną się przejmował.
-Często gracie w klubach?-zapytałam starając się, aby w moim
głosie słychać było entuzjazm.
Louis początku nic
nie odpowiedział, uważnie lustrując mnie wzrokiem. Najwidoczniej byłam dla
niego równie wielką zagadką jak on sam dla mnie. Pod tym względem pasowaliśmy
do siebie idealnie. Nie wiedzieliśmy o sobie tak naprawdę nic, a mimo wszystko
wciąż natrafialiśmy na siebie celowo lub nie.
Pomrugałam kilkakrotnie
powiekami orientując się w jaki sposób zaczynam o nim myśleć. Venus, jeszcze
chwila a nazwiesz wasze dzieci, upomniałam się
-Gramy głównie w klubach, czasami na urodzinach znajomych
lub weselach, ale to rzadkość- mówił bawiąc się czymś co trzymał na kolanach i
tylko co chwile podnosił oczy patrząc prosto w moje. W tych dwóch błękitnych
iskierkach było coś wyjątkowego, a nieogolona twarz dodawała mu niesamowitego
uroku.
Głośno wypuściłam z płuc powietrze ponownie orientując się iż
coraz dokładniej zaczynam analizować każde jego zachowanie. I piękno.
-Byłeś- zaczęłam, oblizując usta w głowie szukając prostego
określenia jego występu. Boski, wspaniały, wyjątkowy, anielski, myślałam -
dobry- zdecydowanie potrząsnęłam głową uśmiechem dodając słowom wiarygodności.
Louis posłał mi promienny uśmiech, mierzwiąc dłonią włosy,
które sprawiły, że chłopak wyglądał jakby dopiero co się przebudził.
Nagle usłyszałam dźwięk turlającej się po stole szklanki,
szybko spostrzegając, że piwo którego nawet się nie napiłam rozlewa się po całym stole. Szklanka sturlała się szybko po blacie, roztrzaskując na podłodze. Zaskoczona wstałam
energicznie próbując zatrzymać dłońmi płynącą na krzesło ciecz.
-Boże, przepraszam- mówiłam szybko zauważając, że Louis ma
mokre nogawki spodni.
-Poczekaj tu chwilę
Chłopak zniknął na moment w tłumie ludzi, po chwili wracając
ze ścierką i mopem.
Chłopak sprawnie starł napój z podłogi, starając się zgarnąć
szkło w jedno miejsce. Moje ręce kleiły się od piwa, a z prawego kciuka ciekła
mała stróżka krwi. Zacisnęłam pięść, próbując opanować krwawienie.
-Skaleczyłaś się?-zapytał gdy skończył zbierać piwo z
podłogi.
Szybko potrząsnęłam głową, szukając w pobliżu serwetek, w
które mogłabym wytrzeć dłonie i krew.
-Pokaż mi to –nakazał
Zdziwiona podniosłam głowę patrząc jak chłopak kładzie moją
dłoń na swojej. Suchą szmatką delikatnie przecierał moja dłoń na końcu
zatrzymując się przy miejscu, z którego leciała krew. Cicho syknęłam czując
pieczenie. Louis ostrożnie pomasował kciukiem wewnętrzną cześć mojej dłoni,
jakby chciał mnie tym samym uspokoić. Zaczęłam się zastanawiać czy robi to
specjalnie, czy może raczej w ogóle nie ma o tym pojęcia. Jego dłoń było ciepła,
sprawiając że poczułam się bezpiecznie. Nie przypomniałam sobie, aby wcześniej pomiędzy nami panował taki spokój i delikatność.
-Jeszcze raz przepraszam- powiedziałam gdy krew przestała już
lecieć, a Louis ścierał ze stołu mokra plamę.
-To tylko szklanka i spodnie- puścił do mnie oko, sprawiając
ze w brzuchu poczułam przyjemne zamieszanie.
Było mi głupio, że stoję i po prostu się gapie, jednak Louis
nie chciał, abym mu pomagała.
-Jesteś trochę rozkojarzona i czymś przejęta- powiedział, prostując się, aby po chwili spojrzeć w moje oczy na dłużej. Nerwowo
przełknęłam ślinę zastanawiając się jak wybrnąć z tej sytuacji.
-Trochę już za dużo wypiłam- przerwałam czując jak spod
papierku, w którym owinięty był palec ponownie czuje szczypanie. Zignorowałam
to – Powinnam wrócić do domu.
Nie czekając ani chwili na jego reakcje, nerwowo zaczęłam
rozglądać się za torebką. Nie było jej nigdzie. Myślami wróciłam do momentu, w
którym po raz ostatni ją widziałam, szybko uświadamiając sobie, że było to
jeszcze na urodzinach Davida. Nie miałam komórki ani portfela, aby wezwać i
zapłacić za taksówkę. Nie chciałam wracać do tamtego klubu. Nie mogłabym.
Zdenerwowana odgarnęłam włosy do tyłu, czując jak gorąco uderza do mojej twarzy.
-Nie masz torebki?- zauważył Louis
Przeniosłam wzrok na niego szybko połykając slinę
-Zostawiłam ja w…- przerwałam nie chcąc wypowiadać słów, które i tak obojgu z nas były
wiadome- z resztą nieważne, przejdę się.
Nie czekając chwili dłużej ruszyłam w stronę wyjścia.
Jednak i tym razem nie dane mi było wyjść.
-Venus mieszkam dwie ulice stąd, możesz przenocować mam dwa
łóżka- po chwili dodał patrząc jak wybałuszam oczy- i dwa pokoje oczywiście.
Chłopak
spuścił głowę, udając , że coś przyciągnęło jego uwagę.
Przez moment stałam w osłupieniu, jakbym własnie usłyszała
coś strasznego. Pomysł wydawał mi się dziwny, jednak świadomość, że rodzice są w domu, a ja jestem wstawiona sprawił, że zaczęłam traktować jego propozycję na
poważnie.
-Sama nie wiem…- powiedziałam przygryzając dolną wargę.
Louis odważniej podniósł głowę patrząc prosto w moje oczy.
-Nic ci się nie stanie
Westchnęłam zastanawiając się co przez to rozumie. Jedyne na
tej nocy mogę zyskać. Może dowiem się o nim czegoś więcej.
-Zresztą ja tez muszę już wracać- gestem wskazał na mokre
spodnie
-No dobra- zadecydowałam rozkładając ręce w geście
kapitulacji.
Louis posłał mi swój tajemniczy, pełen uroku uśmiech.
-Poczekaj tu chwile pójdę po swoje rzeczy
Chłopak szybko oddalił się w stronę, z której schodził ze
sceny, po chwili znikając za ciemnymi drzwiami.
Po raz kolejny zaczęłam się zastanawiać czy to był
rozsądny pomysł.
PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM, że tak długo nie publikowałam. Trochę zamieszania było w moim życiu i nie miałam w ogóle czasu na pisanie. Jestem na siebie zła, że rozdział jest taki krótki, ale nie mogłam już dłużej Was trzymać i po prostu rozłożyłam go na dwie części. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie, a ten rozdział nie zawiódł Was.
czwartek, 25 kwietnia 2013
Twitcaaaaam
W sobotę (27.04.13r) koło godziny 20 mam zamiar z koleżanką zrobić Twitcama na Twitterze. Jeśli chcecie wpaść to serdecznie Was tam zapraszamy :)
Mój Twitter @Mary102666
*jeśli ktoś chciałby ode mnie follow back to śmiało piszcie*
+ Wciąż zapraszam do czytania najnowszego rozdziału ;)
Mój Twitter @Mary102666
*jeśli ktoś chciałby ode mnie follow back to śmiało piszcie*
+ Wciąż zapraszam do czytania najnowszego rozdziału ;)
niedziela, 21 kwietnia 2013
Rozdział VII
Rozdział z dedykacją dla wszystkich gimnazjalistów, którzy od wtorku zaczynają zdawać egzaminy :)
POWODZENIA!!
*W rozdziale pojawia się parę nowych osób, jednak nie przejmujcie się nimi bo to tylko epizodyczni bohaterowie*
Siedziałam na wysokim krześle przy barze, sącząc kolejnego z rzędu drinka. Na dnie mojej szklanki zaczynało widać dno, na którym
powoli topiły się kostki lodu. Przytłumiona przez głośną muzykę i setki
nieznanych mi głosów czułam się niesamowicie mała. Kilka osób siedzących
nieopodal mnie rozmawiało beztrosko na jakiś niezwykle interesujący ich temat.
Inni po prostu w samotności zapijali swoje smutki.
Westchnęłam ciężko, garbiąc
się na niewygodnym krześle. Ciemne pasma powoli zaczynały opadać na moją twarz,
niszcząc tym samym całą fryzurę.
W pewnym momencie poczułam na sobie czyjś
wzrok. Z początku niepewnie podniosłam głowę rozglądając się dyskretnie za
obserwatorem. Moja naiwna podświadomość cicho liczyła, że może gdzieś pośród
tłumu gości jest Louis. Po chwili poszukiwań mój wzrok padł na napakowanego
kolesia, stojącego po drugiej stronie baru. Chłopak czyścił szklankę, która w
jego wielkich dłoniach wydawała się być krucha jak porcelana. Ani na chwilę nie
spuszczał ze mnie wzroku. Pomimo pulsującego światła dostrzegłam na jego twarzy
bezczelny uśmieszek. Coś jego spojrzeniu sprawiło, że każda komórka mojego
ciała mówiła, abym jak najszybciej przerwała ten kontakt wzrokowy.
Odwróciłam od niego głowę, nie mając ochoty na towarzystwo umięśnionego barmana.
-Venus wszędzie cię szukałam!
Tuż za moimi plecami usłyszałam stłumiony żeński głos.
Powoli odwróciłam się na krześle, widząc Erin. Po jej minie zorientowałam się,
że ma dla mnie jakiegoś newsa.
Dziewczyna wdrapała się na wolne krzesło obok mnie, nie spuszczając ze
mnie swoich błyszczących z radości oczu.
-Słuchaj, opowiadałam ci już o Eriku?- zapytała pochylając
się w moją stronę, jakby nie chciała, aby ktokolwiek słyszał naszą rozmowę.
Przez chwilę musiałam zastanowić się, czy Erin wspominała mi
już o swoim prawdopodobnie nowym chłopaku, bo przypominając sobie ilość z jakimi
była, powoli traciłam nad tym rachubę. W odpowiedzi pokręciłam przecząco głową, opierając
rękę o kontuar baru, dając jej tym samym znać, że może zacząć opowiadać.
Erin
zatrzepotała rzęsami, unosząc pełne radości oczy.
-To ten kolega Iana, poznałam go parę tygodni temu- mówiła z
trudem przekrzykując muzykę.- Ale do rzeczy… Zaprosił mnie na randkę!!
Ostatnie słowa dosłownie eksplodowały z jej ust. Dziewczyna
miała czerwone z ekscytacji policzki, rozwaloną fryzurę, nie wspominając już o
źle zapiętych guzikach bluzki. Chyba nie chciałam wiedzieć, co robiła zanim tu przyszła.
W odpowiedzi wysiliłam się na jeden z moich najszerszych
uśmiechów, starając się, aby nie zauważyła mojego braku nastroju.
-Wspaniale! To musi być dla ciebie cudowna wiadomość –
powiedziałam po chwili ożywionym głosem, czując, że te słowa zakamuflują fakt,
jak bardzo nie mam ochoty tego słuchać.
Myślę, że każdy kto choćby przez chwile przyjaźnił się z
Erin kończył z takimi myślami. Opowieści o jej chłopakach stawały się być
uciążliwe. Tym bardziej gdy słyszało się o nowym kilka razy w miesiącu.
Od niechcenia spojrzałam na pustą szklankę, w której lód
prawie zniknął.
-Oczywiście, że tak! Musimy się napić i to oblać- Erin gestem głowy
przywołała barmana, kładąc zadbane dłonie na kontuar baru.
Mężczyzna podszedł do nas automatycznie.
-Co podać?- zapytał niskim głosem.
Z zaciekawieniem spojrzałam na jego twarz, orientując się,
że jest to ten sam mężczyzna, który jeszcze kilka minut temu bezczelnie się we
mnie wpatrywał.
Przysięgam, on bardziej nadawałby się na ochroniarza niż na
barmana.
-Cokolwiek byle było mocne- poinstruowała moja towarzyszka.
Westchnęłam przewracając oczami, zgadzając się na
zamówienie. Wypiłam już dzisiaj kilka drinków, dlatego ten jeden nie zmieni
niczego.
-Już się robi – odparł tajemniczo nachylając się w stronę
dziewczyny.
Erin także przysunęła się w jego stronę, najprawdopodobniej
zapominając, że mamy oblać jej randkę z innym kolesiem, a nie barmanem.
Chłopak zaśmiał się, kręcą z nieschodzącym uśmiechem głową.
Kiedy odszedł posłałam dziewczynie zdegustowane spojrzenie.
Erin skrzywiła się nie widząc w jej zachowaniu niczego
dziwnego.
-Milo wiedzieć, że komuś się podobasz
Zdołała powiedzieć
tylko tyle, bo barman znów się pojawił, tym razem niosąc nasze drinki.
-Mocne, dobre i co najważniejsze- przerwał na moment patrząc
tym razem w moje oczy, powodując, że poczułam się niezręcznie- za darmo…
Mężczyzna wolno podał nam napoje, na koniec posyłając tajemniczy
uśmiech. Erin nie byłaby sobą gdyby tego nie wykorzystała.
-Jestem Erin, a to moja przyjaciółka Venus
Wyprostowałam się na krześle, dając Erin kuksańca w bok.
Dziewczyna klepnęła mnie po udzie, szepcząc abym się uspokoiła.
Co mnie bardzo nie zdziwiło, mężczyźnie bardzo spodobał się
fakt, że teraz zna nasze imiona.
-Jestem Brian
Chłopak wodził wzrokiem po mojej twarzy, następnie
przenosząc go na dekolt. Odruchowo zakryłam go ręką, dając mu do zrozumienia,
że to co robi jest bardziej zauważalne niż mu się wydaje, a ja tego nie pochwalam.
Brian zmierzwił umięśnioną ręką krótkie włosy, ponownie
nachylając się w naszą stronę. Spojrzałam na Erin, która z zaciekawieniem
obserwowała zachowanie chłopaka.
-Jakby co, to wciąż tu będę- mrugnął wskazując drzwi
prowadzące na zaplecze.
Erin wybuchła śmiechem, podnosząc szklankę do góry.
-Za Davida i jego imprezę.
Podążyłam jej śladem unosząc swój napój do ust. Mocny płyn
rozlał się w moim gardle, paląc wnętrze krtani. Skrzywiłam się połykając
kolejny łyk. Erin z impetem postawiła szklankę na blat baru, szybko ześlizgując
się z krzesła.
-No dobra, Venus, choć zatańczymy!!!
Dziewczyna ciągnęła mnie, zmuszając abym zeszła z krzesła. W innym wypadku wraz z nim leżałabym na podłodze. Zrobiła to tak automatycznie, że nie zdążyłam nawet poprawić zadzierającej się sukienki.
Wpadłyśmy w gęsty tłum ludzi, robiąc sobie trochę miejsca. Z początku nie tańczyłam, tylko wpatrywałam się w dziwne pozy Erin. Dziewczyna
obracała się wokół własnej osi, co chwile podnosząc ręce do góry, to ocierając
się o jakiegoś chłopaka. Wybuchłam śmiechem w końcu dołączając do niej. Już po kilku
chwilach poczułam się wolna. Poddałam się dźwiękom muzyki i poczuciu
zatracenia. Gdy tylko zamknęłam oczy odprężyłam się robiąc niekontrolowane
figury. Moje ciało podskakiwało w rytm muzyki, nogi ciężko odbijały się o
ziemię, beztrosko ciesząc się chwilą.
-Wreszcie się wyluzowałaś!
Usłyszałam radosny głos Erin, tańczącej tuz obok mnie.
Chwile później dziewczyna chwyciła mnie za rękę nakazując zrobienie obrotu.
Poczułam jak świat zaczyna wirować, na moment tracąc kontrolę, czując się jak
zahipnotyzowana. Nie przestawałam tańczyć ani na chwile. Czułam się jak dziecko wypuszczone po zakończeniu roku szkolnego- wolna, nieograniczona. Zaczynałam się w końcu zastanawiać czy alkohol właśnie o sobie nie dawał znać.
W pewnym momencie ktoś
złapał mnie za rękę, odbijając mnie Erin.
W zatłoczonym klubie gdzie światła były zgaszone, a ciemność
przerywana była tylko pulsującymi jasnymi barwami, ciężko było zobaczyć kogoś
obok siebie. Na moment zwolniłam kroku, skupiając się, aby dostrzec kto trzyma
mnie za dłoń i czy nie zrobił tego przez przypadek, myląc mnie z inną osobą.
Jednak gdy tylko poczułam
mocne szarpnięcie upewniłam się, że jednak się myliłam.
Przede mną stał wyższy o ponad dwie głowy chłopak. Chwile później
przyciągnął mnie mocno do siebie, lewa rękę kładąc na moich plecach. Skołowana
podniosłam głowę próbując dokładniej przyjrzeć się nieznajomemu. Serce skoczyło
mi w klatce piersiowej gdy tylko zorientowałam się jak bardzo chłopak przypomina mi Louisa.
Spowolniłam swoje ruchy, opierając się przy tym chłopakowi. Nieznajomy objął obiema
rękoma moja talie, przyciągając do swojego torsu. Jego ruchy były
gwałtowne i nie było w nim dozy delikatności. Mocna woń perfum zmieszana z zapachem potu przyprawiała mnie o mdłości. Spuściłam głowę, nie chcąc na
niego patrzeć.
-Jestem Chris- wyszeptał odgarniając pasma włosów za moje ucho. Pomimo
dusznego, ciężkiego powietrza poczułam zimny podmuch na skórze mojej szyi. Odważniej podniosłam głowę spotykając jego ciemne oczy. To
nie był Louis, jednak, fakt, że przedstawił się jako Chris nie zmieniał tego,
że był do niego podobny.
Chris najwidoczniej uznał moje spojrzenie jako pochwałę
swojego zachowania, bo chwile później poczułam jego wargi na swojej szyi. Jego
język delikatnie stykał się z moją skórą powodując dreszcze na całym moim ciele.
Wypuściłam powietrze wzdrygając się na dotyk jego szorstkiej dłoni na moich gołych
plecach, która powoli zbliżała się do mojej pupy. Instynktownie odepchnęłam Chrisa, patrząc na niego z pogarda.
-Nie podobało ci się?- zapytał zmieszany, jednak w jego
głosie wyczułam wściekłość.
Chwilę zajęło mi wbicie do głowy, że to nie jest Louis tylko
bardzo podobny do niego chłopak. Powoli traciłam zmysły. Momentalnie odwróciłam
się na pięcie, przepychając przez zgromadzonych ludzi. Chciałam jak najszybciej
znaleźć się na powietrzu, aby choć na moment uspokoić swoje poronione wizje.
Gdy tylko znalazłam się na zewnątrz, a chłodne powietrze
dotknęło mojej skóry poczułam się lepiej. Oblizałam spierzchnięte wargi. Usiadłam się na skraju betonowej
donicy, opierając dłonie o kolana. Tak naprawdę nie mogłam przestać myśleć o
wydarzeniach z wczorajszego dnia. Jak mogłam nie pamiętać Louisa? Jak on mógł
pamiętać mnie? Po co to wszystko mi pokazał? Skąd wiedział, że akurat wtedy
pojawią się te zbity? Po raz kolejny miliony pytań kłębiło się w mojej głowie,
nie dając choć na chwile odpocząć. Skoro wie jaka jestem to po co w ogóle się
ze mną zadaje? Myśli, że mnie zmieni? Sprawi, że będę łagodna i grzeczna?
W tej chwili pomyślałam, że szkoda, że nie wypiłam jeszcze z
trzech drinków. Mój mózg zdecydowanie zbyt dobrze pracował.
Kilkunastu ludzi przechadzało się po szerokim betonowym chodniku, niektórzy spoglądali na
mnie z żalem inni ze świńskimi uśmieszkami.
Po paru minutach zebrałam się w sobie, aby wstać i
iść gdziekolwiek byle tu nie siedzieć.
Wystarczyło, abym przeszła kilkanaście
metrów, abym spotkała Iana.
-Venus, chodź tu do nas!- zawołał, przywołując mnie gestem
ręki. Już z oddala widziałam, że chłopak jest pijany.
Chwile wahałam się, jednak czując, że nie mam innego wyboru
ruszyłam w jego stronę.
-Hej, ktoś umarł? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.
Chłopak objął mnie ramieniem przyciągając do siebie.
-Nie, jest w porządku- powiedziałam krótko widząc, że na
niskim murku siedzi dwóch kolesi uważnie nam się przyglądających.
Ian widząc moja minę przedstawił mi swoich towarzyszy.
-Venus to
Sam i John, to Venus
Chłopaki przywitali się posyłając mi ciepły uśmiech.
-Może masz ochotę się napić? -zapytał jeden z nich. Odruchowo
pokręciłam przecząco głową. Nie byłam do końca przekonana co do ich zamiarów.
-Wiesz co Venus? Tobie chyba coś jest- Ian przerwał na
moment zapalając papierosa, którego po chwili wsadził do ust- Jesteś jakaś
zamknięta w sobie. Albo raczej ostrożna- chłopak szukał odpowiedniego słowa z
ciekawskim spojrzeniem wpatrując się we mnie.
Przystawałam z nogi na nogę, zastanawiając się dlaczego znów
o to pyta.
-Zdaje ci się –rzuciłam dając mu kuksańca w brzuch, próbując przerwać tą poważna atmosferę.
Chłopak zaciągnął się dymem puszczając szary obłok w stronę
mojej twarzy. Na moment wstrzymałam powietrze.
-Tak myślisz?- zapytał wiercąc mnie wzrokiem
Stanowczo przytaknęłam mu głowa nie spuszczając kontaktu
wzrokowego
-Może się zakochała?- zakpił chłopak, który o ile dobrze
pamiętałam miał na imię Sam. Jego krucze włosy i pociągła twarz, przy tym delikatne rysy twarzy sprawiły, że przez
moją głowę przeszła myśl, że może chłopak jest gejem.
-Venus, ja o czymś nie wiem? – Ian zrobił przerażoną minę, drażniąc się ze mną.
Przewróciłam oczami, każąc puknąć im się w głowę
-Już dajcie mi spokój.
Z ich strony były to ostatnie uwagi. Po krótkiej chwili
milczenia zaczęliśmy normalnie gadać o byle czym. I nic nie wskazywało na to,
że to ma się zmienić. Do czasu.
Po godzinie dołączyła do nas Erin. Kilka osób powoli
zaczynało opuszczać klub rozchodząc się w swoje strony. Na zegarku, który
miałam na lewej ręce dochodziła dziesiąta. Zdziwiło mnie, że ludzie powoli
wychodzą, jednak nie zależało mi na tym. Widocznie im też coś nie przypadło do gustu.
Ni stąd ni zowąd w moich myślach znów pojawił się Louis.
Najprawdopodobniej właśnie teraz śpiewa w innym klubie. Nie chciałam tam iść,
czułabym się nie na miejscu, a on sam pewnie po dłuższych zastanowieniach nie chce w ogóle na mnie patrzeć. W ogólne dlaczego tak bardzo się nim przejmuję? To wszystko nie miało najmniejszego sensu.
-Ej patrzcie, to nie jest ten frajer ze swoją dziewczyna?-
Ian wysyczał przez zęby wskazując na niskiego pulchnego chłopaka, który właśnie
wychodził z jakąś dziewczyną z klubu.
-A która by go chciała?- Erin wtrąciła swoje trzy grosze.
Patrząc na reakcje Iana nie wiedziałam czego się spodziewać.
Chłopak porozumiewawczo spojrzał się na Johna, zachęcając, aby podejść do
pulchnego chłopaka. John rzucił na ziemie niedopałek papierosa, szybko
podnosząc się z murku na którym do tej pory siedział. Doskonale znałam Iana i
tym bardziej bałam się tego co zamierzał zrobić.
-Będzie ciekawie- pogrążona w szaleńczo biegnących myślach
ledwo usłyszałam słowa Erin.
Takie sytuacje miały już miejsca i zawsze kończyły się
kiepsko. Wcześniej nie zwracałam na to, aż tak dużej uwagi bo sama doskonale
bawiłam się takimi widokami. Jednak teraz wszystko wydawało się być inne. Tak
jakbym wyszła ze swojego ciała, duszą wchodząc w osobę kompletnie różna od siebie.
Każdy krok Iana sprawiał, że coraz bardziej niepokoiłam się co zaraz się
stanie.
Niski chłopak, o pulchnej twarzy i małych oczach jakby nigdy nic oparł się o ścianę tuz przy wejściu do klubu. Jego towarzyszka o proporcjach
przeciwnych do chłopakach, uśmiechała się do niego czule. Kompletnie nie
wiedzieli co może się zaraz stać.
-Hej ty!- John splunął na ziemie, po chwili zbliżył się do pulchnego
chłopaka.
-O co chodzi?-zapytał na luzie, nie przejmując się za
bardzo John'ym.
Ian dotrzymał kroku koledze, stając tak, aby
uniemożliwić dziewczynie kontakt z chłopakiem.
-Słyszałem, że masz ze mną jakiś problem- Ian zamaszyście
chwycił chłopaka za bluzę nakazując, aby spojrzał mu w oczy. Chłopak przylgnął do
ściany wybałuszając oczy. Nie wiedziałam o co im poszło, co takiego
mogło się stać, że Ian tak zareagował.
Nie dosłyszałam odpowiedzi chłopaka. Ian wymierzył w niego
pięść, uderzając w prawe oko. Chłopak zachwiał się opierając prawa rękę o
ścianę. Nie minęła chwila, a John zaatakował chłopaka. Wokół nas zaczynał
zbierać się tłum gapiów. Ian tak zasłonił chłopaka, że z mojej perspektywy nie widać było twarzy ofiary. Czułam jak
serce skacze mi w klatce piersiowej, a całe ciało powoli zaczyna się trząść.
Po policzkach towarzyszki ofiary zaczęły płynąc łzy. Dziewczyna błagała Iana,
aby przestał. Bez skutku.
Jej zachowanie przywołało mi wspomnienie z wczorajszego dnia, kiedy to ja mówiłam Louisowi, żeby tamte zbity przestały bić chłopaka
bo go zabiją.
Pociągnęłam za rękę Erin, podchodząc bliżej. Ian kopał go nogą w twarz, powodując, że jego usta pokryły się krwią. Chłopak wydał z siebie kilka krótkich krzyków, które stawały się coraz słabsze.
-Ian przestań!- krzyknęłam z całej siły, nie mogąc dłużej na
to patrzeć. Tłum gapiów skierował na mnie swoje spojrzenia. Ian na moment
spuścił oczy z chłopaka patrząc na mnie zdziwionym wzrokiem.
-O co ci chodzi do cholery?- wrzasnął podnosząc się, jednocześnie przyciskając chłopaka do ziemi.
Przełknęła ślinę po raz pierwszy bojąc się Iana.
Chłopak
podszedł do mnie bliżej. Nie mogłam stracić kontaktu wzrokowego bo wiedziałam,
że odbierze to jako zwycięstwo. Cofnęłam się o krok do tylu.
-Już ci się to nie podoba?-zapytał groźnie niskim głosem.
Na jego czole pojawiła się nabrzmiała żyła, zakrywana
zmarszczonym ze złości czołem. - Przecież lubiłaś takie zabawy!
W tym momencie nie wytrzymałam, wymierzając chłopakowi
policzek. Wszyscy wokół nas zamilkli i jedynie muzyka płynąca zza ścian klubu
utwierdziła mnie w przekonaniu, że wciąż żyję.
Ian złapał mnie za nadgarstki boleśnie oplatając wokół nich
palce. Z trudem mu się wyrwałam.
-Zostaw mnie w spokoju!
Nie czekając ani chwili odwróciłam się i nie zważając na
spojrzenia innych, ruszyłam biegiem przed siebie. Czułam się jak w jakimś
koszmarze, bajce o czerwonym kapturku, gdzie babcia przemienia się w wilka.
Tylko, że w tym przypadku przyjaciel przemienił się w zło.
Biegłam zatrzymując
się dopiero na drugim skrzyżowaniu. Ulice oblegane nastolatkami sprawiły, że
choć na chwilę mogłam wtopić się w tłum pozostawiając wilka za sobą. Przystanęłam
opierając głową o mur budynku. Serce kołatało w piersiach, a umysł tracił
świadomość. Wiedziałam, że byłam pijana, ale wszystko to działo się naprawdę. To nie są jakieś omamy, psoty umysłu.
Powiew chłodnego powietrza
sprawił, że na całej skórze poczułam gęsią skórę. Może Louis miał racje, może
faktycznie jest coś ze mną nie tak. Przecież Ian wcale nie kłamał mówiąc, że
lubiłam takie zabawy. Byłam złym człowiekiem. Wciąż nim jestem. Skoro lubiłam
takie rzecz, dlaczego tam nie zostałam? Zbyt dużo sprzecznych informacji jak na
jedną dobę. Nie rozumiałam siebie. Nie potrafiłam stwierdzić co mną kieruje.
Kim jestem. Brnęłam przez muł w czarną dziurę otoczoną błotem wsysającym do
głebi ziemi.
Powoli się uspokajałam. Teraz nie miałam nic do stracenia.
Wiedziałam gdzie muszę iść.
***
Mały klub D&K znajdował się zaledwie pięć przecznic od klubu, w którym David miał imprezę. Z reszta czemu tu się dziwić. To w końcu
nocna cześć Londynu, oblegana masowo przez młodych ludzi. Przed D&K stało mnóstwo samochodów, a ludzie co chwilę wchodzili lub wychodzili z klubu.Z zewnątrz dobiegała muzyka i co jakiś czas oklaski. Sama myśl, że za tymi ścianami jest Louis sprawiła, że
puls natychmiast mi podskoczył.
Ruszyłam ku wejściu.
Zadymione od papierosów powietrze dostało się do moich płuc.
Tłum ludzi jak woda zalewał kompletnie cały klub. Z głośników płynęła popowa
muzyka. Z początku nie rozpoznawałam utworu jednak nie przejmowało mnie
to. Przeciskałam się miedzy ludzi starając znaleźć jakieś miejsce, z którego bez
problemu zobaczę wykonawców. W końcu przystanęłam obok wysokiego
mężczyzny z dwójka dzieci. Aż wreszcie go zobaczyłam. Louis zaczynał własnie
śpiewać solówkę. Jego głos, tak jak i za pierwszym razem gdy go słyszałam był
anielski. Chłopak miał prawdziwy talent. Przez całą solówkę uśmiechał się
delikatnie, skupiając na emocjach towarzyszących utworowi. Umięśnione ręce
obejmowały mikrofon, delikatnie obracając go w palcach. Stałam jak wryta.
Nagle
przestałam myśleć o tym co było i jak zareaguje jeśli mnie zobaczy, a skupiłam się na jego głosie. Kompletnie nie
zwracałam uwagi na pozostałe osoby na scenie. Ktoś niespodziewanie popchnął
mnie do przodu. Zdenerwowana odwróciłam się widząc ogromnego faceta trącającego mnie co chwilę swoim brzuchem. Sfrustrowana odwróciłam się z powrotem do sceny, szukając wzrokiem Louisa. Moje serce mało nie dostało własnych nóg, kiedy
spostrzegłam, że para lazurowych oczu wpatruje się w moje.
Mam nadzieję, że rozdział jest okej. :)
+ Zajrzyjcie na mojego drugiego bloga, mam dla Was małą propozycję
Ach i jeśli są błędy to przepraszam za nie!
Subskrybuj:
Posty (Atom)